38

Uznaliśmy, że wszyscy tymczasowo zamieszkamy w obozie klanu Wiatru.
Ich obóz jest w dobrym stanie...
Planujemy uwolnić Prędka łapę i Rozżarzoną łapę dziś w nocy.
Pójdzie mały oddział.
Mam nadzieję, że nic im nie jest...

Tygrysia Gwiazda
-TO WSZYSTKO WASZA WINA!!!-Byłem wściekły na te dzieciaki.
Zepsuły mi cały plan.
-T-Tygrysia Gwiazdo... my bardzo przepraszamy...-Miałknęła cicho Rozżarzona łapa.
-PRZEPRASZACIE?! ZABIĆ ICH!-Krzyknąłem. Muszą się mnie bać.
Strach to najlepsze rozwiązanie.
Dwaj samotnicy już podchodzili do uczniów. Zaraz zginą...
Wskoczyła przed nich Nakrapiany Liść... mogłem się tego spodziewać.
-Nie! To tylko uczniowie! Do tego z naszego klanu!-Krzyknęła broniąc ich.
-Zabić...-Powtórzyłem rozkaz.
-Jak ich zabijesz to ja odejdę!-Ona zawsze musiała bronić słabszych.
-Myślisz, że tak po prostu możesz sobie pójść?! Jesteś mi potrzebna.-Miałknąłem znudzony.
-Właśnie tak zrobię.- Zaczęła iść w stronę wyjścia, ciągnąc za sobą uczniów.
-Straże!-Krzyknąłem.
Mój klan zablokował jej drogę.
Zaskoczona patrzyła na wyjście.
Podszedłem do niej i przejechałem jej pazurami po pysku. Syknęła cicho.
-To za to, że nie słuchasz rozkazów.-Miałknąłem.
-Nigdy nie będę cię słuchać.-Warknęła.
Ze złości mocno zraniłem jej przednią łapę. Upadła krzycząc.
-Zaprowadzić ich do więzienia.-
Tak nazwałem teraz legowisko starszyzny. Starsi są słabi i tylko osłabiają klan. Muszą radzić sobie sami...

Rozżarzona łapa
Byłam wdzięczna Nakrapianemu Liściu. Gdyby nie ona, ja i Prędka łapa już byśmy nie żyli. Teraz kotka leżała obok nas wylizując łapę.
-Możemy coś dla ciebie zrobić?-Zapytałam.
-Możesz mi podać mech ze starych legowisk starszych.-Miałknęła.
Posłusznie podniosłam kawałek mchu i jej go zaniosłam.
-Czy twoja łapa się zagoi?-Zapytał Prędka łapa.
-Tak, ale dopiero za jakiś czas...-Miałknęła.
Mam nadzieję, że nas znajdą...

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top