19
Obudziłam się wyspana i wyszłam z legowiska wojowników. Na dworze było zimno i padał śnieg. Usłyszałam rozmowę Nakrapianego Liścia i Błękitnej Gwiazdy.
-Ogień nie uratuje naszego klanu... czeka nas straszny los.-powiedziała Nakrapiany Liść.
Błękitna Gwiazda westchnęła.
-Co jest nie tak?- zapytała.
-Ogień zamienił się w mały płomień...-Odpowiedziała kotka.
-Więc dlaczego ten płomień nas nie uratuje?
O czym one gadają???
Nic nie zrozumiałam.
-To też jest możliwe. Ale płomień jest słabszy niż ogień. Obawiam się że nastąpi koniec naszego klanu.
Nie rozumiem nic. Zdezorientowana poszłam coś zjeść. Wybrałam sobie chudą mysz. Przez porę nagich drzew nie ma za dużo jedzenia. Obudziłam Szarą Pręgę i razem poszliśmy na słoneczne skały bo tam jest w miarę ciepło. Szara Pręga wyglądał na zamyślonego. Położyłam się na skale a on ułożył się obok mnie.
Między nami panowała niezręczna cisza.
-Kocham Cię- mruknął.
-ŻE CO???
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top