1✓
Zrobiłam niepewny krok w przód.
Ogrom lasu przerażał mnie, ale jednocześnie czułam, że coś w tym tajemniczym miejscu mnie przyciąga. Tak jakby głos przeznaczenia wołał, żebym odważyła się tam wejść. Słyszałam opowieści o dzikich kotach, które pożerały domowe koty takie jak ja. Może to była tylko bajka opowiadana kociakom, aby nie zgubiły się w lesie?
Zrobiłam kilka następnych kroków i znalazłam się w lesie. Zapach drzew był bardzo przyjemny. Zanużyłam się w kępie paproci. Powinnam przychodzić tu częściej.
Nagle wyczułam jakąś zmianę w otaczającym mnie zapachu. Zawęszyłam z zaciekawieniem. Ten zapach był taki soczysty. Mogłabym wdychać go całymi dniami. Czyżby to była mysz?
Rozejrzałam się usiłując odnaleźć zwierzątko, ale nigdzie nic nie zobaczyłam. Usłyszałam cichy szelest. To musiała być moja zdobycz. Spojrzałam w tamtą stronę. Powoli wstałam i zaczęłam się skradać. Już miałam skoczyć prosto w gałęzie krzaku i schwytać mysz, gdy pośród liści zobaczyłam parę bursztynowych oczu, które wpatrywały się we mnie z wyczekiwaniem. Odskoczyłam przestraszona, a wtedy szary kocur wyskoczył z krzaku prosto na mnie. Przewróciłam się, a mój napastnik najwyraźniej również stracił równowagę, ponieważ też upadł.
Jego ciało popchnęło mnie w stronę wąwozu i z dużą prędkością stoczyłam się na dno, uderzając głową o coś twardego. Bezsilnie opadłam na suche liście. Zamknęłam oczy.
-Szara łapo! Ty mysi móżdżku! Miałeś ją przegonić, nie zabić!- jak przez mgłę usłyszałam głos jakiegoś kota.
Więc ten kocur ma na imię Szara łapa. Dość dziwnie, ale spodobało mi się. Chyba należą do tych dzikich kotów leśnych. Ogarnęła mnie panika. Chcą, żebym była ich zakładniczką?
Mogłam zostać w domu. Moi dwunożni na pewno będą bardzo smutni. Poczułam ukłucie tęsknoty za ciepłem kominka i dotykiem dłoni ludzi. Czy te koty pozwolą mi kiedykolwiek wrócić do domu?
Szara łapa i jego towarzysz nie mają łatwego życia. Nie potrafię sobie wyobrazić, jak radzą sobie bez swoich właścicieli. Szara łapa Miał mnie na szczęście tylko przegonić... Czy ja umarłam?
-Przepraszam, Lwie Serce! To nie moja wina, że wpadła do wąwozu, a poza tym ona jeszcze żyje.- głos Szarej łapy brzmiał niepewnie.
-Jeszcze żyje.- słowo "jeszcze" powiedział z naciskiem.
-Jeśli tutaj zostanie to do jutra będzie martwa. Gdybyś utrzymał równowagę nic by się nie stało.- miałknął kocur.
-W takim razie weźmy ją ze sobą! Nakrapiany Liść jej pomoże.- Szara łapa wydawał się zdesperowany. W powietrzu zapadła ciężka cisza.
Uczucie senności stawało się coraz większe. Przez chwilę myślałam, że już odpłynęłam, ale wtedy Lwie Serce odpowiedział.
-Masz rację. Błękitna Gwiazda na pewno zrozumie.- Usłyszałam kroki, a następnie silne zęby złapały mnie za kark i podniosły. Wtedy całkowicie straciłam przytomność i zawładnął mną sen.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top