-Rozdział 2-
Żmijowy Kieł przyglądał się nieruchomemu ciału srebrnej kotki. Niegdyś miała śliczne zielone oczy, lecz teraz były zamglone. Żmijowego Kła nawet to smuciło, ale teraz miał inne sprawy na głowie.
Miała odbyć się ceremonia Mianowania na Ucznia*. I ta ceremonia dotyczyła nie byle kogo, bo kota, obarczonego przepowiednią.
Żmijowy Kieł nadal zbyt dobrze pamiętał jej słowa.
Jeden z twoich wiernych przyjaciół zginie, by mógł zacząć się Wielki Początek.
Może i była to prosta i krótka przepowiednia, lecz wyrażała bardzo dużo. Niestety połowa ów przepowiedni się spełniła.
Zmarł Jastrzębi Wzrok. Podobno napadła go sfora lisów, ale Żmijowy Kieł nie wierzył w te brednie. Klan Gwiazdy nasłał na niego lisy, bądź koty by go zabiły. Jak przekazała Tymiankowa Pręga, do ran wdało się zakażenie. Poza tym obrażenia były ogromne.
Lecz Żmijowy Kieł kochał go zbyt mocno.
Nie mógł się pogodzić ze śmiercią najlepszego przyjaciela. Po tym pogrążył się i snuł plany, by przepowiednia nie niosła dalej szkód na jego przyjaciół. Bo była ich zaledwie garstka.
Dlatego właśnie nazywa przepowiednie klątwą.
Natomiast Jasną Wodę zabił z powodu bliskiego związku z córką Jastrzębiego Wzroku (bo to właśnie jego córka była kotem z przepowiedni), a mianowicie srebrna kotka była biologiczną matką koteczki.
.
Przyglądał się jak Klonka ponownie łapie klonowego liścia. Dziś był dzień jej ceremonii. Przyglądał jej się z uwagą.
Miała silne tylne nogi i dosyć długie uszy.
Jak narazie - brak skaz. Ale to się później wyłapie.
Początek ranka wyglądał rutynowo - patrol graniczny i łowiecki. Norma. Później koty zajmowały się swoimi sprawami i wzmacnianiem obozu oraz cierni naokoło niego.
Lecz teraz, rankiem właśnie wyczekiwał tego jednego momentu. Ceremonii. Była dla niego tak ważna, jak zwierzyna dla Klanu. Ciekawiło go bardzo kto też zostanie mentorem kotki.
Może Słoneczny Pazur? Albo Bluszczowy Liść?
I tutaj przerwał rozmyślanie, gdyż nad kotliną uniósł się głos Miodowej Gwiazdy:
- Niech wszystkie koty, na tyle dorosłe, by łowić zwierzynę, stawią się pod Wysoki Głaz na spotkanie Klanu!
Wtedy zaczął zbierać się mały tłum pod Wysokim Głazem. Sam Żmijowy Kieł usiadł na poboczu, za Orlim Pazurem.
Ze żłobka wyszła błyszcząca Klonka. Jej złociste futro i bursztynowe oczy lśniły w blasku poranka. Kroczyła dumnie. W końcu stanęła nieco bliżej Wysokiej Skały niż inne koty. Deszczowa Chmura patrzyła na nią wyprostowana.
- Klonko, jesteś z nami już od sześciu księżyców. Dziś zaczniesz swój trening. Klonko, od dzisiaj aż do czasu, gdy zdobędziesz imię wojownika, będziesz nazywać się Klonowa Łapa! - tutaj zrobiła pauzę - Twoim mentorem będzie Żmijowy Kieł.
Rozległ się wszechobecny aplauz. Żmijowego Kła zamurowało na moment. Naprawdę on zostanie mentorem kotki, którą chciał w krótce zamordować? Nie sądził że będzie aż tak łatwo. Po tym rozpromienił się i zgodnie z tradycją polizał Klonową Łapę po głowie, między uszami.
Skandowanie ich imion ucichło. Miodowa Gwiazda zakończyła spotkanie.
.
- Jutro zaczniesz trening - poinformował radośnie swoją uczennice. A z radością, gdyż będzie miał więcej czasu na zaplanowanie wszystkiego i uczynienie jej śmierci jeszcze boleśniejsze. Fizycznie i psychicznie.
Gdy pod wieczór leżał już w swoim legowisku, rozmyślał. Nie tylko nad rozlewem krwi, lecz i również o jego wspólnie spędzonymi chwilami w towarzystwie Jastrzębiego Wzroku.
On był dla niego nie tylko przyjacielem. Kochał go mocno, a on tego nie zauważał. Przez to właśnie wybrał Jasną Wodę. Deszczowa Chmura była tylko jej przyszywaną matką, a Klonowa Łapa nic o tym nie wiedziała.
Jastrzębi Wzrok domyślał się jednak o uczuciach Żmijowego Kła i nawet częściowo to odwzajemniał, lecz Jasną Wodę kochał o wiele bardziej.
Teraz serca Żmijowego Kła nie dało się poukładać. Było rozbite ma miliony kawałeczków. Zemsta mogłaby jedynie sprawić, by wnętrze kocura zgniło, ale jego myślom przyniosło by spokój.
Tego nawet nie do końca można było nazwać zemstą. Tylko bardziej czymś potrzebnym, choć tak naprawdę nie było to potrzebne.
——
* - nie pamietam dokładnie jak się nazywała ta ceremonia
Mam nadzieję, że spodobał Wam się mój badziewny rozdział.
Jeżeli chcielibyście mi wytknąć błędy, lub dać jakiś pomysł to proszę bardzo (serio).
Pozdrawiam Czytelników.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top