Rozdział 9

-Dzisiaj niestety nie ma za nami Bursztynowej Gwiazdy, ale w zamian za niego będzie przemawiać Wroni Plusk, jego zastępczyni.- przemawiała Polna Gwiazda do zgromadzonych w dole kotów. Jasny księżyc w pełni świecił za nią, omiatając blaskiem koty wszystkich klanów. Muchomorza Łapa słuchał, wpatrzony w dumną sylwetkę przywódczyni Klanu Jabłoni.

- Przemówię pierwsza.- dodała kotka, spoglądając na pozostałych przywódców i szukając u nich zgody. Żaden nie wyraził sprzeciwu, więc powiedziała:

-Ten księżyc przyniósł Klanowi Jabłoni wiele złego. Nie ma sensu ukrywać, że nie żyją Brzozowe Tchnienie, Nasturcjowy Pąk i jej kociaki, Sadzawkowa Chmura, Biały Potok, Pumia Łapa, Łodygowe Futro i Niska Jabłoń.- przerwała, a koty w tym czasie milczały, przytłoczone ogromem straty.- Mimo tego, że jest nas mniej niż do tej pory, jesteśmy cały czas silni i nie boimy się pozostałych klanów.- miauknęła znacząco. Czy boi się, że któryś klan zechce odbić ziemie Klanu Jabłoni, kiedy ten nie jest w stanie tak naprawdę się bronić? Przecież to na pewno byłoby sprzeczne z kodeksem wojownika!

-Naszą nową medyczką jest Winogronowy Świt, która w czasie nowiu została przyjęta przez Klan Gwiazdy.- zrobiła miejsce na gratulacje klanu, ale rozległo się tylko kilka cichych pomruków, a jakiś czarny kocur z Klanu Morza zawołał:

-Przecież to tylko kociak! To nie możliwe, żeby była medyczką!- wokół niego zabrzmiało kilka potakujących miauknięć. Polna Gwiazda zjeżyła ogon i warknęła ostrzegająco. Muchomorza Łapa patrzył na wszystko z zaskoczeniem. Czy zawsze na zgromadzeniach koty chcą się nawzajem pozabijać? Spojrzał na Winogronowy Świt. Kotka przykucnęła skulona, niepewnie rzucając spojrzenia na boki. Czy nie pomyślą, co ona teraz czuje?

-Muszlowa Skóro, nie ma żadnego powodu, dla którego miałbyś oskarżać Klan Jabłoni. Gwiezdne Oko i Stracony Ogon byli świadkami tego, kiedy Klan Gwiazdy zaakceptował Winogronowy Świt jako medyczkę.- głos zabrała Piaskowa Gwiazda, przywódczyni Klanu Morza, do którego najwyraźniej należał Muszlowa Skóra. Jednak ze spojrzenia, jakim przywódczyni obrzuciła Winogronowy Świt, Muchomorza Łapa odgadł, że popiera kotkę tylko oficjalnie, a tak naprawdę ma pewne wątpliwości. Dlaczego kłamie? Muszlowa Skóra zjeżył się jeszcze bardziej niż dotąd, ale nie odważył się przeciwstawić swojej przywódczyni, więc zamilkł. Polna Gwiazda kontynuowała, dalej gniewnym tonem:

-Mamy dwie nowe uczennice, Śliwkową Łapę i Wiśniową Łapę.- dwie młode kotki, z którymi wcześniej rozmawiała Trawiasta Łapa wypięły się dumnie. Koty wymruczały gratulacje dużo bardziej entuzjastycznie niż przy Winogronowym Świcie. Polna Gwiazda cofnęła się o krok i usiadła, owijając ogon wokół swoich łap. Teraz wstała Piaskowa Gwiazda. 

-Ostatnio morze jest niespokojne i sztormy zakłócają nasz spokój, dlatego przenieśliśmy nasz obóz dalej od brzegu. Pierwszy z nich nas zaskoczył i zabrał trochę zapasów ziół, ale nazbieraliśmy już nowe. Fale wyrzucając na brzeg morskie ryby i klan jest odżywiony tak dobrze jak nigdy dotąd.- Muchomorza Łapa widząc koty z Klanu Morza nie mógł się nie zgodzić ze słowami Piaskowej Gwiazdy.- Gwiezdny Sen, nasza medyczka, zmieniła przy Gwiezdnym Potoku imię na Gwiezdne Oko.- przywódczyni najwyraźniej nie miała nic więcej do powiedzenia, ponieważ wycofała się i usiadła. Teraz do przodu wystąpił Zaranna Gwiazda jasnobrązowy, pręgowany kocur, przywódca Klanu Słowika.

-Ta sama zaraza, która dotknęła Klan Jabłoni, zabrała życia Cichego Echa, Wrzosowej Łuski, Sroczego Pyska, Sikorkowego Skrzydła i Skowroniego Trelu. Nasz klan co prawda jest tak nieliczny jak nigdy dotąd, ale nie całkiem bezbronny. Wojownicy, którzy przeżyli, są silni i gotowi bronić naszego terytorium.- popatrzył wyzywająco po innych przywódcach. Żaden nie rzucił mu wyzwania, więc powiedział jeszcze:

-Sroczy Pysk nie żyje, więc mamy nowego zastępcę. Jest nim Żabi Skok.- Muchomorza Łapa zamruczał imię wojownika razem z pozostałymi kotami, ale w głowie kręciło mu się ze smutku. Nie znał tych kotów, ale mimo wszystko było mu ich żal. Dlaczego Klan Gwiazdy zabrał do siebie tylu wojowników? Czy był zły na Klan Słowika i Klan Jabłoni? 

Na przód wystąpiła Wroni Plusk. Przemawiała jako ostatnia, ponieważ nie była przywódczynią. Nie wydawała się z tego powodu zadowolona, ale ona ostatnio nigdy nie była zadowolona. Muchomorza Łapa wiedział, że miało to coś wspólnego z Szałwiowym Pędem i Paprociową Łapą, ale przytłoczony przez smutek, nie zapytał swojej mentorki o co dokładnie chodziło.

Teraz właśnie uświadomił sobie, że tak właściwie zaniedbał też obowiązki ucznia medyka. Starał się ukrywać swój smutek przed wszystkimi, co chyba dobrze mu wychodziło, bo nikt niczego nie zauważył. Mechanicznie wykonywał polecenia Szałwiowego Pęd, miał potrzebną wiedzę, ale nie wkładał w nic ani odrobiny serca. Ale zaniedbał coś ważniejszego. Przecież obiecał sobie, że zeswata Bursztynową Gwiazdę i Szałwiowy Pęd! Dziwiło go, że reszta klanu nic nie widzi, bo dla niego było oczywiste, że są w sobie zakochani. A przez swoje głupie niby problemy, jego wielkie plany skończyły się na komentarzu ,,ach, ci zakochani”, który im powiedział! Ależ on był idiotą!

Kiedy tak rozmyślał, Wroni Plusk zaczęła mówić, patrząc twardym wzrokiem przed siebie, nie na zgromadzone koty.

-W czasie nowiu odkryliśmy na naszym terytorium lisa. Chcieliśmy wysłać patrol, żeby go przegonił, ale zanim zdążyliśmy to zrobić Paprociowa Łapa, nasz były uczeń medyka i Ostrokrzewiowa Jagoda, świeżo mianowana wojowniczka, poszli, żeby zbierać zioła. Lis ich zaatakował i uśmiercił Paprociową Łapę. Ostrokrzewiowa Jagoda została ranna i utraciła jedno ucho i słuch z jednej strony.- koty słuchały tego z zapartym tchem. Muchomorza Łapa czuł ich zdziwienie, bo przecież nigdy nie zdarzało się, żeby jeden lis był takim zagrożeniem!

-Dzisiaj rano Bursztynowa Gwiazda, Mroźne Tchnienie i Ostra Pokrzywa poszli, żeby przepędzić lisa. Niestety na miejscu okazało się, że są dwa lisy, nie jeden. Przepędzili je, niestety prawdopodobnie poszły w stronę granicy z Klanem Morza. Bursztynowa Gwiazda i Ostra Pokrzywa są ranni i dlatego nie ma ich dzisiaj na zgromadzeniu, ale Szałwiowy Pęd mówi, że oboje całkowicie wyzdrowieją w przeciągu jednego księżyca.- ciekawe. Muchomorza Łapa słyszał, jak Szałwiowy Pęd mówiła, że nie jest pewna, czy Ostra Pokrzywa przeżyje. Zastanawiał się, czy znowu coś mu umknęło, czy to Wroni Plusk oszukuje pozostałe klany.

-Ostrokrzewiowa Jagoda już dochodzi do siebie po ataku.- Muchomorza Łapa oczekiwał, że zastępczyni powie coś jeszcze o Paprociowej Łapie, ale ta przeszła już do dalszych spraw.- Mamy dwójkę nowych uczniów, Trawistą Łapę i Muchomorzą Łapę.- Muchomorza Łapa wyprostował się, kiedy koty miauknęły zgodnie imiona jego i Trawiastej Łapy.- Muchomorza Łapa wybrał sobie wyjątkową drogę w naszym klanie i został nowym uczniem Szałwiowego Pędu.- klany ponownie wymruczały imię ucznia.- Mimo tych problemów klanowi dobrze się powodzi i mamy dużo zwierzyny.- zakończyła Wroni Plusk i usiadła, dając tym samym do zrozumienia, że zakończyła swoje przemówienie.  

Na ten ruch Polna Gwiazda zeskoczyła ze swojego miejsca. Po chwili nikogo już nie było na Pniach Zgromadzeń. Wroni Plusk zaczęła nawoływać Klan Pokrzywy, żeby zebrał się wokół niej, nie dając nikomu czasu na rozmowę z jakimkolwiek kotem z innego klanu. Muchomorzej Łapie kręciło się w głowie od nadmiaru dźwięków, zrobił się chaos, jakiś kot popchnął go to tyłu. Wpadł na coś miękkiego, pachnącego Klanem Pokrzywy i miauczącego ,,ej, złaź ze mnie”, kiedy się na nie wpadło. To coś, jak się okazało, miało na imię Poranny Sen i było bratem Szałwiowego Pędu. 

-Eee… przepraszam, Poranny Śnie.- wyjąkał Muchomorza Łapa i popędził w stronę Wroniego Plusku z Porannym Snem następującym mu na pięty.

Koty czekały najwidoczniej tylko na nich, bo od razu po ich dołączeniu do grupy, Wroni Plusk zarządziła wymarsz. Muchomorza Łapa szybko do niej podbiegł. Przecież nie mógł pójść za Klanem Jabłoni bez wcześniejszego poinformowania zastępczyni. Zastąpił więc jej drogę i wydyszał:

-Pójdę z Winogronowym Świtem do obozu Klanu Jabłoni, dobrze?- zapytał.

-Miałeś skontaktować się z medykiem Klanu Morza, a nie Klanu Jabłoni.- zauważyła Wroni Plusk, podejrzliwie wpatrując się w Muchomorzą Łapę. Uczeń pod wpływem jej spojrzenia zaczął się denerwować. 

-Tak… ale Winogronowy Świt zaproponowała mi pomoc i powiedziała, że mogę z nią iść, i ja się zgodziłem i…- zaczął mówić nieskładnie, ale Wroni Plusk przerwała mu, wzdychając i powiedziała:

-Dobra, idź już. 

Muchomorza Łapa dołączył na tyły Klanu Jabłoni, obok Winogronowego Świtu. Kotka skinęła głowo na znak, że uczeń jest tu mile widziany. Powiedziała coś do niego, ale jej słowa wpadły mu jednym uchem i wyleciały drugim. Rosło w nim coraz mocniejsze postanowienie. Wiedział, że medycy nie mogą mieć partnerów i kociąt, ale czy Szałwiowy Pęd naprawdę nie zasługiwała na szczęście, jakiego mogłaby zaznać u boku Bursztynowej Gwiazdy? Księżyc wciąż świecił jasno, ale jednocześnie na niebie zaczęły pojawiać się pierwsze, różowe prześwity, zwiastując nadejście dnia, kiedy młody uczeń składał sobie przysięgę, że nie dopuści, aby jego mentorka była nieszczęśliwa.

^^^^^^

Szałwiowy Pęd wiedziała, że Bursztynowa Gwiazda jest bezpieczny, a mimo wszystko odkąd Wroni Plusk ruszyła na czele klanu na zgromadzenie, cały czas przy nim czuwała. Kiedy widziała go przed sobą, czuła się lepiej, bezpiecznie. Nawet jeśli spał. Najpierw starannie wyczyściła jego futro z krwi i brudu (tam, gdzie nie oplatały go pajęczyny). 

Kiedy noc zaczęła ustępować dniu, Wroni Plusk wróciła razem z resztą kotów, które poszły na zgromadzenie. Nie było z nią Muchomorzej Łapy. Wyszła ze swojej polanki, żeby wysłuchać tego, co zostało przekazane przez innych przywódców na zgromadzeniu. Z żalem słuchała o śmierci wielu kotów z Klanu Jabłoni i Klanu Słowika. Nasturcjowy Pąk była jej przyjaciółką i to jej odejścia najbardziej było żal Szałwiowemu Pędowi. Wroni Plusk powiedziała jej, a raczej zimno poinformowała, że Muchomorza Łapa poszedł z Winogronowym Świtem do Klanu Jabłoni. Co prawda Szałwiowy Pęd kazała mu zwrócić się ze sprawą maku do medyka Klanu Morza, ale decyzja jaką podjął jej uczeń była równie dobra. 

Później wróciła do przywódcy i zaczęła rozmyślać. Myśli zaprowadziły ją w miejsce, do którego ostatnio często zaglądała. W tym miejscu złożyła swoje uczucia do Bursztynowej Gwiazdy. Nie czuła do tej pory czegoś takiego. Omszony Kwiat powiedziała jej, żeby niezależnie od wszystkiego podążała za głosem serca. Ale czy mogła przewidzieć, jaki los spotka jej córkę? Szałwiowy Pęd zdecydowanie wiedziała, że jej matka nigdy nie byłaby w stanie wymyślić tak dziwnego scenariusza. Medyczka spojrzała w niebo. ,,Czy widzisz mnie, mamo?”- zapytała bezgłośnie. Czy Omszony Kwiat jest na nią zła, czy może jednak popiera jej decyzję? 

Decyzję o tym, żeby wyznać swoje uczucia Bursztynowej Gwieździe. A mimo wszystko Szałwiowy Pęd wciąż się wahała. Gdyby miała jakąkolwiek pewność, że jej zmarła matka popiera uczucia swojej córki, mogłaby być spokojna, nienękana wątpliwościami. Jeśli jej matka wszystko akceptuje, to oznacza, że Klan Gwiazdy też. Co oznacza, że może i Szałwiowy Pęd łamie kodeks medyka, ale mimo tego odnajdzie kiedyś szczęście z Bursztynową Gwiazdą w Klanie Gwiazdy. 

A tego najbardziej pragnęła. 

Powoli jej myśli zanikały, zamieniając się w marzenia. Szałwiowy Pęd zasnęła z nosem wciśniętym w futro Bursztynowej Gwiazdy na piersi, przytulona do niego bokiem. W takiej właśnie pozycji miał ją zastać po wysokim słońcu Muchomorza Łapa wracający z makiem. Uczeń miał wtedy pośpiesznie odłożyć roślinę do magazynku i wycofać się z polanki medyczki, myśląc o tym, że może Szałwiowemu Pędowi i Bursztynowej Gwieździe wcale jego pomoc nie jest potrzebna. 

^^^^^^

Kiedy się obudziła, pierwszym, co zarejestrowała był chlupot fal i szum wody. Przez chwilę cieszyła się tym, że budzi się w pełni wyspana, a towarzyszy jej rzeka graniczna. Słońce ogrzewało jej futro i niwelowało chłód idący od wody. Lekki wietrzyk mierzwił sierść, ale nie było to nieprzyjemne. Piasek, na którym leżała, był ciepły i nagrzany. Chciałaby codziennie się tak budzić. 

I wtedy dotarło do niej, że zasypiała nie nad rzeką, ale na polance medyka, przytulona do Bursztynowej Gwiazdy. A jeśli ktoś zobaczył ją w takiej pozycji? Postawiła uszy i otworzyła oczy. Wiedziała, że musi się obudzić, żeby nikt nie zdążył odwiedzić polanki medyka, kiedy spała. Wzięła głęboki wdech… i zachłysnęła się, kiedy rozpoznała nowy zapach, który teraz towarzyszył innym, dobrze znanym. Tak dawno nie miała okazji go czuć. Odwróciła się i praktycznie na ślepo rzuciła się na kota, który stał za nią. Przewróciła go na ziemię i, mrucząc radośnie, zaczęła wylizywać szare, pręgowane futro. Było jak utkane z gwiazd. Jej duch nareszcie, po tyle sezonach czekania, postanowił ją odwiedzić. Wojowniczka również dołączyła do radosnego mruczenia Szałwiowego Pędu, która zaśmiała się radośnie. Dawno nie czuła się taka szczęśliwa. 

Kiedy wreszcie się uspokoiła, jaj oddech był przyśpieszony. Dopiero teraz zastanawiała się, co tu właściwie robi kotka Klanu Gwiazdy.

-Mamo…- zaczęła i od razu zamilkła, nie wiedząc co powiedzieć.- Mamo.

Oczy Omszonego Kwiatu były pełne szczęścia. Wpatrywała się w swoją córkę, mrucząc tak głośno, że trudno było jej mówić. W końcu podeszła do Szałwiowego Pędu i dotknęła jej nosa swoim. 

-Tęskniłam za tobą.- wymruczała.- Kocham cię.

-Och, mamo!- Szałwiowy Pęd nie mogła wydobyć z siebie nic więcej, kompletnie przytłoczona szczęściem, które wezbrało w jej sercu. Chciało jej się miauczeć ze szczęścia, tak po prostu, co też zrobiła. Przewróciła się na grzbiet i przeturlała kilkakrotnie brudząc sobie futro piaskiem i cały czas piszcząc ze szczęścia jak mały kociak. W końcu wpadła na Omszony Kwiat i przewróciła ją na ziemię. Zatrzymały się przytulone, tuż przy nurcie rzeki.

-Też cię kocham.- wymruczała prosto w jej futro.- Bardzo. Chwilami myślałam, że już nigdy cię nie zobaczę.- wtuliła swoją głowę głęboko w futro Omszonego Kwiatu i potarła nią kilkakrotnie, starając się okazać całą miłość, jaką do niej czuła. 

Przez chwilę leżały tak wtulone w siebie. Wystarczyła im tylko swoja obecność, nie musiały rozmawiać. W końcu to Omszony Kwiat odsunęła się na długość dwóch myszy i zapytała, z niegasnącą radością w głosie:

-Nie zastanawia cię, dlaczego postanowiłam cię odwiedzić?

-A jest jakiś konkretny powód?- zapytała Szałwiowy Pęd, chociaż tak naprawdę wiedziała, że musi być.

-Tak. Inaczej nie mogłabym się z tobą spotkać.- Omszony Kwiat przerwała i przybrała bardziej poważny wyraz pyska.- Muszę się śpieszyć, niedługo musisz się obudzić. Wiem, że masz pewne wątpliwości co do ciebie i Bursztynowej Gwiazdy.- Szałwiowy pęd cała zesztywniała i z napięciem czekała na dalsze słowa matki.- Co prawda złamiesz kodeks medyka, ale nie bez powodu powiedziałam ci kiedyś, że powinnaś słuchać wyłącznie serca. Klan Gwiazdy w żaden sposób cię za to nie ukarze i w przyszłości powitamy cię u siebie.- Szałwiowy Pęd wpatrzyła się w nią z otwartym pyskiem. Co? Klan Gwiazdy po prostu akceptuje jej uczucia? Miauknęła głośno z radości.

-Dziękuję!- zawołała.- Dziękuję ci, mamo.

-Cicho.- przerwała jej Omszony Kwiat.- Mam cię jeszcze ostrzec. Nikt nie może się dowiedzieć o tym, że jesteście razem. Nigdy. Klan Gwiazdy jest tolerancyjny, ale koty klanów nie. Musisz bardzo uważać. 

Szałwiowy Pęd tylko kiwnęła ze zrozumieniem głową. Już wcześniej zdawała sobie z tego sprawę. Wiedziała, że będzie trudno jej i Bursztynowej Gwieździe, ale czy miłość nie jest warta poświęceń? Omszony Kwiat zerknęła na niebo i przytaknęła, jakby ktoś do niej coś mówił. 

-Muszę iść.- powiedziała.- Powodzenia. Daję ci słowo, że jeszcze kiedyś się zobaczymy.- rozstanie było dla Szałwiowego Pędu tym boleśniejsze, że była ze swoją matką tak krótko razem. Ale wiedziała, że to nieuniknione, że czekają na nią żywi, czeka Bursztynowa Gwiazda i czeka miłość.

-Żegnaj, mamo.- miauknęła już do siebie, ponieważ Omszony Kwiat chwilę wcześniej rozpłynęła się w powietrzu. 

^^^^^^

Szałwiowy Pęd otworzyła oczy wciąż jeszcze mając przed nimi postać swojej matki. Nigdy w życiu nie była jeszcze tak zadowolona. Klan Gwiazdy dał jej swoje błogosławieństwo, mogła teraz wreszcie być szczęśliwa!

Słońce właśnie zachodziło i pierwszą myślą, jaka zaświtała w głowie medyczki było to, że Muchomorza Łapa na pewno już wrócił i zapewne ją widział. Będzie musiała go o to ostrożnie wypytać. Jeśli wrócił niedługo po jej zaśnięciu, przynajmniej miał kto zająć się klanem.

Od razu jej wzrok skierował się na pysk Bursztynowej Gwiazdy śpiącego tuż obok niej. Wyglądał wtedy tak spokojnie. Zaczęła sobie wyobrażać, jak powie mu o swoich uczuciach…

Jak to spał, jeżeli miał otwarte oczy?

Wgapiła się w niego, nagle nie mogąc wydobyć z siebie ani piśnięcia. W końcu to on musiał przerwać narastającą, niezręczną ciszę. Niezręcznym komentarzem, biorąc pod uwagę to, co chciała mu powiedzieć Szałwiowy Pęd.

-Oplotłaś mnie, jakbyś chciała uniemożliwić mi poruszanie się.- miauknął.- Czyżbyś chciała mnie uwięzić?- jego głos był na razie słaby, ale to, że mimo wszystko miał siłę żartować, wróżyło dobrze.

-Ochh… ehm… tak…- robiło się coraz bardziej niezręcznie. Cisza była ciężka jak wielkie drzewo. Bardzo wielkie drzewo. Szałwiowy Pęd zaczęła przestępować z łapy na łapę. Jeżeli tak ma wyglądać ich związek, to ona bardzo dziękuje. Nagle Bursztynowa Gwiazda westchnął z rezygnacją.

-Nie możesz odezwać się pierwsza, prawda?- miauknął.- Więc ja ci coś powiem.- kontynuował, nie dając jej czasu na odpowiedź.- Kiedy straciłem życie i ukazał mi się Klan Gwiazdy, Wrzosowy Kwiat, wiesz, moja matka- zerknął na nią niepewnie, ale Szałwiowy Pęd wiedziała.- powiedziała mi bardzo ciekawą rzecz.- zamilkł, a medyczka czekała, żeby powiedział coś jeszcze. Jednak kocu najwyraźniej postanowił nie dokańczać swojej wypowiedzi.

-Jaką rzecz?- zapytała w końcu Szałwiowy Pęd drżącym głosem. Bursztynowa Gwiazda milczał uparcie, a medyczka nie pytała ponownie. W końcu pręgowany kocur zwrócił głowę w stronę kotki i zrobił najbardziej niespodziewaną rzecz, jaką w ogóle mógł zrobić.

-Kochasz mnie?- zapytał, a oczy Szałwiowego Pędu zrobiły się dwa razy większe, przynajmniej medyczka tak sądziła. Przez krótki moment patrzyła na niego w szoku, niezdolna wydobyć z siebie żadnej odpowiedzi. 

-Czy cię kocham?- powtórzyła w końcu z niedowierzaniem w głosie. Bursztynowa Gwiazda zrobił zawiedzioną minę, więc szybko miauknęła:

-A czy jesteś ślepy, że tego nie zauważyłeś? 

-Czyli mnie kochasz?- zapytał powtórnie, niedowierzająco przywódca.

Szałwiowy Pęd zamiast odpowiedzieć przytuliła pysk do jego pyska, mruczała tak głośno, że trudno było jej mówić. Zachęcony przez nią, Bursztynowa Gwiazda również zamruczał donośnie.

-Oczywiście, że tak.- szepnęła prosto w jego ucho.

_________________

2805 słów

offf... chyba najdłuższy jak dotąd rozdział

ostatnią scenę piasałam cztery razy i mam nadzieję, że jakoś wyszła

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top