Rozdział 6

-Niech wszystkie koty zdolne do samodzielnego polowania zbiorą się pod Stertą Gałęzi na spotkanie klanu!- zawołał Bursztynowa Gwiazda.

Szałwiowy Pęd przysiadła na Stercie Gałęzi obok niego. Od razu po odwiedzinach u Ostrokrzewiowej Jagody, przywódca zdecydował się zwołać zebranie. Omówili ten temat w drodze i postanowili nie wspominać o chorobie Paprociowej Łapy. Bursztynowa Gwiazda obawiał się, że wszystkie koty zaczną obwiniać Szałwiowy Pęd o jego śmierć. Medyczka zastanawiała się, dlaczego aż tak bardzo mu zależy, żeby nikt nie powiedział o niej złego słowa. Była mu za to wdzięczna, ale wciąż nie wiedziała, dlaczego tyle dla niej robi. 

-Mam jedną dobrą i jedną złą wiadomość.- miuknął donośnie Bursztynowa Gwiazda.- Niestety, zacznę od tej złej. Na dzisiejszym patrolu, kiedy szukaliśmy Paprociowej Łapy, znaleźliśmy zamiast ciała jego kości. Nie możemy odprawić nad nim czuwania, a potem go pochować, ale, Szałwiowy Pędzie, zechciałabyś powiedzieć kilka słów?

Medyczka w ogóle nie była przygotowana. Jeśli nie ma ciała, nie ma też przemów. Spojrzała na niebo, gdzie słońce właśnie zachodziło, szukając natchnienia u Klanu Gwiazdy. 

-Paprociowa Łapa był radosny, mądry i lojalny. Mogliśmy mieć w nim oparcie jako w przyjacielu i medyku. Nigdy nas nie zawiódł i mogłby dostąpić wielkiej przyszłości.- wypowiadała jedno kłamstwo za drugim.- Wśród naszych przodków odnalazł ponownie radość i miłość.- tylko że od nigdy nie mógł dostąpić wielkiej przyszłości, na ogół nie można było mieć w nim oparcia i to wcale nie było tak, że nigdy nie zawiódł Szałwiowego Pędu. Medyczka miała ochotę odgryźć sobie ogon. Nie wolno jej tak myśleć! 

Na polanie nastała cisza, przerywana tylko szumem liści i biciem serc wielu kotów. Przerwał ją Bursztynowa Gwiazda.

-Jutro rano ja, Mroźne Tchnienie i Ostra Pokrzywa pójdziemy przegonić tego lisa z terytorium Klanu Pokrzywy.- wybrane przez niego koty skinęły głowami, ale Szałwiowy Pęd dostrzegła ich przestraszone miny. Po tym co usłyszeli, żaden z kotów nie miał ochoty na walkę z drapieżnikiem. 

-Teraz pora na dobrą wiadomość.- kontynuował Bursztynowa Gwiazda, starając się mówić radośnie.-Dzisiaj nadszedł dzień, kiedy klanowi przybędzie dwójka nowych uczniów. Trawko, podejdź tutaj.- szara kotka opuściła swoje miejsce przy Chabrowym Oku i podbiegła do Sterty Gałęzi. Kiedy się zatrzymała, zaczęła przestępować z łapy na łapę.

-Malinowa Chmuro! Jesteś już gotowa na przyjęcie pierwszego ucznia. Wierzę, że przekażesz Trawiastej Łapie wszystko, czego się nauczyłaś.- rudo- biała kotka podeszła do swojej uczennicy i zatknęła się z nią nosem. 

-To jeszcze nie koniec.- powiedział Bursztynowa Gwiazda.- Muchomrek wybrał wyjątkową drogę w klanie. Powiedział mi, że chce zostać uczniem medyka, a Szałwiowy Pęd to potwierdziła. Muchomorku, podejdź tutaj.- kociak podszedł spokojnie, pewnym krokiem. Jego futro zśniło srebrzyście, w oczach odbijało się światło.

Nagle Szałwiowy Pęd zobaczyła wokół niego półprzezroczyste sylwetki, jakby utkane z gwiazd. Duchy przodków, zamieszkujące Klan Gwiazdy. Medyczka rozpoznała pośród nich Gruszkowego Nosa, prowadzącego przyszłego ucznia medyka na ceremonię. Teraz była pewna, że Muchomorka czeka wielka przyszłość, długie życie medyka, którego drogę błogosławi Klan Gwiazdy. 

Na chwilę wzrok Gruszkowego Nosa skierował się na nią. Dostrzegła w nim dumę z niej i z Muchomorka. ,,Przeznaczona jest mu wielkość, jakiej jeszcze nie doświadczyliście’’- rozległ się w jej głowie głos, ale była pewna, że nikt inny go nie usłyszał. Mrugnęła, a kiedy znowu otworzyła oczy, duchy Klanu Gwiazdy zniknęły i Muchomorek stał sam, drżąc w obliczu zmiany, jaka go czekała. 

-Muchomorza Łapo!- zawołała mocnym głosem Szałwiowy Pęd.- Czy przyjmujesz brzemię ucznia medyka?

-Tak. Przyjmuję.- odpowiedział pewnie Muchomorza Łapa, a nikt nie wątpił w to, że mówi z serca. Szałwiowy Pęd zeskoczyła ze Sterty Gałęzi, lądując tuż przy swoim nowym uczniu i zetknęła się z nim nosem. W jej głowie brzęczały słowa Gruszkowego Nosa. Muchomorza Łapa zostanie medykiem, jakim niegdy nie był Gruszkowy Nos i nigdy nie będzie Szałwiowy Pęd. A teraz rozpoczynała się jego długa droga do spełnienia przepowiedni. 

-Muchomorza Łapa! Muchomorza Łapa!- wiwaty kotów odprowadzały ich, kiedy wycofywali się na swoje miejsce na obrzeżu klanu.

***

Kiedy Bursztynowa Gwiazda zeskoczył ze Stery Gałęzi, zaczął przeczesywać wzrokiem rozchodzące się koty. W końcu dostrzegł Wroni Plusk, odchodzącą w stronę legowiska wojowników. 

-Wroni Plusku!- zawołał, no co kotka odwróciła głowę. Machnął ogonem, dając jej znak, że chce z nią porozmawiać. Nie do końca umiał przewidzieć jej reakcję na wieści, że Paprociowa Łapa był chory, a mimo wszystko Szałwiowy Pęd wysłała go do lasu. Jednak mimo wszystko Wroni Plusk powinna to wiedzieć. Teraz zastępczyni podeszła do niego.

-Tak? Jest coś, co mogę zrobić?- zapytała. 

-Nie.- odpowiedział Bursztynowa Gwiazda.- Znaczy tak. Chodź do mojego legowiska. Chciałem z tobą porozmawiać.- Wroni Plusk skinęła głową i weszła w tunel w ślad za przywódcą. Kiedy zeszli na dół, Bursztynowa Gwiazda stwierdził, że najlepiej będzie, jeśli od razu zacznie.

-Chciałem ci powiedzieć, że poza mną i Szałwiowym Pędem klan nie zna całej prawdy. Szałwiowy Pęd 

powiedziała mi dzisiaj, że Paprociowa Łapa był chory i przez to chodził rozkojarzony i zapominał prostych rzeczy. Kiedy miał wrócić z lasu, chciała nam o tym powiedzieć i myślała o tym, żeby dołączył do starszyzny albo…- w tym momencie zdał sobie sprawę z tego, że zastępczyni go nie słucha. Jej myśli zatrzymały się pewnie na drugim zdaniu.

-I mimo tego wysłała go do lasu na pastwę lisa?!- zawołała gniewnie Wroni Plusk, bijąc ogonem o ziemię. 

-Nie denerwuj się…- zaczął Bursztynowa Gwiazda, ale niestety nie mógł skończyć, ponieważ Wroni Plusk wykrzyczała wściekle:

-Mam się nie denerwować?! Ona zabiła mojego kociaka!- w tym momencie odwróciła się zamaszyście.- Pokażę jej, gdzie jest jej miejsce!

Wroni Plusk wybiegła z legowiska i wypadła na zewnątrz, biegnąc ku polanie medyczki. Bursztynowa Gwiazda podążał o długość ogona za nią. Koty oglądały się za nimi, Zimorodkowe Skrzydło zawołała z niepokojem w głosie:

-Co się stało?!- kiedy nie otrzymała odpowiedzi, cofnęła się wgłąb żłobka, skąd widać było tylko jej niebieskie, święcące zaniepokojeniem oczy. Razem z nią schowała się Rozbrzmiewający Trel, wystawiając z wąskiego przejścia tylko głowę. 

Wroni Plusk znacznie wyprzedziła Bursztynową Gwiazdę i wpadła na polankę medyka. Bursztynowa Gwiazda dosłyszał jej wrzask wściekłości i zaraz potem zaskoczone syknięcie Szałwiowego Pędu. Koty, słysząc to doskoczyły bliżej, aby zobaczyć, co się dzieje. Bursztynowa Gwiazda zawołał do nich, że on sam to załatwi, po czym przekroczył barierę z pokrzyw.

Zastał Szałwiowy Pęd i Wroni Plusk splecione w jednym kłębie futra, zębów i pazurów. Mimo że szara kotka była medyczką, Burtsztynowa Gwiazda wiedział, że uczyła się walki pod okiem Wysokiej Pokrzywy. Teraz broniła się zaciekle. Ostrokrzewiowa Jagoda, która powinna leżeć na posłaniu, stała ze zjeżonym futrem, osłaniając Muchomrzą Łapę, nieznającego jeszcze żadnych ruchów bitewnych własnym ciałem. Bursztynowa Gwiazda nie mógł skoczyć, ponieważ mógłby zranić przy tym Szałwiowy Pęd, poczekał więc, aż Wroni Plusk będzie w większym bezruchu. I tak się stało po chwili. Zastępczyni przygniotła do ziemi medyczkę. Bursztynowa Gwiazda nie zdążył się przekonać, czy Szałwiowy Pęd zdołałaby się uwolnić, ponieważ w tym momencie rzucił się na Wroni Plusk, zwalając ją z łap. Przednimi łapami stanął na jej piersi. Kotka wyrywała się, ale przywódca był od niej silniejszy. 

-Co w ciebie wstąpiło?- wysyczał.- Uspokój się!

Wroni Plusk jeszcze przez chwilę się szarpała, ale w końcu dała sobie spokój i przestała się ruszać. Bursztynowa Gwiazda powoli, z wahaniem puścił ją. Zastępczyni stanęła na łapach. 

Przywódca odwrócił się w stronę, gdzie zostawił Szałwiowy Pęd. Medyczka właśnie wylizywała rozcięcie na swoim barku. Muchomorza Łapa wyjmował jakieś zioła z magazynku, a Ostrokrzewiowa Jagoda wpatrywała się ze złością w matkę. Kiedy Szałwiowy Pęd uniosła głowę w jej spojrzeniu była taka ilość żalu, bólu i złości, że Bursztynowa Gwiazda pomyślał, że rozpadnie się od środka. 

***

 -Na pewno dobrze się czujesz?- Szałwiowy Pęd zapytała po raz chyba setny Ostrokrzewiową Jagodę. Wojowniczka upierała się, że chce sobie sama przynosić zdobycz i nie musi leżeć na swoim posłaniu przez cały czas.

-Nic mi nie jest!- przekonywała kotka.- Znaczy, poza tym, że nie mam jednego ucha, nic mi nie jest. 

- I nie będziesz wychodzić z obozu?- spytała podejrzliwie medyczka.

-W życiu!- Ostrokrzewiowa Jagoda energicznie pokręciła głową. Szałwiowy Pęd przez dłuższą chwilę przypatrywała się jej czujnie.

-Dobrze!- warknęła w końcu, ale nie była zła na wojowniczkę.- Niech ci będzie!

Odwróciła się, chcąc wrócić na polanę i zjeść posiłek razem z Porannym Snem… albo Bursztynową Gwiazdą. I wtedy do jej uszu dotarł wrzask i przed oczami mignęło jej czarne futro. Zanim zdążyła się zdziwić, napastnik uderzył w nią i Szałwiowy Pęd rozpoznała Wroni Plusk. Syknęła z zaskoczeniem, powalona na trawę przez zastępczynię. Kątem oka dostrzegła, że Ostrokrzewiowa Jagoda staje w pozycji obronnej przed Muchomorzą Łapą. Poczuła ból w prawym barku, Wroni Plusk właśnie przejeżdżała po nim pazurami.

-Zabiłaś Paprociową Łapę!- wysyczała takim tonem, że Szałwiowy Pęd zadrżała. To była prawda, to przez nią zginął, ale to nie oznaczało, że medyczka również chce dołączyć do Klanu Gwiazdy. Wroni Plusk rozproszyła się i szara kotka wykorzystała to, aby wyrwać się spod jej pazurów i skoczyć na nią. Potoczyły się po ziemi wrzeszcząc. Szałwiowy Pęd nie łudziła się, że ma jakieś szanse z czarną kotką. Znała tylko podstawy walki, medykom nie było to zwykle potrzebne. Miała jednak nadzieję, że ktoś przybędzie jej na pomoc. Drapała na oślep trafiając tylko na grube futro. W końcu Wroni Plusk ponownie przygniotła ją do ziemi. Szałwiowy Pęd prychnęła wściekle i szarpnęła się. 

Przez chwilę pomyślała, że jej działanie przyniosło efekt, ponieważ Wroni Plusk przestała ją przyciskać do ziemi. Trwało to jednak tylko moment, ponieważ prawie od razu przed oczami przetoczyło jej się brązowe, pręgowane futro i poczuła zapach Bursztynowej Gwiazdy. Uratował ją! Mogła się tego po nim spodziewać. 

Przez chwilę zbierała siły, po czym wstała na łapy. Usiadła, schyliła głowę i zaczęła dokładnie wylizywać rozcięcie pozostawione jej przez Wroni Plusk. 

-Co w ciebie wstąpiło?- usłyszała cichy, pełen złości syk Bursztynowej Gwiazdy. Zerknęła w jego stronę. Wroni Plusk wiła się pod przywódcą, który stał przednimi łapami na jej piersi.- Uspokój się!- Szałwiowy Pęd patrzyła na to z lekkim niepokojem. Nie była pewna, czy zaraz nie zostanie znowu zaatakowana. Kiedy zastępczyni się uspokoiła, medyczka odetchnęła i wróciła do przerwanej czynności, jakdnak dalej czujnie nasłuchiwała. 

Może lepiej byłoby, gdyby Wroni Plusk jednak zadała jaj większy ból. Szałwiowy Pęd zasługiwała na to. W końcu zabiła kociaka zastępczyni. Zapewne z tego powodu nie zostanie przyjęta do Klanu Gwiazdy. I dobrze, nie zasługuje na to, żeby przebywać wśród tych wszystkich dobrych, lojalnych wojowników. 

Jej żal i wściekłość na siebie powróciły. Miała ochotę płakać jak mały kociak. 

Po chwili poczuła na sobie wzrok. Wiedziała, że to Bursztynowa Gwiazda. Kiedy podniosła głowę okazało się, że miała rację. Była pewna że w jej oczach jest widoczne zbyt dużo uczuć, ale jakoś jej to nie obchodziło. Wpatrywała się w oczy Burszynowej Gwiazdy i z zaskoczeniem stwierdziła, że właśnie jego teraz potrzebuje najbardziej. Była tak zdziwiona tym odkryciem, że zapomniała się odezwać i patrzyła się na niego z szokiem wypisanym na pysku. W końcu przywódca przerwał dziwną ciszę, która 

zapadła.

-Nic ci nie jest, Szałwiowy Pędzie?- zapytał kocur. 

Wtedy właśnie medyczka zdała sobie sprawę jak dziwnie musiała wyglądać.  Gwałtownie opuściła głowę i zaczęła zapamiętale myć rozcięcie, zadane jej przez Wroni Plusk.

-Wszystko w porządku.- miauknęła. Muchomorza Łapa upuścił cos przyniej. Szałwiowy Pęd rozpoznała liście skrzypu. 

-Te będą dobre?- spytał uczeń. 

-Tak.- odpowiedziała.- Zobacz, czy nic nie jest Wroniemu Pluskowi.- Muchomorza Łapa popatrzył na nia z niedowierzaniem i chyba zamierzał soć powiedzieć, ale w ostatniej chwili się powstrzymał. 

-Dobrze.- miauknął cicho i podszedł do zastępczyni. 

Szałwiowy Pęd przeżuła liście na papkę i nałożyła na swoją ranę. Wroni Plusk miała kilka mniejszych rozcięć, ale nie było potrzeby nakładania maści. Medyczkę przerażało, że kotka będzie musiała ponieść konsekwencje swojego ataku, chociaż był w pełni uzasadniony i szara kotka wcale nie miała jej tego za złe.

- Nie możemy powiedzieć o niczym klanowi.- powiedział Bursztynowa Gwiazda, patrząc wymownie na Wroni Plusk.- Mam nadzieję, że to, co się wydarzyło, zostanie między nami. 

   

-Coś musisz powiedzieć klanowi.- prychnęła Wroni Plusk.- Przecież słyszeli, że walczymy. 

-Nie muszę. A tobie nie wolno zbliżać się do Szałwiowego Pędu. Nie rozumiem, dlaczego musiałaś ją zaatakować.

Szałwiowy Pęd doskonale to rozumiała, ale postanowiła nic nie mówić. Bursztynowa Gwiazda by się z nią nie zgodził. Milczała, wpatrując się w swoje łapy smętnym wzrokiem. Była absolutnie beznadziejna. 

-Oczywiście!- warknęła Wroni Plusk, z cierpiętniczą miną.- I tak nie mam zamiaru przebywać w jej towarzystwie.- mówiła tak, jakby Szałwiowy Pęd nie stała trzy koty od niej. Jakby nie istaniała.- Idę na polowanie.- prychnęła czarna kotka. Odwróciła się tyłem i odmaszerowała na sztywnych łapach. 

Szałwiowy Pęd patrzyła za nią, zastanawiając się, jak wszystko mogło się posypać w tak szybkim tępie. Poruszała się, dopiero wtedy, gdy zastępczyni zniknęła jej z oczu i wyszła na główną polanę obozu. Medyczka słyszała wiele zmieszanych ze sobą pytających miauknięć. Popatrzyła na Burstzynową Gwiazdę, jakby był jej ostatnią szansą na ratunek. Biła się z myślami. Nie wiedziała, czy może do niego podejść. Bardzo pragnęła być blisko niego. Była pewna, że pręgowany 

kocur byłby w stanie ją pocieszyć.        

Ale, z drugiej strony, zbiła Paprociową Łapę. Tegp się nie wybacza. Bursztynowa Gwiazda już wcześniej przekonywał ją, że to nie jej wina. Ale zawsze mógł zmienić zdanie. Na jego miejscu Szałwiowy Pęd trzymałaby się od siebie jak najdalej. Odpowiedź dostrzegła w jego oczach. Patrzył na nią ze współczuciem i troską. 

Szałwiowy Pęd obejrzała się na Muchomorzą Łapę. Stał zmieszany obok Ostrokrzewiowej Jagody. Miał zabawny wyraz pyska, ale kotce ani trochę nie było teraz do śmiechu. Stwierdziła, że później będzie musiała mu to wszystko dokładnie wyjaśnić. Podeszła do Bursztynowej Gwiazdy i miauknęłą cicho:

-Dziękuję.

-Za co?- spytał kocur. 

-Za to, że mnie uratowałeś.- powiedziała, zanim zdążyła skonsultować się z mózgiem. Nie zamierzała być ckliwa, a na to się zanosiło. 

-Wroni Plusk zareagowała zbyt gwałtownie.- Bursztynowa Gwiazda spoważniał.- Powiedziałem jej- zerknął na Muchomrzą Łapę i Ostrokrzewiową Jagodę.- o tym, co mi mówiłaś, a ona się wściekła.

-Mówiła, że zabiłam Paprociową Łapę. I miała rację. To moja wina.- wyrzuciła z siebie. Czuła się okropnie. Teraz zacznie zasypywać Bursztynową Gwiazdę własnymi problemami. 

-To nie prawda.- stwierdził Bursztynowa Gwiazda.- Mówiłem ci przecież. Paprociową Łapę zabił lis, nie ty. 

Szałwiowy Pęd bardzo chciałaby w to uwierzyć. Ale nie potrafiła. Mimo wszystko pewność Bursztynowej Gwiazdy dodała jej otuchy. Może jutro rano poczuje się lepiej i zje z nim posiłek. W tym momencie zostawało jej tylko wyjaśnić wszystko Muchomrzej Łapie i samotnie walczyć ze swoimi wyrzutami sumienia.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top