Rozdział 3
- Twoją matką?
- Tak, nie będziemy o tym rozmawiać. - Uciął kocur.
Migoczące Futro leżała na zimnej ziemi. Spróbowała się ruszyć, ale przeszył ją ból. Zawsze to ona leczyła koty, a nie koty ją.
- Skręcona łapa. - Podsumował kocur.
- Wiem przecież! - Skłamała kotka. Nie chciała wyjść na głupią, bo skręcone łapy to podstawy wszelkiej medycyny. - Kiedy będę mogła stąd wyjść?
- Jutro, wszechwiedząca medyczko. - Odburknął kocur, jednak medyczka zauważyła lekkie rozbawienie w jego oczach. Ale jak wytłumaczę klanowi czemu mnie tak długo nie było? - Pomyślała - Pręgowana Łapa mnie potrzebuje. Klan mnie potrzebuje, co jeżeli coś się komuś stanie, akurat wtedy, kiedy ja leżę ze skręcona łapą? A co jeśli coś się stanie Słonecznemu Pióru?
Spróbowała ruszyć łapą. Przeszył ją jeszcze większy ból niż przedtem. Syknęła z bólu i ze złości. Kocur zignorował ją i dalej majstrował przy wszelkich rodzajów ziołach.
- Gdzie ja jestem. I do czego mi informacja, że jesteś synem Migoczącej Wody?
Kocur znieruchomiał.
- Posłuchaj mnie uważnie. Tutaj nie wspomina się jej imienia. W ogóle się tu nie wspomina o Klanie Gwiazdy. Powiedziałem ci to już wcześniej i nie mam zamiaru powtarzać jeszcze raz. Znajdujesz się w Skrytym Drzewie.
- Skrytym Drz...
- Ciiiiiiii! Jeszcze usłyszą, powiedziałem ci co chciałaś, a teraz cicho bądź, jasne?
Medyczka nie była zadowolona, jednak kocur miał rację. Opowiedział jej wszystko co chciała, ale czym jest Skryte... Skryte Drzewo! Różane Skrzydło coś mi opowiadała gdy byłam kociakiem. Migoczące Futro niespokojnie zamknęła oczy. Otworzyła je i nie wyczuła żadnego kota w pobliżu.
- Co się stało?
- O! Świetnie, że się obudziłaś, mam nadzieję, że umiesz się skradać. Musimy przekraść się do lasu. Wspinać się nie potrafisz? - Dodał kocur gdy spojrzał na kotkę.
- Wspinać się potrafię, ale nie tuż po przebudzeniu!
- Cóż, będziesz musiała się nauczyć. Tam masz wejście po korze. Będzie ci łatwiej niż po kamieniu. - Zadrwił kocur widząc próby medyczki. Migoczące Futro obrzuciła go oburzonym spojrzeniem, jednak kocur trochę ją rozbawił.
Po chwili kotka znajdowała się na górnej dziupli w drzewie.
- Piękny widok. - Zamruczała.
- Tak... - Odpowiedział sennie kocur. Medyczka spojrzała mu w oczy. Dopiero teraz zobaczyła jego wrzosowe , tak podobne do jej oczy. Mila chwila szybko minęła. Kocur zeskoczył z drzewa, ocierając się przy tym futrem o jej futro.
- Chodź! Mówiłaś, że śpieszy ci się do pobratymców! - Zawołał kocur po czym pobiegł w las, medyczka zeskoczyła z drzewa i ruszyła za nim.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top