Rozdział Szósty

Jeżynową Gwiazdę szybko zmorzył sen. Gdy otworzył oczy, znalazł się w wielkim, starym lesie. W miejscu, które dobrze znał, ale które nadal przepełniało go niepokojem. 

- Jesteś - Tygrysia Gwiazda jak zwykle siedział na ziemi z ogonem owiniętym wokół łap. Bursztynowe oczy wpatrywały się w Jeżynową Gwiazdę nie zdradzając żadnych emocji.

- Gdzie Jastrzębi Mróz? - zapytał Jeżynowa Gwiazda, rozglądając się w około. Jednak wśród nagich drzew nie zauważył przyrodniego brata.

- Dzisiaj nie przyjdzie - odparł Tygrysia Gwiazda. Zamilkł na chwilę, wyraźnie oczekując odpowiedzi syna. Ten jednak się nie odezwał. - Nie ufasz mi.

To nie było pytanie, tylko stwierdzenie. Jeżynowa Gwiazda otworzył szerzej oczy. Już chciał zaprzeczyć, kiedy zdał sobie sprawę z tego, że co prawda szanował ojca, ale nie mógł powiedzieć, by darzył go zaufaniem. Czuł jakby między nimi istniała jakaś bariera. Odczuwał pewien niepokój za każdym razem gdy spotykał się z Tygrysią Gwiazdą, chociaż starał się tego nie okazywać.

- To dlatego, że jestem mordercą? Że siłą zdobyłem przywództwo? - zapytał otwarcie Tygrysia Gwiazda oschłym tonem.

- To nie takie proste! - próbował usprawiedliwić się Jeżynowa Gwiazda. Właściwie sam nie wiedział, co było powodem nieufności, jednak nie chciał tego przyznać. Tygrysia Gwiazda prychnął pogardliwie i miauknął:

- Oczywiście, że nie. Ale twoje wahanie może zepsuć wszystko. Musisz być zdecydowany. Nie po to planowałem, byś wszystko zepsuł swoją głupotą! Wybrałeś ścieżkę, chyba teraz z niej nie zejdziesz?

- Nie, ale...

- W takim razie rób, co ci mówię i nie narzekaj.

- Nie narzekam! - zaprzeczył Jeżynowa Gwiazda - Po prostu... Zawładnięcie lasem nie jest warte takiego poświęcenia!

- Nie jest warte?! - odrzekł zaskoczony Tygrysia Gwiazda, jeżąc sierść.

- Daj mi dokończyć! Nie mam takich ambicji jak ty, rozumiesz?

Tygrysia Gwiazda nieco wygładził sierść, jednak nadal widać było jaki jest zły. Natomiast Jeżynowa Gwiazda stał wyprostowany, przygotowany na reakcję ojca. Jednak ta była inna, niż się spodziewał.

- Zawsze byłeś dla mnie rozczarowaniem - powiedział z wyraźną pogardą, niemal wypluwając słowa. - Jastrzębi Mróz od początku był odważny i pewny siebie, nigdy się nie poddawał. Natomiast ty byłeś zbyt tchórzliwy, by zrobić krok w przód!

Tego już było za wiele. Jeżynowa Gwiazda poczuł się, jakby zalała go fala lodowatej wody. Wysunął pazury i wbił je w ziemię. Tygrysia Gwiazda po prostu nim pomiatał. Normalna osoba w takiej sytuacji odwróciła by się, stwierdziła, że już nie będzie słuchać Tygrysiej Gwiazdy. Jednak Jeżynowa Gwiazda czuł coś wręcz przeciwnego. Z jednej strony był wściekły na ojca, ale z drugiej odczuwał wielki żal. Był gorszym synem od Jastrzębiego Mroza. Dopiero teraz zrozumiał, jak ważne było dla niego to, by Tygrysia Gwiazda był z niego dumny.

- To nieprawda... - wyjąkał Jeżynowa Gwiazda.

- Miałem duże nadzieje co do ciebie, ale najwyraźniej się myliłem.

- Mylisz się! Zabiłem przecież Ognistą Gwiazdę.

- Z pomocą Jastrzębiego Mroza!

Jeżynowa Gwiazda już otwierał pysk, ale zaraz go zamknął. Nie przychodziła mu do głowy żadna riposta. Tygrysia Gwiazda wbił w niego pełne rozczarowania spojrzenie.

- Powinienem przewidzieć, że stchórzysz - warknął przez zęby, po czym rozpłynął się w powietrzu.

Jeżynowa Gwiazda został sam. Wziął kilka głębokich wdechów, by uspokoić emocje. Cała złość ulotniła się, pozostawiając jedynie żal i smutek.

Zawiodłem go - pomyślał - Zawiodłem własnego ojca! Czemu nie mogę być taki jak Jastrzębi Mróz? Choć raz czegoś nie zepsuć?

Ze zrezygnowaniem machnął ogonem. Nie mogę tak tego zostawić. Muszę coś zrobić, by odzyskać szacunek Tygrysiej Gwiazdy... O ile starczy mi odwagi - pomyślał z goryczą.

***

Następny księżyc dla Klanu Pioruna minął spokojnie, ale nie dla Jeżynowej Gwiazdy. Przywódca wielokrotnie próbował spotkać się z Tygrysią Gwiazdą we śnie, jednak kocur nigdy nie przychodził, jakby unikał syna. Uczucie bezsilności było nie do wytrzymania, a i tak Jeżynowa Gwiazda nie mógł przestać o tym myśleć.

Także tego poranka zanurzył się w myślach. Z zamyślenia wybudził go nagle pełen niezadowolenia syk. Jeżynowa Gwiazda podniósł głowę. Na polanie treningowej Brzozowa Łapa przyszpilił do ziemi Jagodową Łapę. Młodszy uczeń bez powodzenia próbował się wyrwać.

- Wystarczy - miauknął Jesionowe Futro do swojego ucznia. Brzozowa Łapa posłusznie cofnął się o kilka kroków, by kremowy uczeń mógł wstać. 

- To nie w porządku! - zawodził Jagodowa Łapa - Brzozowa Łapa jest ode mnie większy, jest prawie wojownikiem! To logiczne, że wygrywa.

- Na polu bitwy będziesz walczyć z o wiele starszymi i bardziej doświadczonymi kotami - zauważył Jeżynowa Gwiazda. Starał się brzmieć spokojnie, jednak narzekania ucznia bardzo go irytowały.

Jesionowe Futro kiwnął głową.

- Musisz wiedzieć, jak radzić sobie w takich sytuacjach - miauknął.

Jeżynowa Gwiazda rzucił szaremu wojownikowi przelotne, niechętne spojrzenie. A ciebie kto pytał o zdanie? - pomyślał. Jesionowe Futro najwyraźniej niczego nie zauważył, albo doskonale to ukrywał. Jak gdyby nigdy nic przywołał do siebie Brzozową Łapę.

- Chodź, pójdziemy na polowanie nad jezioro - powiedział, po czym zniknął z uczniem w krzakach.

- Nie oczekujesz chyba, że będziesz dostawał fory na treningach? - rzekł Jeżynowa Gwiazda do Jagodowej Łapy, gdy zostali na polanie już sami.

- No nie... Ale za wysoko stawiasz mi poprzeczkę! - Uczeń nadal trzymał swego.

- Narzekaniem niczego nie zrobisz. Wyobraź sobie, walczymy z Klanem Cienia. Aż tu nagle, w środku bitwy, wykrzykujesz, że jest za trudno.

Jagodowa Łapa wyraźnie się zmieszał. Jeżynowa Gwiazda kontynuował:

- Kiedy zostaniesz przyszpilony do ziemi, najlepiej jest rozluźnić mięśnie. Wtedy będzie ci łatwiej się wyślizgnąć. Gdy już to zrobisz, najlepiej jest od razu odskoczyć, w razie gdyby przeciwnik chciał zaatakować. 

- A potem skoczyć na niego i dać mu popalić? - zapytał Jagodowa Łapa, zadowolony, że mentor, zamiast go karcić, uczy czegoś nowego.

Jeżynowa Gwiazda kiwnął głową i uśmiechnął się. Naprawdę cenił swojego ucznia, po prostu ten zbyt często narzekał i był czasem denerwujący.

- Pokarzę ci - odezwał się przywódca. Odskoczył do tyłu i błyskawicznie zrobił susa, drapiąc po pysku wyimaginowanego przeciwnika. Gdy skończył, spojrzał na Jagodową Łapę zachęcająco.

Kremowy kocur spróbował powtórzyć ruch. Jednak po skoku źle wylądował, przez co podwinęła mu się łapa.

- To wszystko przez ten ogon! Nie mogę utrzymać przez niego równowagi! - mruknął z wyrzutem.

Rzeczywiście, krótki ogon mógł być problemem. Jednak na pewno nie powodem, by się poddawać.

- Żaden ogon, długi czy nie, nie sprawi, że będziesz gorzej walczył - próbował pocieszyć ucznia Jeżynowa Gwiazda. - Ja też musiałem przebyć długą drogę, by zostać przywódcą, ponieważ Klan mi nie ufał. Czy narzekałem?

- Nie... - przyznał Jagodowa Łapa.

- No właśnie. I o ile nie będziesz się poddawał, będziesz mógł osiągnąć naprawdę wiele.

- Naprawdę tak sądzisz?

Jeżynowa Gwiazda kiwnął głową.

- Kiedy wygrasz już swoją pierwszą bitwę - zapewnił. - Zobaczysz jak przydadzą ci się wszystkie umiejętności. Poczujesz się dumnie, że dotarłeś do tego momentu. Wygrana z przeciwnościami daje dużo więcej satysfakcji niż łatwa droga.

Oczy Jagodowej Łapy błysnęły. Był teraz o wile bardziej chętny do treningu, jednak zrobiło się już późno, słońce zaczęło się zniżać. Musieli wracać do obozu.


______________________________________________

Kolejny rozdzialik napisany! Na szczęściu udaje mi się pisać w  miarę regularnie, a przynajmniej mam taką nadzieję.

A, po cichu mogę wam powiedzieć, że w następnym rozdziale będzie się trochę działo... Do następnego! :)



Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top