Rozdział Ósmy

Jeżynowa Gwiazda z impetem skoczył na Jastrzębiego Mroza. Obaj przeturlali się w dół, staczając się z pagórka, na którym wcześniej stali. Wpadli w plątaninę krzewów, która skutecznie amortyzowała upadek. Teraz, dzięki nisko rosnącym liściastym gałęziom nie byli widoczni z pola bitwy.

Jeżynowa Gwiazda przytrzymywał wojownika, nie pozwalając mu wstać. Powinien zadać teraz morderczy cios, była do tego idealna sposobność. Jednak nie mógł przecież tego zrobić, nie własnemu bratu. Cofnął się więc parę kroków, co wykorzystał Jastrzębi Mróz by błyskawicznie się poderwać.

- Co ci strzeliło do głowy? - warknął zdenerwowany, nie mogąc powstrzymać emocji. Lodowatymi oczami wpatrywał się w Jeżynową Gwiazdę.

- Nie chciałem cię zaatakować! - usprawiedliwiał się przywódca. - Po prostu nie mogłem pozwolić na śmierć ucznia. Zrobiłbyś to samo na moim miejscu.

Jastrzębi Mróz w pierwszej chwili nie odpowiedział. Wyrównał sierść i schował pazury.

- Nie masz pojęcia, co zrobiłbym na twoim miejscu. - odezwał się znowu. Jego głos był już spokojniejszy, jednak emanował chłodem. 

- Myślałeś, że chce cię naprawdę zaatakować? Przecież nie byłbym w stanie. Jedyne co chciałem zrobić, to obronić Jagodową Łapę - powtórzył Jeżynowa Gwiazda.

- Tego mięczaka bez ogona? - prychnął Jastrzębi Mróz i nie pozwalając, by Jeżynowa Gwiazda odpowiedział, dodał - Nie zapominaj o tym kim jesteś. 

- Nigdy bym cię nie zdradził - stwierdził pewnie Jeżynowa Gwiazda, puszczając mimo uszu obrazę swego ucznia. - Jesteś jedynym kotem, któremu mogę naprawdę zaufać. Tylko ty mnie rozumiesz, nie mógłbym cię stracić.

- Jesteś tego pewien, naprawdę? Obaj wybraliśmy trudną ścieżkę...

- Dlatego powinniśmy siebie wspierać.

Jastrzębi Mróz pokręcił głową.

- Wybacz za ten mój wybuch, to przez stres związany z bitwą. Proszę, uważaj na siebie. Nie mogę zapewnić ci bezpieczeństwa od strony Klanu Rzeki.

Gniew w zupełności opuścił pręgowanego wojownika. Jeżynową Gwiazdę zaskoczyła ta nagła zmiana nastroju. Do tego słowa Jastrzębiego Mroza wskazywały, że coś go martwi. Coś, co może być niebezpieczne. Przywódca nie zdążył jednak odpowiedzieć, ponieważ brat odezwał się nagle:

- Muszę już iść.

Odwrócił się i pobiegł z powrotem na pole bitwy. Jeżynowa Gwiazda poczuł dziwny uścisk w żołądku. Nie chciał kłócić się z bratem, ale liczba tajemnic i niewyjaśnionych spraw pomiędzy nimi stałe się zwiększała. Jak mają sobie ufać, gdy tylu rzeczy nie wie? Przecież obaj mają ten sam cel. Dotychczas planowali oddzielnie, każdy w swoim klanie. Nadszedł chyba czas, by zaczęli działać razem.

Powinni się spotkać, z dala od ciekawskich oczu i porozmawiać. Raz na zawsze wyjawić wszystkie sekrety.

Uświadomił sobie, że już dobre parę minut siedzi i się zastanawia. A przecież walka się jeszcze nie skończyła! Zdecydował, że obmyśli wszystko później, na spokojnie. Teraz powinien całkowicie skupić się na bitwie.

Pomknął więc w stronę walczących kotów. Zauważył Jarzębinowego Pazura. Zbliżył się i skoczył, drapiąc wroga w bok. Kocur syknął i ugryzł przywódcę w tylną łapę. Nagle z odsieczą przybiegł Pajęcza Noga, który przeciął ucho wojownikowi Klanu Cienia.

Jeżynowa Gwiazda już chciał zadać kolejny cios, kiedy w oczu rzuciła mu się Mglista Stopa. Stała nieco z boku, była ranna, odpoczywała najwyraźniej po jakiejś trudnej walce. Musiał to wykorzystać. Przywódca nie zwracając uwagi na nic innego popędził w jej stronę. Zaskoczona kotka nie zdążyła zareagować.

Jeżynowa Gwiazda przytrzymał ją łapami wbijając pazury w jej grzbiet. Czuł, jak Mglistą Stopę opuszczają siły. Przytrzymał szczękami jej kark i nie puszczał. Czuł jak strużki krwi spływają z jego pyska, jak zastępczyni wydaje ostatni dech. 

To dla ciebie, Jastrzębi Mrozie - pomyślał - Pomogłeś mi zostać przywódcą Klanu Pioruna, więc teraz ty zostaniesz zastępcą Klanu Rzeki.

Przywódca rozejrzał się po walczących wojownikach. Pomimo dziwnej satysfakcji, jaką odczuwał, zdawał sobie sprawę, że wydarzenia przybierają zły obrót. Większość kotów, zarówno z Klanu Pioruna jak i Klanu Wiatru było rannych, a do tego zmęczonych. Wrogie koty wyglądały natomiast na pełne sił i energii do dalszej walki.

Jakby tego było mało, zmrok już zapadał. Ciemności może nie były bardzo dużym problemem, ale z pewnością nie pomagały. Jeżynowa Gwiazda chciał porozmawiać z Pojedynczą Gwiazdą, by zdeklarować swój plan. Na szczęście szybko zauważył cętkowanego kocura.

- Pojedyncza Gwiazdo! - zawołał, podchodząc bliżej. - Musimy się wycofać!

- Nie będziesz mówił co ma zrobić mój klan! - syknął przywódca Klanu Wiatru.

- Nie damy rady się dłużej bronić. Wiem, że walka do końca może być szlachetna (chociaż moim zdaniem jest przejawem głupoty - dodał w myślach), ale nie możesz ryzykować życia wojowników. Nie damy rady!

- Nie pozwolę, by Klan Wiatru utracił swoje terytorium! - upierał się Pojedyncza Gwiazda. Widać było, że jest zdesperowany. Nie chciał utracić godności. - Jeżeli Klan Pioruna chce stchórzyć, to proszę bardzo.

Jeżynowa Gwiazda warknął pod nosem. Narażał ze swoimi pobratymcami życie, pomagając Klanowi Wiatru, a oni tak się odwdzięczają? Z trudem powstrzymał złość i odpowiedział:

- Wiesz dobrze, że nie mamy szans. Rozumiem, że nie chcesz stracić terytorium, ale mam dla ciebie propozycję.

- Nic nie możesz zrobić - odrzekł Pojedyncza Gwiazda, wyraźnie nie zainteresowany.

- Słuchaj! Dam wam schronienie. Będziecie mieszkać w obozie Klanu Pioruna, dopóki nie odzyskacie sił by odbić własnego obozu.

Pojedyncza Gwiazda zamiast odpowiedzieć, szybko omówił w myślach za i przeciw. Nie rozumiał, dlaczego Jeżynowa Gwiazda zdecydował się na taki gest, a godność nie pozwalała mu na przyjęcie pomocy. Sam fakt, że obcy wojownicy pomagali im w walce udowadniało, że Klan Wiatru tracił na sile. Jednak z drugiej strony propozycja wydawała się jedynym wyjściem z tej trudnej sytuacji.

Jeżynowa Gwiazda doskonale wiedział, że w oczach innych będzie to wyglądało na bezinteresowny uczynek, ale dokładnie o to mu chodziło. Koty z Klanu Wiatru będą mu wdzięczne, a zarazem zdobędzie ich zaufanie. W odpowiednim momencie zamierzał to wykorzystać, by objąć przywództwo w ich klanie. Wszystko zależało jednak od decyzji Pojedynczej Gwiazdy.

- Skorzystam z twojej propozycji - miauknął w końcu Pojedyncza Gwiazda, po czym odwrócił się i wykrzyknął na całe gardło:

- Odwrót!!!

***

Jeżynowa Gwiazda przecisnął się przez ciasne przejście otoczone ciernistymi krzewami, które służyło jako wejście do obozu Klanu Pioruna. Tuż za nim przeszedł Pojedyncza Gwiazda, a potem reszta kotów z obu Klanów. Na widok wojowników, karmicielki, a także starszyznę Klanu Wiatru, koty z obozu zareagowały niepewnymi szeptami. Jedynie Mysie Futro zdecydowała głośno wyrazić swoje niezadowolenie.

- Co tu robią ci pożeracze królików? - warknęła siadając przed swoim legowiskiem.

- Spokojnie, na pewno jest jakiś ważny powód - odparł od razu Długi Ogon, reagując na zdenerwowane syki obcych wojowników. Położył ogon na ramieniu kotki, by ją uspokoić.

Jeżynowa Gwiazda westchnął pod nosem. Nie wyjaśnił jeszcze nikomu swojego planu, więc jego pobratymcy przez całą drogę od wrzosowisk do lasu byli trzymani w niepewności. Prawdę mówiąc bał się reakcji reszty kotów. Już chciał wszystko objaśnić, gdy nagle na środek obozu  wybiegł Obłoczny Ogon. Delikatnie ułożył niesioną wcześniej na plecach Jasne Serce. Kotka krwawiła z głębokiej rany na brzuchu, ledwo udawało jej się łapać dech.

- Liściasta Sadzawka! Gdzie jest Liściasta Sadzawka! - Jak na wezwanie do białego wojownika podeszła zmartwiona medyczka.

- Nie jest dobrze - szepnęła pod nosem. - Pomóż mi zabrać ją do mojego legowiska! - Niespodziewanie przez grupę kotów oglądających wydarzenie przepchnął się Kaszlący Pysk.

- Ja to zrobię - zaoferował, na co Liściasta Sadzawka odpowiedziała wdzięcznym spojrzeniem. Jeden z wojowników Klanu Wiatru oglądał to wszystko z niesmakiem. Jego wzrok wykazywał, że sądzi, iż Kaszlący Pysk powinien zająć się najpierw kotami z własnego Klanu.

Podczas gdy obojgu medyków przeniosło się do legowiska Liściastej Sadzawki, by spróbować uratować Jasne Serce, Jeżynowa Gwiazda uznał, że już czas rozwiać wszelkie wątpliwości. Paroma skokami wszedł na Wysoką Półkę, by przemówić do wszystkich kotów obecnych w obozie.

- Koty Klanu Pioruna! A także przybysze z Klanu Wiatru - zawołał. Szepty umilkły, a przywódca kontynuował wypowiedź.

- Pewnie zastanawiacie się, o co w tym wszystkim chodzi. Niestety, przegraliśmy bitwę, a Klan Cienia i Rzeki okazali się zwycięzcami. Odebrali Klanowi Wiatru całe terytorium. Jak wiecie, zgodnie z Kodeksem Wojownika żaden Klan nie może zostać wygnany. - Skrzywił się lekko, mówiąc te słowa. Jednak zdawało się, że nikt nie zwrócił na to uwagi. Wszyscy byli ciekawi do czego zmierzał Jeżynowa Gwiazda. - Dlatego też Klan Wiatru będzie mieszkać w naszym obozie dopóki nie odzyska terytorium.

Obóz obiegły niezadowolone syki. Na przód wyrwał się Jesionowe Futro.

- Nie możemy pozwolić, by obce koty tu mieszkały! Mamy dzielić z nimi posłania i zwierzynę? Oni na naszym miejscu zostawili by nas na śmierć!

- Mylisz się - odezwał się Paprociowe Futro, nim Jeżynowa Gwiazda zdążył zareagować. - Klan Rzeki i Klan Cienia najwyraźniej zawarli sojusz, chcąc wygnać Klan Wiatru. Nie poradzimy sobie z dwoma klanami naraz, chyba że otrzymamy stosowną pomoc. - Tu spojrzał znacząco na koty z Klanu Wiatru. - Do tego, jak zauważył Jeżynowa Gwiazda, nie możemy zapomnieć o kodeksie wojownika.

Parę kotów mu przytaknęło. 

- Jesionowe Futro ma rację - powiedział ktoś spokojnym tonem. Przywódca znieruchomiał, gdy okazała się nim być Wiewiórczy Lot. Ostatnio nie miał z nią dobrych relacji, ale nie spodziewał się, że będzie popierać Jesionowe Futro.

- Skąd mamy mieć pewność, że Klan Wiatru za parę księżyców nie zapomni "magicznie" o naszej pomocy, traktując nas jak każdy inny klan? Skąd mamy być pewni ich wdzięczności?

Polana rozbrzmiała popierającymi pomrukami. Jeżynowa Gwiazda nie rozumiał. Jak mogą być tak niesubordynowani? Był przywódcą, wcale nie pytał ich o zdanie.

- Nie chcemy obcych w naszym obozie! - syknął ktoś ze złością.

- A co pomyślą inne klany? Już uznają Klan Pioruna za słaby! Co sobie pomyślą wiedząc, że ukazujemy taką słabość!? - wykrzyczał jeszcze głośniej Jesionowe Futro.

- Dość! - warknął Jeżynowa Gwiazda. Bursztynowe oczy pobłyskiwały mu ze wściekłości. - Klan Pioruna nie jest słaby! 

- A Klan Wiatru będzie wdzięczny - miauknęła nagle Jesionowa Stopa. Zastępczyni wyszła na przód i zwróciła się w stronę słuchających kotów. - Rozumiem, że nie chcecie tu obcych wojowników. Ale co powiecie o kociętach? O starszyźnie? Wyrzucicie ich, skazując na śmierć? Jeżynowa Gwiazda zdecydował się, że nam pomoże. Uratuje przed wygnaniem. I przez to będę mu przez całe życie wdzięczna. Jestem pewna, że jeżeli nam pomożecie, Klan Wiatru też będzie wdzięczny. Nie zapomnimy o tym, co dla nas zrobiliście. O ile rzeczywiście to zrobicie.

Koty z Klanu Wiatru z aprobatą zamruczały. Dołączyli się do tego wojownicy Klanu Pioruna, Jesionowe Futro niezadowolony syknął, wiedząc, że tym razem przegrał.

- Więc postanowione - odezwał się Jeżynowa Gwiazda. - Klan Wiatru będzie dzisiaj u nas nocował.

Po czym zeskoczył z Wysokiej Półki. Koty zaczęły się rozchodzić, a przywódca podszedł do Pojedynczej Gwiazdy.

- Nie ma dla was miejsca w legowisku wojowników - zaczął pręgowany kocur, już mniej gniewnym tonem. - Starszyzna i karmicielki oczywiście będą spać w legowiskach, ale reszta wojowników przynajmniej przez tę noc będzie musiała spać na ziemi.

- Dobrze - mruknął jedynie Pojedyncza Gwiazda. Najwidoczniej nie był skory do rozmów, więc Jeżynowa Gwiazda odszedł, zostawiając go w spokoju. Zamierzał więcej szczegółów omówić rano. 

Sam też musiał to wszystko przemyśleć i zaplanować. Problemy się spiętrzały, a poczuł niespodziewanie bardzo duże zmęczenie. Chciał już zakończyć ten dzień. Do tego nie spodziewał się takiego sprzeciwu pobratymców. To mogło w przyszłości stanowić problemy. A Wiewiórczy Lot... Nic nie będzie już takie jak dawniej. Odepchnął jednak od siebie te myśli, gdy natknął się na Jesionową Stopę.

- Chciałem ci podziękować... - zaczął niepewnie, a widząc niezrozumienie na pyszczku zastępczyni, wyjaśnił. - Za to, że uratowałaś mnie podczas bitwy. A także za to, że... tak mądrze wszystko powiedziałaś przed całym klanem. Sam bym tego lepiej nie ujął.

- Wszystko robię dla dobra Klanu Wiatru - odparła nie ukazując emocji. Przywódca poczuł się trochę rozczarowany odpowiedzią, ale podejrzewał, że kotka nie powiedziała całej prawdy. Gdy mówiła o swojej wdzięczności wyglądała na szczerą. Oczywiście mogła udawać, jednak kocur wątpił by była aż tak obojętna. Już chciał coś dodać, kiedy cały obóz obiegł smutny głos Liściastej Sadzawki.

- Jasne Serce nie żyje. Rany były zbyt poważne.

______________________________________________

Ten rozdział wyszedł na bardzo długi. 1848 słów bez notatki, mam nadzieję że się nie wynudziliście, heh.

Ale tak serio, co myślicie o pomyśle by KW mieszkał przez jakiś czas w obozie KP? Mam nadzieję, że nie jest to jakieś odtwórcze, bo chcę na tym zbudować parę wątków.

Postaram się napisać do 5 lipca jeszcze trzy rozdziały (potem jadę na obóz). Zobaczymy czy się wyrobię, trzymajcie kciuki!

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top