Rozdział 10
- Pierzasta Gwiazda! - Powitały ich okrzyki w obozie.
Szary kocur wskoczył na Wysoką Gałąź.
- Kotki i kocury. Wspominam dobrze Mroźną Gwiazdę, starałem się być jak najlepszym zastępcą, a teraz w jej imieniu będę starał się być najlepszym przywódcą. Mam nadzieję, że patrzy na mnie z Srebrnej Skóry. Dzisiaj o wysokim słońcu mianuję mojego zastępcę. - Po czym wszedł do swojej dziupli.
Migoczące Futro podreptała w stronę swojego legowiska. Była wyczerpana, ale nadal nie mogła zrozumieć czemu na polach Klanu Gwiazdy była Słoneczny Ptak! Ona musi mieć jakiś związek z jej siostrą. Słoneczne Pióro była ambitna, ale chciała zostać dobrą przywódczynią, a nie przywódczynią. Zasnęła. Obudziły ją podekscytowane mruczenia wojowników.
- Niech wszystkie kotki i kocury zdolne chodzić na zgromadzenie zbiorą się pod Drzewem Wody. - Rozległ się okrzyk Pierzastej Gwiazdy.
- Długo myślałem nad wyborem zastępcy. Mamy mnóstwo świetnych wojowników, lecz moim wyborem jest Nakrapiana Wola.
Nakrapiana Wola zdumiona wskoczyła na gałąź.
- Pierzasta Gwiazdo. Byłeś świetnym mentorem. Będę starała się być jak najlepszym zastępcą przywódcy. - Kocur skinął jej głową. Kotka od razu zaczęła wypełniać swoje obowiązki. - Słoneczne Pióro, zabierz Jagodową Łapę i zbierz patrol na granicę z Klanem Iskry. Mleczny Strumieniu, ty weź Płomienną Łapę na polowanie. Sójcze Futro, zbierzesz patrol na granicę z Klanem Drzew?
- Bardzo dobrze. - Odpowiedział rudy kocur. Wziął ze sobą Lisiego Ogona i Paprociowe Oko i wyruszyli. Nie długo potem Słoneczne Pióro wyszła z Jagodową Łapą, Żółwim Płomieniem i Wietrznym Ogonem.
- Myślę, że i my powinnyśmy, khy, wybrać się do lasu. - Usłyszała szept Mysiego Ogona. - Ty kaszlesz!
- Ale to, khy, nic poważ... khy, poważnego.
- Dużo czasu spędziłaś u Mroźnej Gwiazdy. Lepiej idź i weź sobie jakąś kocimiętkę, a ja pójdę nazbierać ziół.
- Pamiętam, khy, jak po raz pierwszy się spotkałyśmy. Byłaś wtedy małym kociakiem i koniecznie, khy, chciałaś dowiedzieć się wszystkiego o ziołach. Khy. Teraz jesteś mądrzejsza niż ja. - Stara kotka uśmiechnęła się i zniknęła w legowisku.
Migoczące Futro wyszła z obozu. Poczuła zapach patroli, więc poszła za jednym z nich. Poszła ich śladem do domostwa dwunożnych. Gdyby okazało się, że Mysi Ogon zachorowała na zielony kaszel, lepiej mieć kocimiętkę. Gdy podeszła, znów zobaczyła ten sam widok. Podeptana. Jedynie małe kępki tuż przy płocie. Podeszła i zebrała tyle ile było i zaczęła wracać do obozu. Nagle poczuła zapach Klanu Iskry. Coś przewróciło jej się na barki. Poczuła duży ciężar ciała.
- Chyba już wszyscy... - to były ostatnie słowa jakie usłyszała.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top