4. Chcę ci pomóc

Od rana siedziałam podekscytowana z Niezwyciężkiem w żłobku. My, oraz jego rodzeństwo i Różyczka mieliśmy mieć dzisiaj mianowanie na uczniów.

Kociaki Dyniowej Kity za to są od nas starsze i zostali uczniami 2 księżyce temu. Skalna Łapa jako mentora dostał Lwią Odwagę, słyszałam, że jest bardzo surowy dla swoich uczniów. Ani trochę mi go nie szkoda! Marchewkowa Łapa dostała Czarny Bez. Nie wiem o niej zbyt dużo, podobno jest fajna. A to szczęściara!

Dyniowa Kita podeszła do mnie i zaczęła mi poprawiać futro językiem

- Musisz ładnie wyglądać na ceremonii, to twój wielki dzień! - Powiedziała entuzjastycznie między liźnięciami, po czym podeszła do Różyczki i ją też zaczęła czyścić.

Uśmiechnęłam się na jej słowa, choć było mi trochę przykro, że Pstrokaty Kwiat nie zobaczy jak zostaję uczennicą.

- Niech wszystkie koty na tyle dorosłe by samodzielnie polować zbiorą się pod Półką Przemówień! - Po całym wąwozie rozległ się głos Migdałowej Gwiazdy.

- No, lećcie! - Dyniowa Kita delikatnie popchnęła mnie i Różyczkę ogonem i poszła tuż za nami.

Usiadłam pod Półką Przemówień niedaleko Niezwyciężka. Kątem oka zauważyłam, że Różyczka się mi przygląda, ale zignorowałam to.

- Cisko - spojrzałam na kotkę, gdy Migdałowa Gwiazda wymówiła jej imię - Jesteście z nami już od sześciu księżyców. Dziś zaczniecie swój trening. Od dzisiaj aż do czasu, gdy zdobędziesz imię wojownika, będziesz nazywać się Cisowa Łapa. Twoim mentorem będzie Błyskawicowa Chmura

Cisowa Łapa podeszła do biało-szarego kocura i zetknęła się z nim nosem.

- Ostrokrzewinko, podejdź - przywódczyni mnie wywołała i poczułam lekki ścisk w żołądku ze stresu. - Jesteś z nami już od sześciu księżyców. Dziś zaczniesz swój trening. Od dzisiaj aż do czasu, gdy zdobędziesz imię wojownika, będziesz nazywać się Ostrokrzewiasta Łapa. Twoim mentorem będzie Bluszczowy Język. Bluszczowy Języku, sama niedawno byłaś uczennicą, lecz wierzę, że przekażesz tej młodej kotce całą swoją wiedzę.

- Nie zawiedziesz się na mnie, Migdałowa Gwiazdo - odpowiedziała chłodnym tonem, przeciskając się między kotami, żeby zetknąć się ze mną nosem.

- Różyczko - kontynuowała brązowa kotka - Jesteś z nami już od sześciu księżyców. Dziś zaczniesz swój trening. Od dzisiaj aż do czasu, gdy zdobędziesz imię wojownika, będziesz nazywać się Różana Łapa. Twoim mentorem będę ja.

Poczułam lekką zazdrość. Też bym chciała, żeby uczył mnie ktoś tak ważny! (Bez urazy, Bluszczowy Języku). W tle dało się usłyszeć pomruki i wzdychnięcia zaskoczenia.

- O co im chodzi? - spytałam siedzącej niedaleko mnie Dyniowej Kity.

- Przywódcy rzadko dają sobie uczniów. Zazwyczaj, gdy tak się dzieje, uczeń musi być ważny dla przyszłości klanu. Na przykład, jest częścią przepowiedni.

Zamilkłam.

Słucham?! Że niby ona jest kimś ważnym? Jest tyle kotów w klanie, a Klan Gwiazdy wybrał akurat ją?

Strzepnęłam agresywnie ogonem i z trudem powstrzymałam się od pójścia do drugiej części obozu, z dala od wszystkich.

Mentorami Niezwyciężonej Łapy i Burzowej Łapy zostali kolejno : Lawendowa Słodycz, Jabłonkowa Gwiazda.

Po zakończeniu ceremonii odeszłam z Niezwyciężoną Łapą do legowiska uczniów. W trakcie drogi, odwróciłam głowę i rzuciłam okiem na Różaną Łapę. Rozmawiała uradowana ze Skalną Łapą i Marchewkową Łapą, którzy prawdopodobnie gratulowali jej zostania uczennicą przywódczyni. Położyłam się w jaskini na mchu niedaleko Niezwyciężonej Łapy i rozmawiałam z nim na różne tematy.

Nie porozmawialiśmy zbyt długo, gdyż do legowiska weszła Bluszczowy Język i powiedziała mi, że idziemy zwiedzać teren. Szybko podniosłam się na łapy i poszłam za nią.

Żeby wyjść z obozu trzeba było wejść po lekko stromym skalnym wzniesieniu. Po wyjściu, od razu moim oczom ukazał się widok gęstych skupisk pól uprawnych dwunożnych. Im głębiej szłyśmy w terytorium, tym bardziej nasilał się smród i hałas. Najmocniej było je czuć na polanach pełnych kwiatów i lawendy, gdzie przed sobą widziałam kawałek szarej ziemi.

- Fuj! Co to takiego? - spytałam moją mentorkę

- To Droga Grzmotu. Lepiej trzymajmy się od niej z daleka. Krążą po niej niebezpieczne potwory dwunożnych, które potrafią zabić kota.

Po chwili dodała :

- A tam - Wskazała ogonem tereny za Drogą Grzmotu - Swoje terytorium ma Klan Górskiego Szlaku.

Poszłyśmy dalej, tym razem w stronę lasu. Zaczęłam czuć coraz bardziej intensywny zapach, prawdopodobnie należący do kotów z Klanu Dzikiej Puszczy.

- Uważaj, nie odchodź za daleko. Tam zaczyna się już terytorium Klanu Dzikiej Puszczy. A tam - odwróciła głowę w lewo - znajduje się Jaskinia Rozejmu. Koty z wszystkich klanów chodzą tam co księżyc na zgromadzenie. Kiedyś też tam pójdziesz.

Gdy wróciłyśmy do obozu, od razu przekąsiłam coś ze sterty i położyłam się w legowisku uczniów.

🥀

Obudziłam się w nieznanym mi miejscu. Panowała tam ciemność, a widoczność pogarszała mi tamtejsza gęsta mgła. Udało mi się zauważyć, że było tam wiele drzew, niektóre tak wysokie, że zdawało mi się, że nie miały końca. Zauważyłam jeszcze jedną ważną rzecz : na niebie nie było ani jednej gwiazdy.

Ciarki przeszły mi po plecach. Niepewnym i powolnym krokiem ruszyłam przed siebie, cały czas spoglądając na boki. Cały czas miałam wrażenie, że ktoś mnie obserwuje

- Halo? Jest tu kto? - Miauknęłam cicho. Nie do końca wiedziałam, z jakiej odpowiedzi bardziej bym się cieszyła. Gdyby okazało się, że jestem tu sama, czy jednak jest tu ktoś ze mną?

- Ostrokrzewiasta Łapo... - odezwał się tajemniczy głos po dłuższej chwili.

- Kim jesteś?! I skąd znasz moje imię?

- Och, wiem o tobie o wiele więcej rzeczy. Twoje imię to tylko drobny szczegół

Nie podobało mi się to. Kim był ten tajemniczy głos i skąd wiedział tyle rzeczy na mój temat? Modliłam się do klanu gwiazdy, aby okazało się, że to tylko durny sen, lecz to wszystko wydawało się zbyt realne na sen.

- Odwróć się - znowu się odezwał, a jego głos był o wiele bliżej

Zamarłam w miejscu. On. Stał. Za. Mną.

Powoli odwróciłam się, tak jak mi rozkazał i pisnęłam wystraszona.

Zobaczyłam wysokiego rudego kocura w czarne pręgi. Był mocno zabliźniony, najwięcej miał ich na pysku, a najdłuższa przejeżdżała mu przez oko. Na głowie miał zaplątany cierń.

- Aż tak źle wyglądam? - Zaśmiał się, odpowiadając na mój pisk.

- Czego chcesz ode mnie? I kim jesteś? - Powtórzyłam się.

- No tak, to oczywiste, że mnie nie znasz. Umarłem niedługo po twoich narodzinach. Za to ja znam ciebie doskonale, obserwuję cię już od dłuższego czasu. I zauważyłem, że masz pewien problem w postaci trzech kotów. Chcę ci z tym pomóc.

- Pomóc? Ale dlaczego akurat mi?

- Ponieważ - zrobił dramatyczną pauzę - Jestem twoim ojcem.

----

1010 słów

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top