0. Prolog
Wśród gwieździstego nieba błyszczało czekoladowe futro Kakaowego Pnia, powoli zbliżającej się do brązowej kotki. Usiadła i przemówiła.
– Niedługo narodzą się dwie kotki z krwi dawnego wroga. Będą dniem i nocą, wieczorem i porankiem, dobrem i złem. Mimo ich przeciwieństwa, potrzebują siebie, a zaburzenie ich harmonii sprowadzi tragiczne skutki na 4 kocie klany.
Brązowa kotka spojrzała na nią nieco zdezorientowana. Tragiczny skutek? Co takiego mogłyby spowodować tylko dwa koty?
– Nie rozumiem. Jak dwa koty mogą wywołać tak wielką tragedię?
– Zrozumiesz, gdy sytuacja będzie tego wymagała, Migdałowa Gwiazdo – Kakaowy Pień strzepnęła ogonem, a wizja Migdałowej Gwiazdy zaczęła się rozmazywać. Obudziła się w swoim legowisku w jaskini nadal lekko wstrząśnięta dopiero co otrzymaną przepowiednią. Słysząc pomrukiwania w obozie wyszła ze swojego azylu i udała się do centrum obozu.
– Słyszeliście, że Pstrokaty Kwiat dzisiaj się okociła? – krzyknęła jakaś uczennica.
Zadowolona, że klan rośnie w siłę, Migdałowa Gwiazda weszła do żłobka zobaczyć nowych członków klanu. W środku były Dyniowa Kita, Błękitny Kamień i Pstrokaty Kwiat. Kotka podeszła do ostatniej karmicielki. Szylkreta leżała owijając rudą pręgowaną i jasnorudą pręgowaną koteczkę.
– Dzień dobry, Migdałowa Gwiazdo – Pstrokaty Kwiat podniosła głowę i spojrzała na przywódczynię. – Co ciebie tutaj sprowadza?
– Cały klan rozmawia o twoich kociętach. Przyszłam je zobaczyć – pysk Migdałowej Gwiazdy ułożył się w przyjazny uśmiech.
– Och, no racja. To jest Różyczka – wskazała na rudą pręgowaną kotkę. – A to Ostrokrzewinka. Czyż nie są cudowne? – wskazała na jasnorudą pręgowaną kotkę.
– Są wspaniałe. Na pewno wyrosną na świetne wojowniczki. – nagle Migdałowa Gwiazda przypomniała sobie o strasznej przepowiedni od Kakaowego Pnia – A jeśli mogłabym wiedzieć... Kto jest ich ojcem?
Pstrokaty Kwiat zamilkła i wyraźnie się zestresowała. Czemu to pytanie tak zestresowało karmicielkę? Czyżby ojcem był ktoś spoza klanu? A może to o jej kocięta chodziło w przepowiedni? Nagle ściszony głos szylkrety wyrwał przywódczynię z zamyślenia.
– Ja... wolę o tym nie mówić...
Migdałowa Gwiazda wciągnęła delikatnie powietrze.
– Okej, rozumiem. Niech klan gwiazdy oświetla drogę twoją i twoich kociąt.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top