Rozdział X
Po tym dosyć niecodziennym roku wróciłam do domu. Z peronu odebrał nas tata, który był dosyć zamyślony. Po krótkiej jeździe autem, weszłam do kuchni i się przywitałam z wujkiem Regiem i... wujkiem Dezjonem?
- Wujek Dezjon? - Spojrzałam na niego jak na kosmitę, jego ostatniego się spodziewałam w tym domu.
- Cześć Misiu! - Uściskał mnie mocno.
- Hej, miło cię widzieć! - Uśmiechnęłam się do brata mamy, oddając uścisk. - Gdzie mama?
- Ma jeszcze sprawę u Dumbledore'a i musiała zostać w zamku jeszcze chwilę.
- Okej, to ja idę się rozpakować.
- Spoko. – Wzruszył ramionami, uśmiechnął się do mnie, a potem wrócił do wcześniejszej rozmowy. Na korytarzu spotkałam brata, który się pytał o wujka i powiedziałam mu tyle, co sama wiedziałam...
Rozpakowanie się nie zajęło mi dużo czasu. Postanowiłam zaciągnąć Rega na Pokątną, w sumie i tak nie mamy nic do roboty. Poszliśmy na lody, po książki dla mnie, do sklepu ze sprzętem do quidditha, itp... Wróciliśmy dopiero wieczorem, odłożyliśmy zakupy i zeszliśmy na kolacje. Jedliśmy sobie spokojnie, dopóki do kuchni wpadła jak burza nasza szalona matka...
- Witam! - Przywitała się bardzo podekscytowana. Odpowiedzieliśmy na to trochę przerażeni (w śmiesznym tego słowa znaczeniu) i jedliśmy dalej. Po chwili zastukała sowa w okno. Wujek Dejzi chciał odebrać pocztę, ale...
- Ani mi się waż! - krzyknęła Agata, a ten stanął w bezruchu i czekał, aż siostra weźmie list. - Grzeczny bratu. - Pogłaskała go po główce i usiadła, otwierając list. Zaczęła go czytać, a jej początkowy uśmiech się powiększał. Chciałam nadmienić, że ona za bardzo ostentacyjnie się cieszy... - TAK! - ryknęła, podskakując na krześle.
- Co?! - krzyknęli przerażeni mężczyźni, tata aż upuścił herbatę. Miał mord w oczach.
- Później wam powiem... - mruknęła i uśmiechnęła się do nich tajemniczo.
- Brawo dla tej pani – prychnął tato z nutką sarkazmu i zaklaskał ostentacyjnie.
- Och, jakie to miłe, Syriuszku! – Żona pokazała mu język. Jak zjedliśmy wygonili nas do pokoi i zakazali wstępu do kuchni. Oszołomieni poszliśmy spać. To był naprawdę dziwny dzień...
* * *
2 tygodnie później...
Regulus jr
Wstałem rano i spojrzałem na zegarek... 9:57. Były wakacje, więc to nic dziwnego. Wpadłem na genialny pomysł. Moja siostrzyczka na pewno się ucieszy, że postanowiłem ją obudzić. Poszedłem po cichu przez korytarz i otworzyłem drzwi. Skrzypnęły strasznie, ale ona miała taki sen, że nawet ryk wilkołaka by jej nie obudził.
- Aquamenti – szepnąłem i wskazałem różdżką na nią. Całkiem silny strumień wyleciał z mojej różdżki i cel został osiągnięty. Podskoczyła przestraszona i od razu na mnie spojrzała. Ten wzrok był straszny, godny samego bazyliszka.
- Regulus! Jak śmiałeś, idioto?! - ryknęła wściekła i zaczęła wyplątywać się z kołdry. Najlepszym moim pomysłem aktualnie była ucieczka. Wybiegłem na korytarz i próbowałem ją zgubić. Może na to nie wygląda, ale ten dom jest istnym labiryntem dla niemieszkającej tu osoby. Zbiegałem po schodach i już byłem prawie na parterze, aż tu nagle zobaczyłem dobrze mi znanego człeka...
- Wiktor? - Spojrzałem na niego jak na kosmitę, ale cieszyłem się, chociaż kompletnie się go tu nie spodziewałem.
- Regulus? - Odwrócił się w moją stronę. - Cześć!
- Siema! - krzyknąłem wesoły i uścisnąłem go mocno. - Co ty tu robisz?
- Twoi rodzice gadali z moimi i wyszło tak, że przeprowadzam się do Anglii, gdzie będę studiował i grał w angielskim klubie quidditha. Dowiedziałem się wczoraj, że będę z wami mieszkał. Mówiłem, że to zbyt kłopotliwe, ale w tym momencie z kominka wyskoczył wujek Syriusz, dał kazanie i takim sposobem jestem tutaj – wytłumaczył i zaśmiał się.
- No to mega!
- Reg! - zawołała mama z kuchni. - Zaprowadź Wiktorka do pokoju! I pomóż z bagażami!
- A którego? - zapytałem. Mieliśmy sporą ilość sypialni w tym domu.
- Po lewej stronie twojego!
- Okej! Chodź, to na drugim piętrze – wyjaśniłem. Nic innego nam nie pozostało, jak wziąć bagaże i pójść na górę. Wchodziliśmy i miło nam się gadało, ale przeszkodził nam ten mój kochany, mokry potwór. Spojrzała na mnie jak na największego wroga i już miała się na mnie rzucić, ale zobaczyła naszego kochanego przyjaciela. Od razu zbladła i otworzyła szeroko oczy i tak stała, jak ten słup.
- Misia, cześć! – Przywitał się szeroko uśmiechnięty Wiktor.
- Wiktor! - Obudziła się. – Witaj! - Podeszła i już miała się uściskać z "przyjacielem", kiedy...
- Młoda, idź się przebierz może, zanim on też będzie mokry – mruknąłem i zaśmiałem się cwaniacko. Sekundę później poczułem zimno na całym ciele. Siostra patrzyła tylko na mnie z podniesioną brwią i cynicznym uśmiechem, a zaraz po tym poszła się przebrać. - Ja z nią oszaleję... - mruknąłem i „otrzepałem" się z wody, na co się Bułgar zaśmiał. Odłożyliśmy bagaże, ja poszedłem się przebrać, a Wiktor zaczął się rozpakowywać się. Kiedy zakładałem koszulkę, usłyszałem pisk. Wyjrzałem za drzwi, tak samo jak Wiktor. Spojrzeliśmy na siebie pytająco... Znowu do naszych uszu doszedł ten sam pisk. Dokładnie - był to pisk mojej siostry! Pędem zbiegliśmy na dół zobaczyć, co się stało. Jak dotarliśmy okazało się, że mała wita się z Ginny! Czekaj, czekaj... Skoro była tu Ginny, to musieli być tu również...
- Regulus! - Usłyszałem dobrze znane mi głosy.
- Bliźniaki! - pisnąłem jak moja siostra i rzuciłem się na nich. Darliśmy się i skakaliśmy jak szaleńcu, a Krum się tylko z nas śmiał.
- Cześć...
- ...Wiktor! - Przywitali się z nim bliźniaki, przybijając pionę.
- Hej!
- Hej, jestem Ginny. - Podała rękę Bułgarowi.
- Wiktor - Uścisnął ją i wszyscy ruszyliśmy do kuchni, w której był już Ron. Mała od razu go przytuliła na powitanie.
- Dzieci, - odwróciliśmy się w stronę ojca, który się do nas zwrócił - w te wakacje będą u nas Weasley'e i Wiktor. Czujcie się jak w domu - zwrócił się do gości.
- To będzie...
- ...bardzo trudne – stwierdzili z ironią bliźniaki.
- Wiem... – Tata udał zmartwionego, a potem się zaśmiał. - A! Za tydzień przyjeżdża Hermiona. - Pisk Miśki i Ginny był zdecydowanie donośny. - Za dwa tygodnie jeszcze dojedzie Harry i macie się z nim nie kontaktować.
- Dlaczego? - spytała Ginny.
- Dla bezpieczeństwa.
Michalina
Tak więc przyjechała jeszcze Hermiona i Harry. Wszyscy byli u nas w domu ze względu na bezpieczeństwo, Zakon Feniksa zaczął działać, niestety wojna nadchodzi. Próbowaliśmy podsłuchiwać zebrania, ale bezskutecznie. Wszyscy mieli dużo na głowie, więc my (dzieciaki) mieliśmy miarowy spokój. Bliźniaki próbowali robić sceny, w których Wiktor mnie ratuje. No raz, np. George się teleportował tak, że prawie spadłam ze schodów, ale Krum mnie złapał. Na szczęście, bo bym już z pięć razy w szpitalu była. Byliśmy też na Pokątnej po rzeczy do szkoły. Wyczekaliśmy już tylko powrotu do Hogwartu... Znaczy ja, Harry, Hermiona, Ron i Ginny. Reszcie za bardzo się nie uśmiechało wracać, bo Owutemy! Próbowali, ale mama i ciocia Molly szybko ich łapały i dawały szlabany. No nie mogli uciec. My pisaliśmy SUMy, ale nie było aż takiej paniki. Na pewno nie u mnie i Hermiony...
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top