IV
12. kwietnia
Właśnie się zastanawiam, czy ktokolwiek oprócz mnie kiedykolwiek to przeczyta. W pierwszej chwili wyobraziłam sobie jak ktoś wygrzebuje ten głupi notes z ziemi, jakiś archeolog, czy coś.
Ale chyba na obecne standardy papier nie utrzyma się tak długo, a tym bardziej atrament na nim.
Ale powiedzmy, że ktoś to rzeczywiście czyta.
No więc... cześć.
W sumie to chyba się tu nie przedstawiłam. Nazywam się [L/n] [F/n]. Właśnie zaczął się rok szkolny, chodzę do trzeciej liceum, a za rok pójdę na studia. Moi rodzice oszczędzali, żeby wysłać mnie na uczelnię w Tokio, poza tym dość dobrze nam się wiedzie, stąd nie było z tym dużych problemów. W Ozawie raczej nie ma przyszłości. Chciałabym zobaczyć w końcu jak się żyje w dużym mieście.
Nie zaglądałam do tego pamiętnika od dłuższego czasu... Najpierw były egzaminy, potem trochę wolnego, i w sumie to się cieszę, bo mogłam nieco odpocząć. Czuję się ostatnio wyjątkowo dobrze. I nawet... mi już to tak bardzo nie przeszkadza.
Właśnie, to.
Już od dawna mówiłam, że o tym napiszę, więc w końcu by wypadało...
Czytasz to jeszcze? Hehe. Właśnie sobie przypomniałam, że miałam pisać do kogoś. Tego, kto to będzie czytał.
Zastanawiam się, czy jesteś zainteresowany, albo zainteresowana... W sensie, jeśli czytałeś od samego początku, i zobaczyłeś że nieszczególnie mi idzie dzielenie się tym sekretem, to na twoim miejscu albo byłabym bardzo zaintrygowana, albo cholernie już znudzona...
Szczerze mówiąc, nie lubię pisać w pamiętniku. To się wydaje fajne, ale ma się uczucie jakby się komuś zwierzało. Jakby ktoś rzeczywiście mógł to przeczytać, niszcząc tę mgiełkę prywatności. Dlatego nie lubię pisać tu rzeczy, które są... po prostu zbyt prywatne. Gdyby ktoś się o tym dowiedział, mogłabym mieć problemy... Coś na zasadzie, że gdybym napisała tu, że sprzedaję narkotyki, to potem ktoś mógłby tego użyć za dowód.
Kimkolwiek jesteś, pamiętaj. Ja nie sprzedaję narkotyków.
Ciekawe, czy w drugą stronę jako dowód też to może zadziałać.
Mniejsza.
Cóż... Chciałabym o tym napisać, ale nie potrafię. Za bardzo się boję, że ktoś to przeczyta. Do tej pory powiedziałam o tym jednej osobie, bo nawet jeśli komuś o tym powie, i tak nikt by mu nie uwierzył. Bo to tak strasznie głupie.
Może powinnam zamiast tego napisać książkę i włożyć do niej to dziwne zjawisko? Taki pamiętnik, ale nikt by nie wiedział, że to prawda. Ludzie mówiliby "patrzcie, jakie fantasy". Może by się tym zachwycali. A może mówiliby, że coś takiego jest zbyt nieprawdopodobne, by kogokolwiek zainteresowało? Może porównywaliby to do jakiegoś cholernie sztampowego shounena?
Chociaż to, co się ze mną dzieje, raczej nie pasuje do shounena. Choć generalnie pasuje do motywów fantasy.
A może horroru? Też by się dało...
Kurczę, strasznie się dzisiaj rozgadałam i powiedziałam wystarczająco, by osoba czytająca to mogła uznać mnie za kompletną wariatkę. "Masz urojenia, [F/n]". Już to widzę;;
Coś się jednak we mnie zmieniło. Jeszcze nie do końca. Ale odkąd zaczęłam nad tym pracować... powiedzmy, że jest nieco łatwiej.
Jest już wieczór.
Obiecuję, że napiszę o tym z samego rana.
19. kwietnia
...okaj, zapomniałam.
Wpis z dziewiętnastego dnia kwietnia był krótki i po nim nie pojawiło się już nic innego.
Zupełnie jakby pamiętnik, spoczywając na dnie szuflady, zupełnie popadł w zapomnienie.
Puste strony następujące po tej wydawały się nie mieć znaczenia.
.
.
.
Jakiś czas wcześniej, pewnego sierpniowego poranka...
- To kompletna głupota.
Wiem.
- Powinnaś zgłosić się na policję.
Zdaję sobie z tego sprawę.
[F/n] [L/n] miała ochotę założyć ręce i bez mrugnięcia okiem odeprzeć każdą, chociażby najmniejszą oznakę zdrowego rozsądku, jaką jej najlepszy - i przy okazji jedyny - przyjaciel właśnie jej oferował.
Zamiast tego w milczeniu przeglądała rzeczy i przepakowywała je z plecaka chłopaka do własnej torby, nie odpowiadając na żadną z jego uwag i nawet na niego nie patrząc.
- Masz zamiar tu mieszkać? Co, jeśli ktoś cię tu znajdzie? To niebezpieczne.
- Przed chwilą sam mówiłeś, że lepiej, żeby mnie znaleźli.
- Nie mam na myśli policji. Co, jeśli jacyś dziwni ludzie się tu kręcą?
Wywróciła oczami.
- Nikt tutaj nie chodzi. Już nie przesadzaj - mruknęła i wręczyła mu pusty plecak. - Oddam ci kasę przy okazji.
- Nie musisz... - Chłopak wydał z siebie jęknięcie, które chyba stanowiło dość dosadne podsumowanie jego reakcji na to, jak się sprawy w tej chwili miały.
Dziewczyna wzruszyła ramionami i usiadła bez słowa na podziurawionym przez myszy materacu, sięgając po zapuszkowaną kukurydzę. Zupełnie jakby obecność drugiej osoby nie miała dla niej żadnego znaczenia, otworzyła puszkę i zaczęła palcami wyjadać jej zawartość.
- Następnym razem przyniosę ci jakieś sztućce - mruknął Minho. Nastolatka kiwnęła głową w geście podziękowania. - Jak długo zamierzasz tutaj zostać?
Zawahała się.
- Ile będzie trzeba...
- To znaczy?
Te i wiele innych pytań [F/n] usłyszała w ciągu ostatnich paru dni. Co zamierzała, co chciała zrobić dalej, czemu nie chciała rozmawiać z policją, czemu nie poprosiła nikogo innego o pomoc.
Minho był uparty.
Ale też ciężko było mu się dziwić. Tylko jego [F/n] poprosiła o pomoc i to na nim spoczywała teraz pewna odpowiedzialność. Nie chciał zmuszać ją do zgłaszania się na policję, jeśli jeszcze nie była na to gotowa, jednak nie dawał jej spokoju, każąc jej myśleć o wszystkich możliwościach. Jak gdyby nastolatka była w stanie rzeczywiście wszystko przemyśleć. Przecież dopiero co straciła rodziców i prawie sama została zamordowana. To oczywiste, że nie była w stanie myśleć w pełni rozsądnie.
Działała instynktownie, robiąc to, co wydawało się jej słuszne, nawet jeśli z racjonalnego punktu widzenia była to opcja najgorsza z możliwych.
Jednak Minho jednocześnie dawał jaj czas. Ile tylko go potrzebowała, był gotowy wspierać ją w tej decyzji i upewnić się, że pozostawała przez ten czas bezpieczna. Nawet jeśli ciężko było w stu procentach zapewnić bezpieczeństwo komuś, kto świadomie wystrzegał się najbardziej sprawdzonego sposobu ochrony.
Jednak rozumiał to... a przynajmniej starał się rozumieć.
- Sama nie wiem... - Dziewczyna odłożyła do połowy opróżnioną puszkę kukurydzy i przykryła ją reklamówką, żeby nie kusić owadów. - Nie wiem. Naprawdę nie wiem. Boję się i tyle - mruknęła i w dziecinnym wręcz geście położyła się na materacu, twarzą do ściany.
Minho wpatrywał się w jej plecy przez parę dobrych chwil.
- Przyjdę za kilka dni przynieść ci jedzenie. Chcesz gazetę, czy coś?
Pokręciła głową.
- No... to do zobaczenia. Trzymaj się jakoś.
Nic więcej nie mówiąc, opuścił mały domek w lesie, mający od teraz być ostoją [F/n].
Dziewczyna, pozostawiona samej sobie, tak naprawdę nie miała pojęcia, co ze sobą zrobić.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top