I

   - I dlaczego, w sumie, mamy się my tym zajmować?

   Mężczyzna o ciemnobrązowych oczach wpatrywał się leniwie w sufit. Jego towarzysz był w tej chwili nadzwyczaj poważny - nie, żeby samo w sobie było to coś nadzwyczajnego. Kunikida zawsze był dość poważny. Z tym że w sytuacjach takich jak ta nawet Dazai zdawał sobie sprawę, że obijanie się musiało w końcu dobiec końca.

   Doppo poprawił okulary, kręcąc głową z niedowierzaniem. Szybko jednak przywrócił się do porządku, wiedząc, że ma zadanie do wykonania.

   - Dostaliśmy informację, że nie było to zwykłe morderstwo. Czy raczej, naoczni świadkowie twierdzą, że wokół miejsca zdarzenia widzieli czerwone zwierzę i że to właśnie to zwierzę było odpowiedzialne za zniszczenia.

   - Zwierzę, hm...

   Nie było to zwierzę, o tym oboje wiedzieli od pierwszej chwili. Dazai zmrużył oczy, zatapiając się w myślach.

   - Myślisz o tym, co ja? - spytał nagle.

   - Rashomon - odparł bez wahania jego partner, raczej nieprzejęty tą zbędną próbą dodania dramatyzmu. - Ale wątpię, by Mafia Portowa prowadziła interesy w Ozawie. To prawie sto kilometrów stąd.

   - Sam nie wiem gdzie to jest. - Dazai wzruszył ramionami.

   - Myślisz, że wiedziałbyś, gdyby coś tam robili?

   Mężczyzna westchnął.

   - Myślę, że wszyscy wiedzielibyśmy, gdyby w tak małym miasteczku znajdowało się coś wartego uwagi. No, ale chyba nie jest to przypadek. „Czerwone zwierzę" może być jednak czymkolwiek innym, nie musi być to Rashomon...

   - Chyba, że dorzucisz zeznanie kogoś, kto widział jak czerwone zwierzę kontroluje jakiś siwiejący facet w płaszczu z pogranicza „Matrixa" i „Piratów z Karaibów" - rozległ się głos w drzwiach i obaj odwrócili się w stronę kobiety, która właśnie weszła do pomieszczenia.

   Przeszła przez całą długość pokoju, kładąc na stole przed nimi plik dokumentów.

   - To od Fukuzawy - oznajmiła Yosano, spowijając obu z nich dość chłodnym, zwyczajnym spojrzeniem. - Zeznania świadków, dokumentacja. Wszystko, czego możecie potrzebować. No i mapa, oczywiście.

   Kunikida sięgnął po dokumenty.

   - A zabici to... małżeństwo właścicielki sklepu i lekarza? Nie brzmi jak ludzie, którzy mogliby mieć powiązania z mafią - mruknął, przeglądając kolejne strony. - I mieli córkę... ale nie znaleziono jej ciała.

   - Mogło jej tam w ogóle nie być - zauważyła Yosano. - Mogła wrócić do domu i zobaczyć to wszystko...

   - Tyle że nie wróciła - oznajmił Kunikida, patrząc na kolejną stronę, ze zdjęciem dziewczyny i szczegółowym opisem jej wyglądu, wykształcenia i wszystkiego, co dało się na jej temat znaleźć. - Została uznana za zaginioną.

   - Porwano ją? - zasugerowała Yosano.

   - Nie wysłaliby Akutagawy, żeby porywał nastolatkę - odezwał się w końcu Dazai, wyciągając rękę i zabierając plik dokumentów. Przejrzał je pobieżnie i westchnął, wstając i rozciągając obolałe od braku ruchu mięśnie.

   - Gdyby o niczym nie wiedziała, wróciłaby do domu, a funkcjonariusze by ją znaleźli - oznajmiła Yosano, pocierając kark w lekkim zamyśleniu. - Czyli możliwe, że też była świadkiem.

   - Pytanie brzmi więc, czy udało jej się uciec, bo nikt nie zwracał na nią uwagi... czy też jakimś cudem umknęła Rashomonowi, sama będąc celem.

   Yosano westchnęła. Sprawa wydawała się dość błaha, bo sprawy zwykłych morderstw raczej nie wchodziły w zakres zainteresowań Agencji. A jednak musiał być powód, dla którego zostało im ono zlecone. I, chcąc czy nie, musieli poznać całą prawdę, jaka się za tym kryła.

   Budynek - dokładnie tak, jak wskazywały na to policyjne akta - został zdemolowany na tyle, że raczej nie nadawałby się już do zamieszkania, jednak nie na tyle, by miał rozlecieć się pod stopami tego, kto odważyłby się do niego wejść.

   Z zewnątrz widać było porozbijane szyby - prawie żadne się nie ostały. Drzwi również widać było z zewnątrz - leżały na wprost wejścia, na końcu korytarzyka.

   - Myślisz, że to rzeczywiście był on? - Kunikida wszedł do środka, mijając rozbity żyrandol leżący na środku przedpokoju. - Nie wygląda to jak robota wściekłego zwierzęcia.

   - Muszę panów ostrzec, zanim wejdziecie - odezwał się funkcjonariusz policji, który dostał za zadanie wprowadzić ich na miejsce zbrodni. Był to najbardziej przeciętny, młody mężczyzna, jakiego można by tu spotkać. A jednak, mimo znudzenia, jakie na co dzień małe japońskie miasteczko mogło zaoferować, wyglądał na wciąż wstrząśniętego. - To naprawdę nie jest przyjemny widok. Zabraliśmy ciała wczoraj wieczorem, ale i tak...

   - Nie pierwszy raz jesteśmy na miejscu zbrodni - odparł Kunikida, poprawiając okulary.

   Funkcjonariusz westchnął, uchylając drzwi jadalni. Od razu odwrócił wzrok. Można było wywnioskować, że był tutaj, zanim zabrano zwłoki. Nic dziwnego, że zbladł, gdy tylko weszli do budynku. Morderstwa w miasteczku takim jak Ozawa nie zdarzały się codziennie. To było spokojne miejsce - a przynajmniej do tej pory. Nikt nie wiedział nawet jak się zachować. Wezwanie organizacji z zewnątrz było całkiem rozsądnym posunięciem w sytuacji ogólnego zamieszania.

   A ogrom zniszczeń, które zastali był niczym w porównaniu do ilości krwi pokrywającej większość powierzchni. Nie odważyli się wejść do środka - zresztą, nie było takiej potrzeby.

   - Byli torturowani?- spytał Dazai, zerkając na funkcjonariusza. Mężczyzna zbladł jeszcze bardziej, gdy odwzajemnił spojrzenie i kątem oka przypadkiem dostrzegł wnętrze pomieszczenia. Szybko odwrócił wzrok ponownie.

   - Nie przeprowadziliśmy jeszcze szczegółowej sekcji, ale jak widać wiele na to wskazuje - oznajmił, starając się brzmieć spokojnie. - Chyba, że to zwierzę... aż tak... Naprawdę nie wiemy, co tu się stało - wydusił z siebie w końcu.

   - To mógł być Akutagawa. Nie znam nikogo innego, kto byłby aż tak brutalny. - Kunikida westchnął, odwracając się i pozwalając funkcjonariuszowi zamknąć drzwi. - Dazai, gdzie idziesz?

   - Na górę.

   - Szukasz czegoś?

   - Pokoju tej dziewczyny - odparł, nie odwracając się. Zajrzał po kolei do wszystkich drzwi na parterze, a potem skierował się ku schodom.

   - A czegoś konkretnego?

   - Wydaje mi się, że to jej szukał Akutagawa.

   - Podzielisz się tokiem rozumowania, czy mam zgadywać?

   Mężczyzna uśmiechnął się lekko.

   - Możesz mi zaufać - oznajmił łagodnie, wchodząc po schodach.

   Jak oczekiwali, tuż obok łazienki na poddaszu znajdowała się nieduża sypialnia.

   I był to najzwyklejszy pokój, jakiego tylko można by się spodziewać. Na półkach stały zdjęcia i Kunikida przyjrzał się każdemu z nich, zapamiętując dokładnie wygląd osoby, która na nich występowała. Była to przeciętna dziewczyna - nie było w jej wyglądzie nic, co mogłoby sprawić, że przyciągnęłaby uwagę mafii. Choć teza, że to jej wygląd sprawiał, że mogłaby się nią zainteresować, i tak była skazana na porażkę.

   Dazai w międzyczasie przeszukiwał szafki - jednak i tam nie było nic, co mogłoby przyciągnąć ich uwagę. Ani woreczków z narkotykami, ani nieprzyzwoitych ilości pieniędzy, ani nawet paczek z prezerwatywami. Mieszkanka pokoju bez cienia wątpliwości była wzorową uczennicą i dobrą córką.

   - Nie wiem, czemu mafia mogłaby się nią interesować - Kunikida odłożył na półkę jedno ze zdjęć. - Jesteś pewien, że to o nią im chodziło?

   - Akutagawa nie ma w zwyczaju pastwić się nad ludźmi, wbrew pozorom. - Dazai zmarszczył brwi, wyjmując spod poduszki notes oprawiony w tanią podróbkę skóry. - Niewykluczone, że po prostu chciał, żeby mu powiedzieli, gdzie jest. Albo może myślał, że jest w środku i chciał wywabić ją z kryjówki?

   - Myślisz, że udałoby jej się uciec przed Rashomonem?

   - Nie mam pojęcia, ale chyba za niedługo się dowiemy.

   Kunikida pokiwał głową zgodnie.

   - Musimy ją znaleźć, i to zanim zrobi to Akutagawa.

✄ 

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top