Rozdział 49 - Lek

-Wynośmy się stąd ale już!- Uniósł się Gally. Zrobiło się bardzo chaotycznie. Minho i Thomas znowu chwycili Newta. Piątka weszła do jakiegoś pomieszczenia. -Brenda! Brenda jesteś!- Przemówił przez radio Thomas. Szyba została zniszczona, szkło rozpadło się z hukiem o ziemię. -To jakiś koszmar!!- Oll złapała się za włosy patrząc z szeroko otwartymi oczami na podłogę. -Chyba nie damy rady.- Powiedział Thomas smutnym tonem zerkając w kierunku ulicy, na której było coraz więcej ognia. Ładunki wybuchowe zrobiły swoje.

-Chwila, o czym ty mówisz?- Zapytała dziewczyna. -Zabierzcie resztę, i uciekajcie póki jeszcze można.- Rozkazał. -Nie.- Odpowiedziała stanowczo dziewczyna. -Brenda.- Powiedział jedynie Thomas błagalnym tonem. -Nie zostawię was. Jasne? Zapomnij.- Powiedziała wkurzona jego słowami.

-Bo nie można inaczej?- Zapytał chłopak. Dziewczyna przez dłuższy czas nie odpowiadała. -Thomas, nie martw się! Wyciągniemy was!- Odezwała się nagle, wydając się uradowana. -Jak to wyciągnięcie?- Zdziwił się. -Mamy transport!- Odpowiedziała. -Będziemy przy tunelach.- Oznajmiła.

Piątka wybiegła z budynku idąc w odpowiednim kierunku. Nadal dało się usłyszeć wszędzie serie strzał, a ulice były coraz bardziej wypełnione płomieniami. -Okej, Newt, prawie jesteśmy.- Powiedział Gally. -Zostawcie mnie.- Odezwał się. Przed nimi znowu coś wybuchło. Jakieś auto z ogromną prędkością zostało wyrzucone w płomieniach. Grupę odrzuciło w tył. O mały włos, gdyby byli chodź trochę bliżej, uderzenie zapewne zabiłoby kogoś.

-Tył, tył!- Zdołał tylko powiedzieć Gally, a z uliczki wybiegła masa osób. Nad głowami usłyszeli samolot. -To oni! To do nas!- Powiedział Thomas. -Zbierajmy się, zbierajmy.- Zaczął ponownie podnosić Newta. -Zostawcie mnie.- Powiedział znowu blondyn plując czarną cieczą. Pozostała czwórka wpatrywała się w chłopaka. Thomas przełknął głośno ślinę.

-Minho, pójdziesz pierwszy. Weź serum i jak najszybciej tu wracaj. Minho idź.- Rozkazał Thomas. -Tak jest. Ja cię osłonię.- Odezwał się Gally. -Dziękuje. Dziękuje Minho.- Zatrzymał go jeszcze na chwilę Newt. -Co ty. Wytrzymaj tylko. Rozumiesz.- Powiedział chłopak. -Idź Minho! Idź!- Krzyknął jeszcze raz Thomas do biegnącej już dwójki.

-Okej przeszli.- Powiedział brunet obserwując biegnącą dwójkę. Wraz z Olive zaczął się rozglądać. -Newt.- Zaczęła dziewczyna, widząc jego dziwne zachowanie. -Hej! Newt!- Krzyknął Thomas szarpiąc za jego ubranie. -Spróbujemy, tak? Okej? Musimy iść.- Zaczął. -Teraz. Spróbuj dobra? Dawaj.- Mówił chłopak. Po policzkach ciemnowłosej spłynęła łza. Blondyn zaczął sobie zdzierać coś z szyi, następnie wręczył to Thomasowi. -Masz to wziąć!- Krzyknął Newt. Razem zaczęli się przekrzykiwać.

-Zrób to. Proszę.- Uspokoił się chłopak. Thomas chwycił ten przedmiot. -Okej, teraz daj z siebie wszystko. Ty, Oll i ja. Damy radę. Idziemy. Gotowy? No już.- Podnieśli go. Ruszyli szybkim krokiem. Następnie weszli na dworzec. Wtedy chłopak stracił całkowicie siły i przewalił dwójkę.

Oll poturlała się po podłodze zaczynając głośno szlochać. Skuliła się niczym mała kulka. Nieopodal Thomas szarpał lekko Newta za ubranie. Chłopak leżał na podłodze, nic już do niego nie docierało. Ciężko oddychał.

-Oll! Wstań!- Wrzasnął podnosząc i ciągnąc Newta. Dziewczyna szybko się uniosła, wycierając łzy, oraz podchodząc do dwójki, jednak jedynie wpatrywała się ponownie płacząc. Thomas nadal dzielnie próbował przenieść przyjaciela. Wtedy w głośniku wydostał się znajomy głos. -Thomas. Słyszysz mnie? Musisz mnie wysłuchać.- Wypowiadała Teresa.

-Wiem że nie masz powodu mi ufać. Ale musisz wrócić proszę. Thomas, możesz uratować Newt'a. Jeszcze zdążysz. Wiesz dlaczego Brenda tak wyzdrowiała? Dzięki twojej krwi. Rozumiesz? Przestała chorować bo wyleczyłeś ją. Inni też mogą wyzdrowieć. Wystarczy że wrócisz, i wreszcie to wszystko się skończy. Proszę. Proszę wróć tu do mnie. Wiem że postąpisz słusznie Thomas.- Wypowiedziała. Światła zamigotały...

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top