Rozdział 47 - Skok
-Gdzie on jest.- Warknął stając przed Teresą. Kobieta nie miała pojęcia. Pod nadzorem Thomasa sprawdziła dane w komputerze. -Ktoś kazał go przenieść na oddział medyczny. Thomas, to jest na drugim końcu budynku.- Powiedziała. Oll i Newt spojrzeli po sobie. Ciemnowłosy chwilę się zastanawiał. -Ok. Prowadź mnie, w tej chwili.- Powiedział. -Dobra, idę z wami.- Odezwał się Newt. -Wykluczone.- Stwierdził stanowczo Thomas.
-Masz zostać tutaj i czekać na sygnał.- Rozkazał. -Przecież sam sobie nie poradzisz. Minho przede wszystkim, prawda?- Stwierdził blondyn. -Przestańcie tyle gadać. Gally i ja wszystkim się zajmiemy. Ruchy!- Uniosła się Oll. -Idźcie już bo czasu nie ma.- Gally także przerwał na chwile robotę. -Weźmiemy serum, i zaraz się złapiemy.- Dodał. Brunet chwilę przyglądał się dwójce.
-Okej, dobra, jasne. Idziemy.- Thomas szarpnął kobietę w stronę drzwi. -Ty świeżyna, dacie radę!- Pożegnał się Gally. -Trzymam kciuki!- Oll uśmiechnęła się szeroko. Trójka ruszyła. -Na pewno sobie poradzimy.- Powiedział Gally zaczynając się cicho śmiać. -Jasne że tak.- Ciemnowłosa uśmiechnęła się ciepło, lekko się rumieniąc.
Gally kontynuował otwieranie skarbca. W końcu udało mu się wyciągnąć serum, wszystko zapakowali do torby. Nagle w całym budynku rozbrzmiał się alarm. -Cholera. Czy to ma związek z Thomasem i Newtem?- Zapytała Oll, drapiąc się po głowie. -Na pewno..- Dwójka spojrzała po sobie, z zaniepokojonymi wyrazami twarzy, prosto w oczy.
-Okej, trzeba się pospieszyć.- Ruszył się Gally. -Dobra. Trzymajcie się razem. Blisko nas.- Chwycił broń ruszając w kierunku wyjścia. -Weź to, i strzeż jak oka w głowię.- Wręczył jednemu z chłopców torbę. -Zrozumiałeś?- Zapytał jeszcze Gally. Chłopak kiwnął pozytywnie głową.
-Okej, za mną.- Niebieskooki przeładował broń, ruszając przodem. Oll biegła na końcu, strzegąc tyłów. Weszli piętra wyżej na parking. Chłopak przebiegł pierwszy. Na parkingu zaczęli zbierać się już żołnierze. -Tempo. Niżej.- Mówił.
Gdy już wszystkie dzieciaki przebiegły, nadeszła kolej Oll. -Brenda, jesteśmy. Gdzie ty?- Przemówił do radia. Wtedy przed nimi zjawił się autobus. -No szybko właźcie.- Powiedziała dziewczyna otwierając okno. Szeroko się uśmiechnęła. -Wsiadajcie nie ma czasu! Dalej!- Pobiegli do drzwi. -Wsiadać przodem i tyłem.- Odezwała się teraz Oll.
-Moment, a gdzie Thomas?- Zapytała dziewczyna. -Myśleliśmy że jest z tobą.- Odpowiedział natychmiast Gally. Brendzie powiększyły się oczy. -Dobra. Zostań z nimi tutaj, czekaj tu a my, poszukamy go. Zaczekajcie na nas.- Gally zaczął się jąkać, następnie założył maskę. Oll jedynie wzruszyła ramionami wydając z siebie jęk nie chęci, także założyła maskę i od razu ruszyła za chłopakiem. Zirytowana podbiegła do niego. Nadal jej się ciężko w tym oddychało.
-Dlaczego chodź raz nie mogło pójść bez komplikacji!- Warknęła. -Też się zastanawiam.- Powiedział chłopak. -Gdzie powinniśmy szukać?- Rozejrzała się. -Pewnie zaraz sami się znajdą. Przynajmniej mam taką nadzieję.- Odpowiedział. -Nie mam już na nich siły.- Prychnęła pod nosem.
Dwójka wydostała się na zewnątrz. Nieopodal nich, jakiś ciężki przedmiot wpadł do niewielkiego basenu. Dwójka spojrzała po sobie. Wtedy z na oko dwudziestego piętra wyskoczyły trzy znajome im osoby. Z głośnym pluskiem wpadli do wody. Z góry spojrzał Janson.
-Ej wy! Chodźcie!- Warknął jeden z żołnierzy, znajdujących się nieopodal. Gally i Oll ponownie spojrzeli po sobie ruszając posłusznie w ich kierunku. Wraz z trzema innymi żołnierzami ruszyli wolno w kierunku znajomej trójki. Wycelowali w nich broń. -Ej! Nie ruszać się!- Krzyknął jeden z Żołnierzy. -Ej! Spokojnie!- Dodał.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top