Rozdział 42 - Maska

Niespodziewanie wbiegli wprost w tych ludzi, którzy ich wcześniej obserwowali. -Co do!- Wrzasnęła Oll czując podniesienie w talii. Stawiała opór szarpiąc się i bijąc napastnika. Reszta miała podobnie, również stawiali opór, jednak wszystko na marnę. Thomasa, Oll oraz Brendę wtargali do jednego wozu. Dziewczyna o trój literowym imieniu siedziała pomiędzy pozostałą dwójką. Po jej lewej siedział Thomas wpatrujący się w porywaczy, a po jej prawej Brenda, która obdarowywała ich morderczym wzrokiem. Oll cały czas wpatrywała się lekko zmieszanym, może przestraszonym wzrokiem w chłopaka siedzącego dokładnie naprzeciwko niej. W końcu uniosła brew zaczynając mieć wrażenie że skądś go zna. On również wpatrywał się w jej twarz. Z racji iż miał na sobie maskę zasłaniającą jego całą twarz, dziewczyna nie była w stanie rozpoznać napastnika.

Po chwili pojazd się zatrzymał a drzwi za nimi się otworzyły. Oll miała wielkie szczęście że nie wypadła na plecy, a niewiele brakowało. Wysiadła jako pierwsza rozglądając się po dziwacznym miejscu również pełnym ludzi z bronią, oni nosili maski, wpatrywali się w nieznajomych. Thomas i Brenda również wysiedli z pojazdu także się rozglądając po okolicy. Podjechał też drugi pojazd w którym znajdowała się pozostała trójka.

Drzwi otworzyły się hektycznie, z pojazdu wypadł natychmiast chłopak w masce a na niego wskoczył Jorge wrzeszcząc. -Gdzie ona jest sukinsynu!- Najpierw podniósł go za ubranie do góry, następnie uderzył z pięści w twarz. Thomas oraz Brenda od razu ruszyli w jego kierunku. Natomiast druga dziewczyna spojrzała znowu na tego chłopaka.

Zmarszczyła brwi. -Czy ja cię skądś znam?- Zapytała w końcu. Jednak nie dostała odpowiedzi. Któryś z facetów wycelował w nią z broni, zaskoczona od razu uniosła ręce w górę stojąc w bezruchu. -Jestem tutaj!- Wykrzyczała kilka razy Brenda. W resztę także wycelowano z broni. W końcu Jorge przestał uderzać faceta schodząc z niego.

-Tylko spokojnie! Jesteśmy po tej samej stronie!- Odezwał się jeden z facetów. -Ta! Jak to po tej samej stronie! Kim wy jesteście?- Wyrwał się Thomas. Zapanowała cisza w której każdy przyglądał po sobie. W końcu chłopak ściągnął maskę z twarzy.

-Cześć Świeżyno.- Powiedział chłopak. Na twarzy Thomasa pojawiła się chęć mordu. Zrobił kilka kroków w przód. -Gally?- Zapytał. Znowu zapanowała cisza. Wtedy nagle brunet rzucił się na chłopaka obdarowywująć go uderzeniem z pięści w twarz. -Stój! Spokojnie! Spokojnie!- Na przód wdarł się Newt powstrzymując ciemnowłosego przed kolejnym uderzeniem. Usta Oll rozszerzyły się z niedowierzania. Przeczucie ponownie jej nie myliło. Stała cały czas wryta w chłopaka nie mogąc uwierzyć że go widzi. Jej oprawca z labiryntu nadal żył.

-Spokojnie! Przestań!- Uspokajał go nadal Newt. -On zabił Chucka.- Warknął jedynie Thomas pełen żalu. -Tak wiem. Wiem to. Pamiętam to, ja też tam byłem. Ok? Ale pamiętam też, że po ukąszeniu nie był sobą.- Rozejrzał się blondyn. -Uspokój się już. Ok? Spokojnie.- Zakończył. Chłopak wyrwał się jak poparzony do tyłu. Newt także się odsunął.

Gally podniósł się dotykając szczęki. -Zasłużyłem sobie.- Powiedział jedynie. -Jeszcze ktoś chętny?- Zapytał. -Newt? Oll?- Wypowiedział patrząc na dwójkę. -Z miłą chęcią.- Powiedziała jedynie dziewczyna a w jej oczach zebrały się łzy. Cały labirynt przeleciał jej przed oczami, i te wszystkie okropne chwilę, wyzwiska typu "idiotka z lasu". Mimo to, odczuwała wzruszenie widząc chłopaka.

-Ale.. Widzieliśmy jak umierasz.- Powiedział Newt a na jego twarzy było wymalowane niedowierzanie. -To przecież niemożliwe.- Dodał Newt. -Jakoś nie umarłem do końca.- Zaczął Gally. -A gdybyśmy was teraz nie znaleźli, to sami byście nie żyli.- Zauważył. Znowu zapadła chwila ciszy. To spotkanie było dość niezręczne.

-Co w ogóle tu robicie?- Zapytał Gally. -Minho. Dreszcz go tam trzyma.- Odpowiedział natychmiast  Newt. -Usiłujemy tam wejść.- Wyjaśnił. Gally spojrzał poważnie na wszystkich. -Ja wam pomogę. Idziemy.- Odezwał się natychmiast odwracając. -Ja z tobą nigdzie nie pójdę.- Odezwał się stanowczo Thomas. -Nikt cię nie zmusza. Ale wiem jak pokonać mur.- Objaśnił. Thomas jeszcze chwile wpatrywał się w chłopaka nie wiedząc co powiedzieć. W końcu chodziło o Minho. Thomas zamknął na chwile oczy kręcąc negatywnie głową. -Prowadź.- Powiedział w końcu...

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top