Rozdział 4 - Thomas

-Nie wiele osobą to opowiedziała. Wiesz, nie lubi o tym mówić odkąd Gally ją przycisnął do mówienia.- Powiedział blondyn. Sam słyszał tą opowieść kilka tygodni po zdarzeniu. –Możesz czuć się zaszczycony.- Powiedziała obojętnym tonem podając Newt'owi dłoń by pomóc jemu wstać. –Już dosyć pytań na dzisiaj.- Przyjął jej dłoń. –Jesteś dzisiaj gościem honorowym. Chodź, poznasz ich.- Powiedział Newt.

Następnie chwycił chłopaka i w trójkę udali się do reszty. –Tam są budowlańcy. Mają zręczne ręce ale gorzej z pomyślunkiem.- Wskazał na nich Newt. - Winston to wódz rzeźników. A to uzdrawiacze Clint i Jeff. Co tam?- Akurat przechodzili koło nich. –Cześć Newt.- Przywitał się jeden z nich.

-Zwykle bandażują rzeźników.- Dodał. –A jeśli chce być biegaczem?- Zapytał chłopak jakby wcześniej nie słuchał dziewczyny. Ta spojrzała się na Newta z niedowierzaniem.  –Czy ty w ogóle nas słuchasz? Tego nikt nie chce. No i muszą cię wybrać.- Powiedział Newt. –Kto?- Zapytał, jednak od tyłu został popchnięty na niego inny z chłopców. Nowy prawię by się przewrócił.

-I co świeżyno? Pokażesz co umiesz?- Odezwał się Gally. Wszyscy zaczęli wołać „Świeży". Po czym zaczęli głośno klaskać.

-Zasady są proste. Ja wypycham cię z ringu, a ty masz wytrzymać w nim pięć sekund. Gotów?-  Zapytał od razu zbliżając się do chłopaka, natychmiast go popchnął. Ten wpadł na innych a ci od razu wypchnęli go z powrotem na ring. Gally znowu go złapał i rzucił jego twarz o piasek. Ten zakaszlał kilka razy podnosząc się wypluwając piasek. –Nie skończyliśmy świeży.- Odezwał się Gally. –Nie nazywaj mnie tak.- Powiedział stanowczo. –Nie? A jak? Smród?- Zapytał na co wielu zaczęło się śmiać. –Jak myślicie? Pasuję do niego?- Zapytał reszty. W tym momencie nowy próbował wbiec w chłopaka. Jednak ten go chwycił. Przez chwilkę nowy próbował coś zrobić jednak znowu wylądował twarzą w piasku.

-Wiesz co? Jesteś smrodem.- Wyśmiał go kolejny raz Gally. Nowy chwycił go znowu. Jednak nie dało się ukryć że Gally był i wyższy i silniejszy. Jakby nigdy nic chciał go znowu wypchnąć z okręgu, jednak w ostatnim momencie ten zrobił unik i to Gally upadł na piach.

-Brawo Świeży.- Powiedział Alby. –Nieźle jak na świeżyne co?- Powiedziała kolejna osoba. Wtedy nadal leżący Gally kopnął chłopaka w nogi. Ten od razu upadł i boleśnie uderzył się w głowę. Zakaszlał kilka razy i zaczął się podnosić mówiąc coś pod nosem. –Thomas!- Krzyknął w końcu. –Pamiętam swoje imię! Jestem Thomas.- Krzyknął kolejny raz. –Thomas!- Krzyknął Alby i wszyscy zaczęli wiwatować.

-Dobra robota Thomas.- Powiedział Gally podając jemu dłoń. Nagle usłyszeli przerażające wrzaski z labiryntu. Wszyscy spojrzeli w kierunku z którego pochodził ten dźwięk. –Co to było?- Zapytał. –To mój drogi, był dozorca.- Odpowiedział Gally.

-Nie bój się. Tu jesteś bezpieczny. Nie przejdą przez mur.- Dodał. –No dobra. Idziemy spać. Dobranoc.- Powiedział Alby. –Dobranoc.- Powiedziała Oll kierując się w stronę lasu...

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top