Rozdział 35 - Cel

Vince zgrabnie wskoczył pomiędzy wagony dobierając się do połączenia, chciał je rozłączyć. -Daj mi torbę!- Wrzasnął, a Thomas od razu jemu rzucił załadowaną torbę. Thomas także zeskoczył na wagon niżej, idąc do przodu. Przygotowany był do strzelania.

Starszy facet nadal ładował środki wybuchowe. Gdy wrogowie zbliżyli się wystarczająco blisko, Thomas zaczął strzelać.
-Kryj się!- Wrzasnął w końcu Vince. Thomas schował broń. -Zabieraj tyłek!- Dodał jeszcze. Oboje złapali się znajdujących po bokach drabin.

W końcu środki wybuchowe eksplodowały odłączając kilka końcowych wagonów od reszty. Pociąg jechał dalej natomiast odłączone wagony zaczęły hamować. Reakcja reszty nie pozostała obojętna, także zaczęli zatrzymywać pociąg. Thomas spojrzał w kierunku reszty pociągu gwiżdżąc. Zza oddalonym kamieniem wyłonili się Newt oraz Oll, a zza innego jeszcze dwóch innych chłopców.

-Do roboty.- Uśmiechnęła się Oll widząc Vince'a oraz Thomasa. -Szybko!- Krzyknął jeszcze Newt. Oll ruszyła jako pierwsza, w jej dłoniach znajdowała się broń, a w lekko rozpiętej torbie którą miała na sobie dodatkowa amunicja. Gdy biegła jej rozpuszczone włosy wirowały w powietrzu, a mały uśmiech tylko dodawał uroku całemu obrazu.

-Minho! Minho słyszysz mnie?- Zapytał Thomas stukając w wagony. Znajdujące się w wagonach osoby zaczęły krzyczeć. -To ten, to ten!- Stwierdził uradowany Thomas. Newt postawił duży przedmiot na ziemi. Następnie ubrał gogle i zabrał się za przecinanie metalu.

-Osłaniam was.- Uśmiechnęła się Oll celując w zbliżających się żołnierzy. Stanęła przed Vincem oraz Thomasem. -Trochę mało czasu.- Stwierdził Vince. Dziewczyna czekała na odpowiedni moment, byli jeszcze zbyt daleko by pociski mogły ich dosięgnąć. Wrogowie oczywiście widzieli dziewczynę z bronią, nie lękali się jednak i śmiało biegli przed siebie.

Vince oraz Thomas szykowali sznury. -Newt długo jeszcze?- Zapytał przyjaciel. -Nie poganiaj.- Zirytował się blondyn. Wtedy padły pierwsze strzały. Oll odsunęła się trochę do tyłu i zaczęła strzelać jak poparzona, chodź poparzona w obecnych warunkach to raczej nie odpowiednie określenie. 

-Właźcie tu!- Krzyknął Thomas. -Rób swoje!- Wrzasnęła dziewczyna przygryzając wargę i mrużąc oczy. Vince przystanął koło niej strzelając. -Właź na górę.- Rozkazał facet. Ciemnowłosa przekręciła oczami. -No już!- Uniósł się. Dziewczyna odwróciła się wspinając na wagon. Położyła się na wagonie brzuchu nie zaprzestając strzelania. Skubana się nie poddawała.

-Newt już!- Vince pogonił teraz i Newta. Chłopak zostawił wszystko wspinając się na wagon. Thomas i Newt położyli się koło Oll, także na brzuchach. Thomas również pomagał jak mógł strzelając z pistoletu. -Kurde gdzie oni są!?- Wrzasnął pod nosem. -Nie wiem!- Odpowiedział jemu zastanawiający się Newt.

W końcu nad ich głowami zjawił się samolot. Z góry zaczęły zwisać się haki. -Szybciej!- Krzyknął Thomas. -Vince właź mi tu!- Krzyknęła dziewczyna. Thomas oraz Newt złapali haki przyczepiając je do wcześniej założonych lin. Panowało niezłe zamieszanie, co chwilę padały jakieś strzały. Dziewczyna zaczęła przeklinać pod nosem.

-Dawaj! Dawaj!- Krzyknął Thomas dając znak iż samolot może ruszać. -Vince!- Krzyknął jeszcze raz Newt. -Teraz!- Wrzasnęła Oll strzelając kolejny raz. Facet wbiegł zza wagon, bo tam był ukryty przed strzałami wroga, wtedy szybko złapał w ostatnim momencie drabiny wspinając się na wagon.

Samolot uniósł wagon a nastolatkowie zaczęli się cieszyć. -Świetnie, dobra robota.- Odezwał się Vince przybijając z Newtem, Oll oraz Thomasem piątki. -Dobrze się spisaliście.- Uśmiechnęła się dziewczyna. -Ty też.- Powiedział Newt. Ciemnowłosa szeroko się uśmiechnęła, siadając po turecku i biorąc głęboki wdech.

Polecieli prosto do domu. Do bezpiecznego miejsca. W końcu mogli otworzyć drzwi od wagonu i wejść do środka. Thomas ruszył pierwszy rozglądając się. Zaraz za nim Newt a za blondynem Oll. Przyglądali się każdemu w milczeniu. A ich czoła z każdą przejrzaną osobą pociły się coraz bardziej...

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top