Rozdział 27 - Markus

Całą drogę oburzona dziewczyna szła na samym końcu. Jorge oczywiście prowadził grupę.

Niedługo później doszli do niewielkiego miasta. Jorge zatrzymał się w pewnym momencie. -Potrzebujemy przynęty na Markusa. Dwójka z was go zagada, tylko pod żadnym pozorem nic od niego nie bierzcie. Później ja się nim zajmę, a reszta poszuka Thomasa i Brendy. To kto idzie na żywioł?- Uśmiechnął się. Oll wystąpiła z szeregu. -I tak nie mamy już nic do stracenia.- Stwierdziła. Następnie Minho także się zgłosił na ochotnika. -Dobrze znam jego sztuczki, to będzie najlepszy sposób na wyciągnięcie od niego czegokolwiek.- Jorge wskazał palcem na faceta ubranego w bordowy płaszcz.

-No to ruchy.- Powiedziała Oll pod nosem. Dwójka ruszyła. -Cześć. Szukamy Markusa.- Powiedziała od razu dziewczyna gdy podeszli do odpowiedniej osoby. On oczywiście nie wiedział o tym że nastolatkowie znają jego prawdziwą tożsamość. -Markusa już nie ma.- Odpowiedział. -A przechodzili może tędy dwoję nastolatków w naszym wieku?- Zapytał teraz Minho. -Chłopak w szarej kurtce oraz dziewczyna w krótkich włosach.- Wyjaśniła Oll.

Facet udał jakby się zastanawiał. Następnie wyciągnął coś z kieszeni. -Byli tu dzisiaj tacy. Chyba są w środku.- Odpowiedział. Oll od razu chciała wejść do środka. -Hola hola.- Zatrzymał ją facet mocno łapiąc za nadgarstek. Oll wyszarpała swoją rękę. -Aby móc wejść do środka..- Zaczął jednak nie zdołał dokończyć. -Markus stary przyjacielu.- Odezwał się Jorge. -Widzę że już poznałeś moich podopiecznych.- Uśmiechnął się. Do środka przemknęła Teresa.

Brenda i Thomas na szczęście szybko zostali znalezieni. Zostali odurzeni.
Markusa zabrali do jego mieszkania. Następnie Jorge przywiązał go do krzesła. Reszta rozsiadła się obserwując poczynania faceta.

-Lepiej zacznij gadać!- Krzyknął Jorge. -Psiarzu!- Wrzasnął uderzając go w twarz. -O rzesz!- Wrzasnął Markus. -Niestety musicie opuścić mój dom.- Powiedział następnie spokojnym tonem. Thomas podszedł do stojącej z kamienną miną Oll.

-Widzimy żeś się ubawił.- Odezwał się od razu Newt. -Ależ byłeś naiwny..- Oll pokiwała negatywnie głową z niedowierzania.

-Słuchaj. Nie chcę cię męczyć. Jasne? Gdzie mogę znaleźć prawe ramię?- Jorge zadał kolejny raz to samo pytanie. Twarz Markusa była już cała we krwi. -Czekaj, to jest Markus?- Zdziwił się Thomas. Facet zaśmiał się. -Jaki bystry. Ty jesteś mózgiem tej operacji?- Zapytał Markus. Jorge chwycił jego włosy szarpiąc za nie. -Wiesz gdzie się dekują?- Jorge dalej ciągnął. -Gadaj to będę miał dla ciebie propozycje.- Dodał. Facet znowu się ironicznie zaśmiał. -Zabierzemy cię...- Przerwano jemu.

-Już dawno spaliłem ten most. A poza tym, zawarłem inny układ. To ty mnie nauczyłeś korzystać z każdej okazji.- Powiedział facet szeroko się uśmiechając. -O czym on gada?- Zapytał Newt. -Mam na myśli prawo popytu i podaży. Dreszcz chce zgarnąć wszystkich odpornych, a ja ich dostarczam. Zwabiam ich, piją, bawią się, a potem zjawia się dreszcz i odgarnia ziarno od plew.- Wyjaśnił kolejny raz się śmiejąc.

Oll zmarszczyła brwi odczuwając lekkie przerażenie. Reszta także poczuła niepewność. To co robił było okropne. Mieli ogromne szczęście że posiadali w tym momencie Jorge po swojej stronie. -Zmieniłem zdanie.- Zaczął Jorge. Markus spojrzał na niego zmęczonym wzrokiem. -Z chęcią cię pomęczę!- Powiedział kopiąc go w brzuch a krzesło na którym siedział upadło do tyłu. Następnie facet wyciągnął broń nachylając się nad nim. -Mów!- Krzyknął.

-Dobra! Ale niczego nie obiecuje.- Zaczął Markus. -Często się przenoszą.- Dodał. Patelniak pomógł Jorge'owi podnieść faceta. Markus wziął kilka głębokich wdechów. -Mają w górach posterunek. Ale to kawał drogi. Dreszcz wam depcze po piętach. Nie dacie rady.- Powiedział na końcu kolejny raz się śmiejąc. Dziewczynę przeszedł nieprzyjemny dreszcz.

-Nie piechotą.- Uśmiechnął się Jorge nachylając swoją twarz nad facetem, po czym poklepał go po ramieniu. -Gdzie jest Berta?- Zapytał. Facet od razu spoważniał. Przełknął głośno ślinę. -Tylko nie Berta.- Powiedział błagalnym tonem. Prawie się rozpłakując.

Berta okazała się pojazdem. Jorge prowadził. Newt siedzący z przodu wydawał się zadowolony. Podobnie do Oll która siedziała na środku z tyłu nucąc cicho piosenki pod nosem. Uważnie patrzyła na drogę lekko się się uśmiechając. Siedzący po jej prawej Minho był nieco poważniejszy. Przez większość czasu spoglądał na zewnątrz podziwiając widoki...

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top