Rozdział 20 - Piasek
Już chcieli wychodzić, jednak Thomas hektycznie się zatrzymał powstrzymując resztę przed dalszą ucieczką. Stał przed nimi facet. Bez większych zastanowień odbezpieczył broń strzelając w faceta, a ten od razu upadł sparaliżowany na ziemie. -Cholera..- Wyszeptał pod nosem Thomas ruszając. -Biegiem.- Powiedział mijając faceta.
-Tutaj!- Powiedział widząc drzwi. -Wszyscy na poziom trzeci! Uwaga stosować tylko środki obezwładniające.- Rozbrzmiało się po całym ośrodku. Wszyscy szybko podbiegli do nich, Thomas wyciągnął kartę przesuwając ją w czytniku, jednak drzwi się nie otwierały.
-Thomas!- Usłyszeli na końcu korytarza. Chłopak od razu odwrócił głowę. Rzucił kartę i wycelował z broni prosto w Jansona. Reszta została przy drzwiach z przerażeniem patrząc na wydarzenia. -Otwórz te drzwi!- Rozkazał chłopak.
-Lepiej nie.- Wyśmiał go facet. -Otwieraj.- Rozkazał. Newt, Minho i Oll dalej próbowali otworzyć drzwi. Jednak wszystkie sposoby były na marne. -Próbuje was ratować. Labirynt to jedno ale na pogorzelisku.. Nie przeżyjecie nawet dnia. Zabije was klimat albo popażeńcy.- Tłumaczył facet. -Uwierz mi. Chce tylko waszego dobra.- Dodał.
-Tak, a dreszcz jest dobry?- Zapytał Thomas. Janson spuścił ręce. -Nie wyjdziecie stąd.- Powiedział jedynie facet z pewnym uśmiechem.
Wtedy drzwi otworzyły się a po drugiej stronie stał Aris i Winston. -Cześć.- Przywitał się Aris. -Chodźcie!- Wrzasnął Patelniak. -Thomas! Spadamy!- Krzyknął jeszcze Newt. Chłopak jednak zamiast się ruszyć zaczął strzelać w kierunku Jansona. Nie potrwało to za długo ponieważ w broni nie było zbyt wielu naboi. Następnie po prostu rzucił im ją pod nogi, kierując się w stronę wyjścia. Wtedy drzwi zaczęły się zamykać. -Szybko!- Krzyknęła Teresa.
Chłopak biegł a w ostatnim momencie rzucił się na podłogę prześlizgując się pod malutką szparą. Aris trzymając jakiś przedmiot uderzył nim w czytnik kart, a ten się rozwalił wydostając z siebie iskry. Wtedy w drzwi walnął Janson. Oczy wszystkich powiększyły się do ogromnych rozmiarów. Facet próbował je otworzyć jednak pojawiły się ponownie iskry.
Winston schylił się do kieszeni leżącego faceta wyciągając broń z jego kieszeni, a Thomas pokazał Jansonowi jedynie środkowy palec. Minho chwycił leżący plecak ruszając do wyjścia. -Wiejmy stąd!- Powiedział.
Wszyscy biegli ile sił w nogach. -Dalej.- Powiedział Thomas jeszcze raz zerkając do tył. Wyszedł na prowadzenie otwierając bramę wyjściową.
Od razu poczuli burze piaskową. -Chodźmy.- Rozkazał wychodząc z tego okropnego miejsca, a reszta zaraz za nim. Wspięli się na wzgórze z piasku. -Nie zatrzymujcie się!- Powiedział Thomas. Za nimi dało się już usłyszeć quady oraz zauważyć latarki. Poszukiwali ich całą parą.
-Dalej, zgubimy ich w burzy!- Kontynuował Thomas. Odbiegli jeszcze kawałek po czym położyli się na wzgórzu by nie dało się ich zauważyć. -Nie wychylać się.- Powiedział Thomas, a reszta zaczęła się czołgać dalej.
Po tym ponownie wstali i ruszyli biegiem. Teresa biegła dość wolno. -Tereso nie zostawaj!- Krzyknął Thomas. -Chyba ich zgubiliśmy!- Krzyknął kto inny. -Nie zatrzymujmy się!- Krzyknął znowu Thomas. Oll zaczęła dość ciężko kaszleć przez piasek wdający się do jej płuc.
-Dokąd mamy iść?- Zapytał ktoś. Z piasku wystawała jakaś konstrukcja posiadająca szyby, jedna z nich była rozbita. Zmachana Oll podbiegła do stojącej reszty ciężko oddychając. -Nie mogę oddychać.- Wyjąkała pod nosem łapiąc się za klatkę piersiową.
-Chodźcie.- Powiedziała Teresa wchodząc do środka. -Czekaj!- Krzyknął Thomas. -Schodzimy!- Krzyknęła znowu. Thomas zszedł od razu za nią. Reszta również zeszła za dwójką.
Oll najpierw usiadła na piasku gorączkowo kaszląc. -W porządku?- Usłyszała. -Ta.- Odpowiedziała. Wtedy Minho zapalił latarkę oświetlając nią wnętrze. Wszędzie były strzępy jakiś rzeczy, oraz duża ilość piasku.
-Gdzie my jesteśmy?- Zdziwił się Minho. Oll podniosła się stając koło reszty. -Trzeba iść.- Powiedział tylko Thomas po chwili przerwy. -Nie.- Odezwała się Teresa. -Stój!- Dodała.
-Mów co się dzieje.- Rozkazała. -To dreszcz. Okłamali nas. Nie uciekliśmy im. Aris i ja znaleźliśmy ciała. Mnóstwo ciał.- Opowiedział Thomas. -Jak to? Martwe?- Zapytał Minho. -Nie, ale i nie żywe. Powiesili je. Podłączyli rurki. Coś z nich ściągają.- Tłumaczył chłopak, jednak na chwilę umilkł.
-Dreszcz chce czegoś co mamy w sobie. W naszej krwi. Musimy wiać najdalej jak się da.- Dodał. -Dobra. Jaki masz plan?- Zapytał Newt. -Bo jakiś masz?- Zapytał chłopaka, który zmartwiony pokręcił negatywnie głową. -No tak..- Powiedział zrezygnowany Newt. -Poszliśmy za tobą a teraz mówisz że nie masz pojęcia dokąd iść, ani po co?!- Uniósł się Newt.
-Czekajcie..- Zaczął Aris. -Janson mówił że w górach ukrywają się jacyś ludzie. To ruch oporu albo armia.- Powiedział. -Prawe ramię. Jeśli są wrogami dreszczu może nam pomogą.- Odezwał się Thomas. -Ludzie? W górach? Ludzie z gór? To twój plan?- Pogardził Newt. -Nasza jedyna szansa.- Stwierdził Thomas.
-Hej ludzie.- Powiedział Winston. -Popatrzcie. Minho poświeć.- Dodał. Wszyscy do niego podeszli a Minho poświecił latarką w wskazane miejsce. -Ktoś tu był.- Zauważył Winston...
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top