Rozdział 2 - Nowy

Podeszła do pierwszych drzwiczek przyglądając się chłopcowi. Następnie ukucnęła. –Kiedyś traktowano tutaj nowych inaczej.- Powiedziała. Chłopak jedynie na nią patrzył nie odzywając się. –Gdzie jest Alby?- Stanęła pytając się. –Za tobą idiotko!- Odpowiedziano jej.

Wzięła głęboki wdech odwracając się. –Trzeba popracować trochę nad ich słownictwem, ale jeszcze będzie dobrze.- Powiedziała obojętnym tonem. Alby spojrzał się z lekkim uśmiechem na nią kładąc rękę na ramieniu. –Nie przejmuj się ich słownictwem.- Powiedział z lekkim uśmiechem. -Będę oprowadzać nowego, chcesz się dołączyć?- Zapytał. –Nigdy się tym nie przejmowałam.- Wzruszyła ramionami. -Podziękuje.- Dodała. Jej twarz cały czas była kamienna. Nawet przez sekundę się nie uśmiechnęła.

Jeszcze chwile patrzyła na Alby'ego, po czym nic nie mówiąc znowu udała się w kierunku lasu. –Będziesz później?- Krzyknął jeszcze Alby za nią. –Przyniosę drewno.- Odpowiedziała od razu nie odwracając się zza siebie. Następnie Alby przykucnął przy klatce witając się. –Jak tam Świeży? Nie będziesz już wiał?- Zapytał go. Po czym wymamrotał coś pod nosem otwierając klatkę. –Jestem Alby.- Przywitał się. –Powiesz coś o sobie? Kim jesteś? Skąd? Cokolwiek?-

-Nie..- Odpowiedział kiwając głową nowy. –Jak masz na imię?- Zadał następne pytanie. –Nie.. Nic nie pamiętam.- Powiedział. Dalej był przerażony. –Dlaczego?- Zapytał nowy. –To nic. Spokojnie. Wyluzuj.- Alby próbował go uspokoić. –To normalne. Każdy tak miał. Imię sobie przypomnisz za dzień lub dwa. Tylko to nam zostawiają.- Wytłumaczył. –Gdzie ja jestem?- Zadał kolejny pytanie. –Pokaże ci.- Odpowiedział wystawiając do niego rękę.

-Tu jemy. Tu śpimy. Mamy własne uprawy. Budujemy szałasy. Pudło dowozi co trzeba. Reszta zależy od nas.- Tłumaczył jemu wskazując w różne miejsca. –Pudło?- Zdziwił się. –Tak. Co miesiąc przywozi zapasy i Świeżego. Tym razem to ty. Gratulacje.- Opowiedział. –Przywozi? Skąd? Kto nas tu wsadził?- Zapytał chłopak.

-Nie wiemy.- Odpowiedział znowu. –Siemka Alby.- Usłyszeli głos innego chłopaka. –Świeży, poznaj Newta.- Przedstawił go Alby. Od razu podali sobie dłoń. –Zastępuje mnie.- Wyjaśnił. –Na szczęście nie muszę.- Zwrócił się do Alby'ego, -Już myślałem że będzie z ciebie biegacz. Póki nie zaryłeś. Nieźle.- Powiedział Newt.

-Jaki biegacz?- Zdziwił się kolejny raz. –Mam prośbę znajdź Chucka.- Powiedział Alby ignorując jego pytanie. –Dobra.- Powiedział Newt od razu się rozglądając za innym chłopcem. –Wybacz że cię poganiam ale.. Późno wyjechałeś, a mamy robotę. Szykujemy coś na wieczór.- Powiedział uśmiechnięty Alby.

Następnie udali się do wieży. –Masz lęk wysokości?- Zapytał zaczynając się wspinać. –Chodź.- Dodał. –To wszystko co mamy.- Powiedział pokazując mu z góry wszystko. –Napracowaliśmy się.- Stwierdził. –Szanuj to miejsce to się dogadamy.- Powiedział nieco groźniej.

-Co tam jest?- Zapytał myśląc o murze. –Mamy trzy zasady. Pierwsza : Rób swoje. Nie chcemy darmozjadów. Druga nie krzywdź innych. Musimy sobie ufać. A najważniejsza. Nie wychodź za mur. Rozumiesz?- Wyjaśnił. Chłopak kiwnął lekko pozytywnie głową.

–A ta dziewczyna? Nie zauważyłem by było więcej dziewczyn.- Zauważył chłopak. –Oll. Ona radzi sobie raczej sama. Zamieszkała w lesie. Czasem przynosi nam drewno. Staramy się nie wchodzić jej za bardzo w drogę, a ona nie wchodzi nam.- Wzruszył ramionami. –Jest raczej nie groźna ale uważaj na nią.- Dodał.

Następnie usłyszał swoje imię z dołu. –Cześć Chuck.- Przywitał stojącego na dole chłopca. Był jednym z młodszych osobników w strefie.

Następnie kazał Świeżemu z nim iść. –Z każdym było tak samo. Budzimy się w pudle. Alby nas wprowadza. I już. I tak jesteś lepszy niż ja. Posrałem się w gacie zanim mnie wyciągnęli.- Mówił chłopiec. Nawet nie zauważył że Świeżak odszedł widocznie czymś zaciekawiony.

Od razu ruszył za nim. –Dokąd idziesz?- Zapytał idąc koło niego. –Chce zobaczyć.- Odpowiedział. –Oglądaj co chcesz, ale nie tam.- Powiedział. –Dlaczego? Co tam jest?- Zapytał. –Nie wiem. Tylko to co mi mówią. Nie możemy wychodzić.- Wyjaśnił poważnie. Wtedy z bramy wybiegło dwóch chłopców.

-Cześć Chuck. Nowy Świeży? Fajnie awansować?- Powiedział jeden z nich biegnąc koło nich. –Super.- Odpowiedział chłopiec. –Przecież nie wolno wychodzić?- Zdziwił się. –My nie możemy. Biegacze to co innego. Dobrze znają labirynt.- Wyjaśnił. –Co?- Jeszcze bardziej się zdziwił. Chuck powtórzył słowo. –Powiedziałeś labirynt.- Odpowiedział nowy...

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top