Rozdział 16 - Miejsce
-Thomas! Thomas obudź się!- Wydarł się Minho szarpiąc przyjaciela. -Wstawaj! Spadamy stąd!- Oll dodała swoje pięć groszy. Na dworze panował totalny mrok, jedyne widoczne światło wydostawało się z lamp wystających z wielkiego budynku.
-Musimy uciekać!- Krzyknął facet wyciągając Thomasa z helikoptera. -Nic ci nie jest?- Zapytał. Reszta czekała już tylko na Thomasa który był oszołomiony całą tą sytuacją. -To popażeńcy!- Krzyknął ktoś.
Jedyne dźwięki jakie dało się usłyszeć to głośne wystrzały z broni oraz krzyki facetów. Gdy w końcu wszyscy weszli do środka ogromne wejście się za nimi zamknęło. Stali w ogromnej sali po której biegało wiele osób. Nastolatkowie rozglądali się z niedowierzaniem po pomieszczeniu.
Cała grupka została następnie zaprowadzona do jakiegoś pomieszczenia w którym zostali zamknięci. Mieli na kogoś zaczekać. Rozsiedli się milcząc. Nikt nie chciał przerwać tej dołującej ciszy rozmyślając nad poprzednimi wydarzeniami.
Niedługo później drzwi zostały otwarte a w nich stanął jakiś facet. Każdy podniósł się podchodząc do niego. -Jak się macie?- Zapytał najpierw lekko się uśmiechając. -Wybaczcie zamieszanie, zaatakował nas rój.- Wyjaśnił.
-Kim pan jest?- Zapytał Thomas. -Dzięki mnie żyjecie.- Uśmiechnął się szerzej dumnie wypowiadając słowa. -I oby tak zostało. Chodźcie, przydzielimy wam kwatery.- Powiedział ruszając.
Każdy ruszył za nim. -Możecie mówić mi Janson. Dowodzę tu. To nasz azyl. Z dala od koszmarów świata na zewnątrz. Uznajcie to za stację przesiadkową. Coś jak, tymczasowy dom.- Tłumaczył, a grupka nie zatrzymywała się nawet na sekundę. -Uważajcie.- Wskazał na iskry spowodowane działaniem jakiejś maszyny.
-Zabierzecie nas do domu?- Zapytał Thomas. -W pewnym sensie. Z poprzedniego niewiele zostało, ale mamy dla was miejsce. Schronienie poza pogorzeliskiem. Gdzie dreszcz już was nie znajdzie.- Odpowiedział na pytanie Thomasa. -Co wy na to?- Zapytał.
Jego pytanie wzbudziło u nastolatków lekkie podejrzenia. Minho i Newt spojrzeli po sobie coś między sobą szepcząc. Oll zmarszczyła brwi a Teresa była nieco zdezorientowana. -Dlaczego nam pomagacie?- Zapytał w końcu Minho. -Sytuacja na świecie jest tragiczna. Możemy nie przetrwać. A to że jesteście odporni na wirusa sprawia że jesteście nadzieją całej ludzkości.- Zrobił krótką przerwę.
-Niestety jak już zauważyliście staliście się przez to celem ataków. Za tą grodzią czeka na was nowe życie.- Powiedział przesuwając kartę w czytniku, prawie natychmiast otworzyły się sporej wielkości drzwi. Im oczom ukazał się korytarz, który był jasno oświetlony przez lampy.
Zanim do niego weszli, facet odwrócił się patrząc na wszystkich i każdego z osobna. -Ale po kolei. Najpierw pozbądźcie się tego smrodu.- Uśmiechnął się.
Dziewczyny zostały zaprowadzone do damskich a panowie do męskich łazienek. Oll od dawna nie widziała tak o cieknącej wody w kranu. Uśmiechnęła się wchodząc bez zastanowienia pod strumień wody. Zamknęła oczy a ciepła woda zaczęła po niej spływać. Gdy już czysta i pachnąca wyszła spod prysznica czuła się jak nowo narodzona. Następnie wysuszyła sobie włosy do sucha i przejechała po nich ręką. Ubrana była teraz w czarne wygodne spodnie oraz różową koszulkę.
Następnie zostali zaprowadzeni do medyków gdzie zaczęto badania zdrowotne nad nastolatkami. Oll nie schodził uśmiech z twarzy. Każdemu została dana szczepionki z różnymi witaminami. Niektórym robili jeszcze dodatkowe badania.
-Dlaczego jesteś taka blada?- Zapytała kobieta w białym fartuszku siedzącej na krześle Oll, dla której właśnie przygotowywała szczepionkę. Dziewczynka przełknęła głośno widząc długą igłę. -Siedziałam dwa lata w lesie.- Wzruszyła ramionami zgodnie z prawdą. Kobieta spojrzała na nią podejrzliwie. -Przez trzy lata byłam jedyną dziewczyną.- Dodała uśmiechając się lekko pod nosem. -A z chłopakami nie dogadywałam się najlepiej.- Zakończyła swoją wypowiedź.
-Będzie boleć?- Zapytała zerkając na zbliżającą się igłę. -Bez obaw, nie.- Uśmiechnęła się kobieta. Dziewczyna odwróciła głowę. Nastąpiło lekkie ukłucie i było po wszystkim. W między czasie został zabrany gdzieś Thomas. Reszcie nie kazano na niego czekać, wszystkich prócz Teresy zabrano do stołówki...
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top