Rozdział 15 - Wolność
Wtedy zobaczyli kolejne drzwi które nad sobą miało napis „Wyjście". –Serio? I już?- Zdziwił się jeden z chłopców. –Coś tu nie gra, uważaj.- Zmartwiła się Oll widząc podchodzącego do drzwi Thomasa. Chłopak wolno dotknął klamki ciągnąc za nią. Im oczom ukazały się od razu migające żółte światła i martwe ciała.
-Co tu się stało?- Zdziwili się, a Minho który podszedł do jednego z trupów, wysunął nogą broń z jego ręki. Weszli dalej do okrągłego pomieszczenia. Wszędzie leżało szkło a z sufitu padały iskry. Dokładnie jak szkło, na ziemi leżały też ludzkie ciała. Na sobie mieli białe fartuchy. Na białym znajdowały się czerwone plamy. Zostali rozstrzelani.
Każdy rozejrzał się po tym dziwnym miejscu. Newt podszedł do jakiś monitorów. –Obserwowali nas.- Zauważył. –Bez przerwy.-
Nagle któryś z ekranów zaczął grać. Oll hektycznie odwróciła się w tamtą stronę, chwilę później wszyscy udali się do monitora. –Witajcie. Jestem doktor Ava Page.- Przedstawiła się kobieta. Także była ubrana na biało, a jej blond włosy były związane w koka.
-Dyrektor projektu badawczego „strefa śmierci". Jeśli to oglądacie oznacza to że ukończyliście test w labiryncie. Chciałabym móc wam osobiście pogratulować, ale nie pozwoliły na to okoliczności. Z pewnością jesteście zdezorientowani i wściekli i przerażeni. Mogę was tylko zapewnić że wszystko co was spotkało i co wam zrobiliśmy ma ważne przyczyny.- Mówiła kobieta.
-Nie pamiętacie tego, ale słońce wypaliło ziemię.- Powiedziała, wtedy na ekranie pojawił się obraz z ogromnym słońcem. –Miliardy ludzi zginęły w pożarach.- Obrazki się zmieniały. –I z głodu. To kataklizm skali planety. Skutki były straszne. A później przyszło gorsze. Tak zwana pochodnia.- Powiedziała a na ekranie znowu pojawił się inny obraz. –Wirusowa choroba mózgu. Gwałtowna, nieznana i nieuleczalna. Jak sądziliśmy. Nowe pokolenie okazało się odporne. Pojawiła się nadzieja na lek.- Kobieta z powrotem pojawiła się na ekranie.
-Znalezienie go, było nie lada wyzwaniem. Musimy poddać młode osoby incestom w ekstremalnych warunkach. Obserwując działanie ich mózgu. Wszystko po to aby ustalić, co ich wyróżnia. Co was wyróżnia.- Kontynuowała kobieta.
-Nie zdajecie sobie sprawy jacy jesteście ważni. Niestety to dopiero początek. Jak się w wkrótce przekonacie, nie wszyscy się z nami zgadzają. Postęp jest powolny a ludzie się boją.- Mówiła kobieta a za szklaną szybą osoby padały po prostu na ziemię. Jacyś ludzie wparowali z bronią i zaczęli strzelać.
-Dla nas jest już za późno. Ale nie dla was. Świat na was czeka. Pamiętajcie.- Powiedziała przykładając sobie broń do głowy. –Program jest dobry.- Zamknęła oczy i pociągnęła za spust.
Oll patrzyła z niedowierzaniem na już wyłączony ekran. Nie wiedziała co ma teraz o tym myśleć. Może po prostu się bała? Wtedy Thomas odwrócił się i ruszył w kierunku jakiegoś ciała. To była chyba ona. Zanim do ciała zdążyli dojść koło nich otworzyło się kolejne przejście.
-To koniec?- Zapytał Chuck. –Podobno jesteśmy ważni.- Odezwał się Thomas. –Co zrobimy?- Zapytał Patelniak. –Nie wiem.- Odpowiedział Thomas po chwili ciszy. –Chodźmy stąd.- Dodał. Już chcieli ruszyć. –Nie.- Usłyszeli za sobą.
Odwrócili się w kierunku głosu i zobaczyli Gally'ego. –Gally.- Powiedział Thomas robiąc krok do przodu. –Stop. Dziabnęło go.- Zauważyła Teresa. Mina Gally'ego wyglądała tak, jakby miał się zaraz rozpłakać. Rzucił przedmiot na ziemię, dzięki któremu tu wszedł. –Nie możemy wyjść.- Powiedział, w jego prawej dłoni znajdowała się broń.
-Już wyszliśmy.- Odezwał się Thomas. –Jesteśmy wolni.- Dodał. –Wolni? Tam będziemy wolni? Nie. Stąd nie ma ucieczki.- Powiedział unosząc dłoń. Oczy Oll która stała koło Newta i Chucka powiększyły się. Młodszego chłopca schowała trochę zza sobą.
Thomas uniósł ręce w górę. –Posłuchaj. Jesteś Chory. Możemy ci pomóc. Odłóż broń.- Powiedział. –Należę do labiryntu.- Powiedział. –Opuść broń.- Powtórzył Thomas. –Wy też.- Powiedział. Wtedy Minho rzucił włócznią trafiając chłopaka.
Przez krzyk nie usłyszeli wystrzału. Ale Oll poczuła lecącą koło siebie kulkę. Złapała się za rękę od razu patrząc w to miejsce. Jednak to nie ona oberwała. Przełknęła głośno ślinę obawiając się najgorszego widoku. Gally zaczął głęboko oddychać padając w końcu na ziemię. Wtedy Oll obróciła głowę bardziej do tyłu i aż ciarki ją przeszły.
Z jej ust wydostał się głośny krzyk a w jej oczach zebrały się łzy. –Thomas.- Powiedział tylko mały Chuck. Ten go złapał odkładając na podłogę. Jego jasna koszulka pokrywała się czerwienią. –Chuck. O cholera. Patrz na mnie.- Powiedział Thomas próbując zatamować krwawienie.
-Rany.. Patrz na mnie. Trzymaj się. W porządku.- Mówił do chłopca. –Thomas.- Wymamrotał ledwo trzymając coś w dłoni. Oll od razu zorientowała się co to, przez co łza spłynęła jej po policzku. –Nie, nie. Sam im to oddasz. Mówiłem ci, weź.- Powiedział Chłopak. –Nie. Dziękuje.- Powiedział Chuck wciskając mu figurkę ostatecznie w dłoń. –Wytrzymaj.- Powiedział błagalnie Thomas.
Wtedy chłopczyk ostatecznie przestał się ruszać. Z oczu wszystkich poleciały łzy. Thomas jeszcze kilka razy powtarzał jego imię jednak chłopczyk nie reagował. –Obudź się!- Wrzasnął a w jego głosie było przerażenie. Zaczął głośno płakać.
Wtedy otworzyły się drzwi a do pomieszczenia wdarł się strumień światła. Następnie jacyś faceci z bronią. Oll rzuciła miecz na ziemię z przerażeniem patrząc na to co się dzieje.
Faceci zaczęli wyprowadzać wszystkich po kolei zabierając wszystkich do helikoptera. Thomasa musieli wyprowadzić siłą ponieważ nie chciał opuścić ciała chłopca.
Gdy już wszyscy byli wewnątrz, drzwi helikoptera się zamknęły a ten uniósł się w powietrze. W helikopterze oprócz dzieciaków siedział jeszcze jakiś facet. –Wszystko w porządku? Już nic wam nie grozi.- Powiedział. Przez szybę mogli ujrzeć całą strukturę. Była ogromna. –Spokojnie. Teraz wszystko się zmieni.- Dodał...
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top