Rozdział 13 - Prawda
Na dworze było już jasno. Nagle chłopak otworzył oczy. –Coś ty sobie myślał?!- Zapytał zły Chuck. –Co się dzieję?- Zdziwił się Thomas. –Gally przejął władzę. Dał nam wybór, dołączyć do niego, albo wieczorem odejść z tobą.- Wytłumaczył Newt.
Thomas próbował się podnieść. –A reszta?- Zapytał. –Przekonał ich że to wszystko twoja wina.- Odpowiedziała Teresa. –I miał rację..- Powiedział Thomas. Wszyscy z zaciekawieniem na niego spojrzeli. –Co ty gadasz?- Zapytał Minho. –To nie jest to, co myśleliśmy.- Zaczął ale zrobił przerwę. –To nie więzienie tylko test. Zaczęli gdy byliśmy dziećmi. Kazali rozwiązywać zadania. To eksperyment. Potem ludzie zaczęli znikać. Co miesiąc, jeden za drugim jak w zegarku.- Tłumaczył Thomas.
-Wysyłali ich do labiryntu?- Zapytał Newt. –Nie wszystkich.- Odpowiedział od razu Thomas. –Jak to?- Zdziwił się. Znowu zapadła cisza. –Jestem jednym z nich.- Powiedział. Wszyscy zmarszczyli brwi. –Pracowałem z tymi którzy was tu wsadzili. Obserwowałem was przez lata. Przez cały czas byłem po drugiej stronie.- Kontynuował mówienie. –Ty też.- Skierował się teraz w stronę Teresy.
-Co?- Zdziwiła się. –My im to zrobiliśmy.- Powiedział Thomas. Dziewczyna zaczęła z niedowierzania kręcić negatywnie głową. –Nie.. To nie może być prawda.- Dodała. –Jest. Widziałem to.- Odpowiedział. –To dlaczego nas tu przysłali?- Zapytała.
-Nie ważne.- Odpowiedział jej chłopak. –Ma rację.- Zaczął pod nosem Newt. –To się nie liczy. Wcale. Ludzie którymi byliśmy już nie ma. Ci stwórcy o to zadbali. Ważne kim jesteśmy teraz i co teraz zrobimy.- Mówił Newt. Mimo że Oll się przez chwilę wahała, wiedziała już jak postąpić. –Poszedłeś do labiryntu i znalazłeś wyjście.- Dodał jeszcze Newt. –Gdybym nie poszedł Alby by żył.- Stwierdził Thomas.
Znowu zapadła cisza.
-Może.- Odpowiedział Newt. –Ale gdyby tu był, powiedziałby to samo.- Uznał. –Weź się w garść i dokończ co zacząłeś.- Powiedział jeszcze. –W przeciwnym razie zginą na darmo, a na to nie pozwolę.- Dodał. –Ok.. Ok ale musimy minąć Gally'ego.- Odezwał się Thomas.
Następnie wszyscy wymyślili niezły plan.
Po południu wyciągnęli Teresę i Thomasa. Thomas dalej udawał nieprzytomnego. Wynieśli ich pod bramę a Thomasem rzucili o podłogę. –Co za szkoda.- Powiedział Gally.
-Gally.- Zaczął Winston. –To nie w porządku.- Dodał po chwili. –A jeśli on ma rację, i zabierze nas do domu.- Odezwał się Jeff. –Jesteśmy w domu. Ok.- Powiedział Gally wolno podchodząc do chłopaków. –Nie chcę skreślać następnych imion.- Odezwał się znowu wskazując na ścianę. –Wygnanie nas coś zmieni?- Zapytała Teresa.
-Nie.- Odpowiedział Gally. –To nie wygnanie.- Dodał. Oll zmarszczyła brwi. –Tylko ofiara.- Dokończył. –Co?- Zdziwiła się Teresa a w tym momencie trzymający ją chłopak przywarł ją do słupa związując jej ręce nad głową. –Co? Gally! Co ty robisz?!- Przestraszyła się. –Myślisz że go wypuszczę po tym co zrobił?!- Krzyknął chłopak. –Popatrz. Spójrz na strefę. To jedyne wyjście. Gdy dozorcy dostaną czego chcą wszystko będzie jak dawniej!- Mówił.
-I wy go słuchacie? Nie stójcie tak, to wariat!- Krzyknęła Teresa. –Zamknij się.- Rozkazał Gally. –Dozorcy i tak wrócą. Wciąż będą wracać aż wszyscy nie zginiecie!- Dodała dziewczyna.
-Zamknij się!- Rozkazał ponownie Gally. –Zwiążcie go!- Dodał. –Słyszycie? Zwiążcie go!- Wrzasnął. Dwójka chłopaków chwyciła go za ręce. Nagle Thomas jakby ożył, uderzył najpierw jednego a drugiemu wyrwał włócznie.
Newt wyciągnął nóż a jego końcówką uderzył innego chłopaka w kark, ten od razu upadł. Teresa kopnęła następnego w kroczę, a Oll wyciągnęła miecz i skierowała go w stronę Gally'ego. Tak samo jak Minho który dotknął nożem jego pleców.
W końcu mógł też przybiec obładowany Chuck. Wszyscy wolno się cofnęli do przejścia nadal trzymając w ręku dłoń.
-A to niespodzianka.- Odezwał się Gally a w jego głosie było niedowierzanie. –Wy nie musicie, ale my idziemy!- Powiedział Thomas. –Kto chce odejść ma ostatnią szansę.- Dodał...
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top