Rozdział 12 - Kłótnia

-Teraz jesteś dłużniczką Oll.- Powiedział Gally stojąc nad dziewczyną. Dziewczyna przekręciła oczami, a w nich zebrały się łzy, w dodatku zaczęła się trząść jeszcze bardziej, odwróciła głowę w kierunku ściany nie chcąc pokazać że chce jej się płakać, a tym bardziej nie chciała dawać Gally'emu satysfakcji. –Zazwyczaj masz więcej do powiedzenia.- Odezwał się znowu Gally. –Możemy odłożyć chodź na chwilę topór wojenny?- Zapytała łagodnie z drżącym głosem. –Siedzimy w tym wszyscy razem!- Wrzasnęła patrząc na każdego przez sekundę, po czym od razu otarła łzę.

-Oll, Ty jesteś tutaj pasażerem na gapę. Naraziłaś naszą trójkę.- Powiedział Gally. –Nawet nie wiesz jak..!- Wrzasnęła wstając a następnie wycelowała w chłopaka mieczem. –Siedzenie w jednym miejscu z tobą to jak kara!- Krzyknęła. –O dziwo czuję to samo szaleńcu z lasu!- Także krzyknął. –Mogłem zostawić cię na zewnątrz, gdzie było twoje miejsce!- Dodał. –Tak? Tak się składa że też tak uważam! Wolałabym zginąć nic tkwić tu teraz z tobą!- Wrzasnęła.

-Wiesz jak to teraz wygląda Oll?- Powiedział szyderczo. –Najpierw uratowałem ci życie a teraz ty machasz mieczem przede mną, to nierówna walka prawda?- Dodał. Dwójka stała naprzeciwko siebie oddalona tylko mieczem. Dziewczyna się zdziwiła. –To że jesteś szaloną idiotką z lasu, każdy wiedział. Ale nie zdziwiłbym się gdyby się okazało że ty o wszystkim wiedziałaś! Byłaś jedyną dziewczyną przez trzy lata. Wiesz jak to wygląda prawda?- Kontynuował. Oll zmarszczyła brwi. –Co ty bredzisz?!- Wrzasnęła.

Teraz do reszty się wkurzyła, rzuciła miecz na ziemię rzucając się na chłopaka z rękoma, najpierw mocno go policzkując. Następnie kopiąc. Inny chłopak w ostatnim momencie złapał dziewczynę w pasie odciągając ją do tyłu. Ta dalej się szarpała.

-Nienawidzę cię Gally!! Nienawidzę!!!- Krzyknęła przeraźliwie. –Widzicie. Mówiłem.- Wzruszył ramionami łapiąc się za bolący policzek. -Jesteś najgorszym co mnie spotkało w strefie! To że zaszyłam się w lesie to też twoja wina bo nie mogłam na ciebie patrzeć!- Wysyczała. Gally odwrócił wzrok tak jakby zabolały go te słowa.

Drugi chłopak odstawił dziewczynę a ta usiadła z powrotem w koncie rozpłakując się na dobre. Teraz dało się tylko usłyszeć jej ciszę szlochy. Jakiś czas później chłopak wyjrzał na zewnątrz. Nie było śladu po dozorcach. –Wychodzimy!- Rozkazał. –Odeszli.- Oznajmił.

Oll podniosła się chwytając miecz. Następnie Gally otworzył wyjście i wyszedł. Reszta wyszła za nim. Niska dziewczyna także wydostała się z klatki od razu biegnąc w kierunku miejsca narad.

Gdy dotarła na miejsce najpierw zapłakanym wzrokiem spojrzała na Thomasa. Następnie na Newta, a później na ziemię. Nie dało się także ukryć idących w ich stronę trzech chłopaków.

Gally rzucił się na Thomasa uderzając go z pięści w twarz. Reszta chłopców rzuciło się jemu na pomoc. –To wszystko przez ciebie Thomas! Rozejrzyj się!- Wrzasnął. –To nie jego wina.- Ktoś stanął w jego obronie.

-Co mówił Alby? Jest z nimi!- Wrzasnął kolejny raz próbując się wyrwać. –Z kim?- Zapytał ktoś. –Przysłali go żeby wszystko zniszczył!- Krzyczał dalej. –I zrobił to! Popatrz! To przez ciebie!- Kontynuował. –Zostaw go!- Znowu ktoś krzyknął.

Thomas chwycił strzykawkę którą trzymał Chuck. Oll zerknęła w jego kierunku a jej oczy znowu rozszerzyły się do ogromnych rozmiarów. –HEJ! HEJ! Thomas!- Krzyknęła próbując go powstrzymać, jednak te pięć metrów dzielące ich okazały się zbyt długie i chłopak wbił sobie igłę w brzuch.

Teresa także wrzasnęła. Reszta chłopców którzy jeszcze przed chwilą trzymali Gally'ego rzuciła się do Thomasa.

-Chuck druga strzykawka.- Powiedziała Teresa. –Spokojnie. Jestem z tobą.- Dodała. Teraz druga dziewczyna z przerażeniem zerknęła na Gally'ego. A przerażenie szybko zmieniło się w gniew. Umocniła uścisk na mieczu jednak zanim zdążyła się podnieść pojawił się przed nią Newt.

-Wszystko w porządku Oll. Nie warto.- Powiedział łapiąc ją za rękę. Zerknęła w górę, ponieważ była nieco niższa od chłopaka. Posłała mu smutny wzrok lekko przytulając przyjaciela.

-Gally jest taki okropny!- Powiedziała. –Lepiej nie mów tego głośno.- Zaśmiał się, próbując rozluźnić atmosferę. Dziewczyna odczepiła się od chłopaka, dalej stała blisko i spojrzała na resztę.

-Przejmuję dowodzenie!- Powiedział Gally. –Wsadzić tą dwójkę do jamy.- Rozkazał, patrząc na Thomasa i Teresę. –Jesteście ze mną, czy z nim?- Zapytał resztę. Następnie ruszył. –A z tobą policzę się później.- Wysyczał przystając przy Oll po czym splunął jej pod nogi.

-Co się tam wydarzyło?- Zdziwił się Newt. –Dostał w mordę.- Odpowiedziała dziewczyna. –Zasłużył sobie, to i tak za mało. Oskarżył mnie o złe rzeczy.- Odpowiedziała zgodnie z prawdą.

Chłopak milczał nie wiedząc co powiedzieć. Teresę oraz Thomasa zamknęli w klatcę. Newt, Minho, Oll i Chuck wiernie przy nich czuwali czekając aż się obudzi Thomas.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top