Rodzina 51 - Noga

W końcu dotarli z powrotem do budynku. Gdzieś na środku korytarza stała Ava. Thomas zaczął do niej podchodzić, cicho uniósł broń. Oll, została gdzieś na początku korytarza, nie odważyła się pójść dalej.

Kobieta zerknęła na dwójkę. Thomas celował w nią drżącą dłonią. -To prawda?- Zapytał. -Newt. Uratowałbym go?- Zadał następne pytanie. -Możesz uratować wszystkich.- Powiedziała jedynie kobieta. Chłopak opuścił broń.

-Już dobrze.- Wyszeptała kobieta. -Ale zostaw w spokoju innych.- Dał warunek. -Obiecuję ci.- Odpowiedziała kobieta. -Obie..- Zaczęła, jednak znikąd padł strzał. Na twarzy stojącej z tyłu dziewczyny pojawiło się przerażenie. Ava upadła na ziemię. Thomasowi ukazał się Janson.

-Ona też już nie będzie potrzebna.- Powiedział, hektycznie celując w kierunku dziewczyny. Następnie padł strzał. Oll zdążyła się zaledwie odwrócić, wtedy poczuła ogromny ból w nodze. Padł kolejny strzał. Ledwo go ominęła. Stawała na nodze tylko dlatego że adrenalina pulsowała w jej ciele. Na sam koniec padły ostatnie dwa strzały. Jeden musnął lekko jej skórę, a drugi na szczęście nawet nie był blisko. Po tym zdołała skręcić w dalszą część korytarza, mimo to nie zatrzymywała się. Za dziewczyną zostawał ogromny ślad krwi. Szybko kierowała się w kierunku wyjścia, a na jej twarzy panował ogromny grymas.

Thomas tylko z niedowierzaniem patrzył na strzelającego Jansona. Nie poruszył się nawet o milimetr. Gdy facet doszedł dostatecznie blisko wbił chłopakowi igłę w szyję, była ona z środkiem usypiającym, przez co po chwili padł na ziemie.

Oll wydostała się w końcu z budynku. Sycząc oparła się o ścianę. Z jej ust cały czas wydostawały się syki bólu. -Akurat teraz.. Idiotka.- Wyszeptała pod nosem, a pojedyncza łza spłynęła jej po policzku, odczuwała w tym momencie niewyobrażalny ból. Urwała kawałek materiału,  który przywiązała sobie wokół nogi by chodź lekko zatamować krwawienie.

Jej jedynym celem był teraz powrót do reszty. To jedyny sposób na przetrwanie, musiała także ich poinformować że Janson pojmał Thomasa. Ruszyła w kierunku dworca coraz bardziej kulejąc. Ból z każdą sekundą nasilał się coraz bardziej. Co chwilę prawię się wywracała. Wtedy usłyszała za sobą przeładowanie broni.

-Stój!- Rozkazał niski męski głos. Ciemnowłosa natychmiast się zatrzymała i  uniosła ręce. -Jestem ranna.- Powiedziała tylko, nawet nie oglądając się zza siebie. -Mam ją. Zaraz zabiję, tak jak kazał Janson.- Przemówił jedynie facet, przypuszczalnie do radia. Następnie szybkim krokiem zaczął do niej podchodzić. Dziewczyna słyszała wyraźnie każdy krok, a z każdym jej serce zaczynało coraz szybciej bić.

Facet pociągnął ją za włosy, i kopnął w zgięcie w kolanie, przez co uklęknęła. Ból się znowu nasilił, z jej ust wydostał się pisk. A w jej oczach znowu zebrały się łzy. Nie liczyła na to, że ktoś mógłby być tak głupi i pójść z nią, tym bardziej że ona poszła za Thomasem. W tym oto momencie straciła jakąkolwiek nadzieję na to że ktoś mógłby jej pomóc. Tutaj zginie, wiedziała o tym.

Facet nie należał do litościwych stanął przed nią chwilę przyglądając się jej twarzy, na której panował ogromny grymas, przez moment zaczęła się nawet modlić. Po chwili facet wziął głęboki wdech. -Puść mnie, a przeżyjesz.- Odezwała się. Facet prychnął głośnym śmiechem po czym ponownie pociągnął za jej włosy. Kolejny syk. -Kto mnie niby zabije? Ty?- Śmiał się. Następnie kopnął ją w brzuch, dziewczyna zgięła się w pół. Wtedy nastąpił cios w plecy, tym razem wylądowała na brzuchu.

-Rany postrzałowe cholernie bolą, nieprawda?- Zapytał widząc że została postrzelona, następnie dźgnął ranę długą bronią. Z ust dziewczyny wydostał się przeraźliwie głośny krzyk, a następnie fala łez spłynęła po jej twarzy. -Nie krzycz tak głośno złotko.- Dźgnął ranę kolejny raz, a krzyk był jeszcze głośniejszy od poprzedniego. 

-Szkoda.- Wziął głęboki wdech znowu jej się przyglądając. -Wiesz że jesteś naprawdę bardzo urodliwą dziewczyną?- Powiedział. -Dlaczego tyle gadasz!- Wrzasnęła. -Ale charakterek paskudny..- Pokiwał negatywnie głową szyderczo się uśmiechając. On w przeciwieństwie do większości żołnierzy nie nosił maski. Następnie kopnął ją w żebra, przez co poturlała się po podłożu. Po kolejnym kopnięciu z jej ust wypłynęło trochę krwi.

Facet dalej sobie nie odpuszczał. -Jakieś ostatnie słowa?- Zapytał. -Pieprz się gnoju!- Warknęła znowu wypluwając krew. -Zmarnowałaś je, liczyłem na coś kreatywnego, albo o błaganie o życie..- Wycelował wprost w jej głowę. -Strzelaj! Na co czekasz?!- Warknęła zerkając w jego oczy.. Lekko się uśmiechnęła przypominając wszystkie dobre chwile z przyjaciółmi. Po jej policzkach mimowolnie znowu spłynęło kilka łez. W oczach mężczyzny zauważyła lekkie przestraszenie.

-No dobrze. Żegnaj.- Mężczyzna głośno wypuścił powietrze. Dziewczyna zamknęła oczy. Strzał...

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top