XII
Otaczała ją ciemność. Tsa, bardzo ciekawy widok, pomyślała.
— Hej, Tom! Poczekaj na mnie! — Słyszała.
— Spokojnie, nigdzie się nie śpieszę! — odkrzyknął znajomy głos. — Chociaż lepiej się pospiesz, bo pamiętaj, że nie mamy wiele czasu!
— Nie! — Tym razem ten głos wydarł się z jej ust. — Wiecie, że to nie jest dobre, prawda? Nie możecie tego zrobić, a jeśli tak, to pożałujecie — poczuła jak jedna łza skapnęła po jej policzku. — Wiecie, co oni jemu zrobili, prawda? Nawet nie dali nam się pożegnać! Przez nich on chciał się zabić! Nieświadomie chciał zrobić to na moich oczach! A oni nic na to nie zareagowali... On nawet mnie nie pamięta! — Kolejna łza.
— Przykro mi, ale muszę to zrobić — ponownie głos Thomasa. — Wiem, że przez tamto cierpiałaś, ale...
- Ale?! Nie jest dla ciebie już ważne to co czuję? Tylko ta chora ambicja na bycie bohaterem! Nie obchodzi cię, co on czuł, co czuje i co będzie czuł, jeśli tego nie skończymy! Ja tam mam dość was obojga... Idę... idę się przejść i... Powspominać.
— Przecież wiem, że przez te twoje Wspomnienia cierpisz! — Po raz kolejny głos tej dziewczyny. Ona go poznała... Teresa. — Nie rób tego! To sprawia ci tylko ból i...
— I co z tego? — Ona jej przerwała. — To jedyne, co mi po nim pozostało! Tylko te pierdolone Wspomnienia! Szczerze mówiąc, to czekam aż on umrze, bo wtedy będę miała genialny pretekst na to, aby popełnić to cholerne samobójstwo i nie być o nic osądzona! Jakbyście nie wiedzieli, że mam dość mojego życia! Jakbyście nie wiedzieli, co oni mi zrobili!
— Ale...
— Żadnego ale! Skoro wam na mnie nie zależy, to proszę bardzo! Za rok i tak macie się tam udać, a ja zostanę sama... Ponownie sama! Będę tutaj gnić aż do usranej śmierci, poszukując czegoś, czego i tak nie ma!
Chociaż nic nie widziała, to czuła to wszystko. Czuła to całym sercem i wiedziała, że to musiało się wydarzyć... Wiedziała, że to jest jedno z ważniejszych Wspomnień, które może pomóc złożyć wszystko w całość.
— Przestań...
— Nie! — Teraz wrzeszczała. Nie wiedziała kiedy, ale łzy już obficie skapywały po jej policzkach, a bluzka była mokra od łez. Nadal nie mogła sobą kontrolować, ale kiedy obserwowała to wszystko... chciało jej się naprawdę płakać, nie w formie wizji. — To wy przestańcie, bo mam już dość tych waszych smętów! Zawsze ich nienawidziłam za to, co nam wszystkim zrobili! Jeśli jeszcze im ufacie, to jesteście chorzy psychicznie! Ja nie mam zamiaru im zaufać już nigdy więcej — zrobiła przerwę, po czym powiedziała spokojnym głosem. — Odmeldowuję się, idę powspominać. I pamiętajcie...
— Tak? — Usłyszała smutny głos Teresy, który wskazywał na to, że dziewczyna ma poczucie winy.
— DRESZCZ nie jest dobry...
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top