ROZDZIAŁ 24
Po cichu zakradłam się od strony gęstego lasu do muru wioski. Szybko wbiegłam po nim na samą górę. Moje nogi stabilnie usadowiły się na twardym podłożu, jednak gdy ujrzałam widok mojego dawnego domu samowolnie się ugięły. Pomimo cierpienia jakiego tu doznałam poczułam w jednej chwili silną więź z tą wioską. Nadal czuję się pełnoprawnym shinobi tego miejsca. Wkrótce to wszystko ma być zniszczone, zniknie jakiekolwiek istnienie w tym miejscu, pozostaną jedynie wspomnienia. Będąc poza Konohą byłam pewna, że nie będę chciała tu nigdy wrócić i z każdym dniem utwierdzałam się w tym przekonaniu. Wpajałam sobie nienawiść i pogardę do niej nie mając pojęcia o tym, że w głębi serca tęskniłam coraz bardziej. To tutaj dorastałam, uczyłam się, a nawet poznałam pierwszą miłość, jednak to tutaj cierpiałam i byłam potępiana. Ale widocznie tak miało być i nie dało się tego zmienić w żaden znany mi sposób.
Czy tak ma każdy?
Czy każdy kto opuścił swój dom i został zepsutym do szpiku kości przestępcą, tak naprawdę w głębi swojego serca pragnie wrócić i żyć tak jak przedtem?
Cały czas okłamywałam sama siebie.
Kocham to miejsce i zarazem go nienawidzę.
Czy to normalne?
- DOSYĆ! - krzyknęłam łapiąc się za głowę - muszę się skupić na powierzonej mi misji - szybko przykucnęłam, a mój wzrok przeszedł na małą grupkę ludzi stojąca pod bramą wioski
Dostrzegłam między nimi mojego Naruto. Blondyn miał na sobie plecak i wyglądał jakby się ze wszystkim żegnał. Obok tej gromadki dzieci szedł mężczyzna, którego od razu poznałam po bujnych białych włosach.
Poczekałam, aż wyjdą z wioski i oddalą się na odpowiednią odległość, a reszta towarzystwa odejdzie w swoje strony. Przyglądałam się sylwetce mojego dawnego przyjaciela, która znikała coraz bardziej za horyzontem.
Czy to ostatni raz go widziałam?
Na samą myśl o tym oczy zaszkliły mi się, aż łzy same zaczęły kapać na ziemię. Szybko jednak wytarłam się rękawem płaszcza zaczęłam schodzić po cichu na dół dopóki nie doszły do mnie dźwięki rozmów strażników
- Ciekawe jak długo będą trenować?
- Podobno mają wrócić dopiero za trzy lata!
Nie spodobał mi się taki obrót sytuacji. Miałam go śledzić, a on idzie na trzyletni trening. Muszę szybko poinformować Pain'a.
W mgnieniu oka znalazłam się w bezpiecznej odległości od wioski. Skupiłam się zamykając oczy i dobierając odpowiedni układ dłoni. Siedziałam tak dopóki nie udało mi się połączyć z liderem.
- Lider-sama jest pewien problem
- Jaki?
- Naruto opuścił wioskę z Jiraiya-sensei przez co mam teraz utrudnioną pracę
- Wracaj do bazy
- Hai!
Ale nim wrócę muszę coś jeszcze zrobić.
***Time skip***
Stałam w jednym miejscu już od parunastu minut nadal mając przed oczami tamten wieczór. Ten jeden moment, ta chwila i całe moje życie potoczyłoby się zupełnie inaczej.
Lepiej?
Tego nie wiem.
Grób Sakury wyglądał na dość często odwiedzany, a kwiatki w wazonie pachniały świeżością jakby ktoś je przed chwilą tu wsadził. Zazdrość tak bardzo przysłoniła jej oczy, że straciła panowanie nad sobą. Popełniła wtedy mnóstwo błędów, za które muszę teraz płacić. Tak bardzo chciałabym cofnąć czas. Wyczułam po chwili, że ktoś zaczyna się zbliżać, więc szybko ostatni raz spojrzałam na płytę nagrobkową i uciekłam między drzewa. Teraz przy grobie stanął Kakashi z kwiatami w dłoni. Głowę miał spuszczoną w dół przez dłuższy czas. Pod wpływem impulsu chciałam iść do niego i wszystko wyjaśnić, że czuję się dobrze i nie zabił mnie wtedy. Schodząc z gałęzi drzewa nagle pojawił się Shirai i zaczął latać przed moją twarzą próbując mnie powstrzymać przed pójściem tam.
- Idź stąd Shirai, muszę mu wszystko wyjaśnić!
On jednak nadal nie dawał za wygraną, a nawet zaczął wlatywać na moją twarz. W końcu zrezygnowana usiadłam na gałęzi i spojrzałam w stronę Kakashi'ego. Gdybym tam podeszła z pewnością by mnie zabił lub wydał Piątej. Na moich kolanach usiadł kruk, którego zaczęłam delikatnie głaskać.
- Masz rację, nie powinnam tam iść - wstałam i wskazałam palcem na szarowłosego - człowiek, który chciał mnie wcześniej zabić nie wysłuchując mojej wersji wydarzeń nie zasługuje na drugą szansę - odwróciłam się plecami - idziemy Shirai!
Powrót do bazy był krótszy niż się tego spodziewałam. Od razu udałam się do Paina, który wpuścił mnie do środka po tym jak wyszedł z niego Deidara. Nie chciałam się z nim za bardzo widywać, ale jak widać wszystko jest przeciwko mnie.
- Poczekaj SanSan - powiedział cicho blondyn
- Co chcesz? - spojrzałam nie chętnie na niego stojąc w wejściu.
- Jak wyjdziesz chcę coś wyjaśnić, spotkajmy się w głównym pomieszczeniu, dobrze?
- Niech będzie - przewróciłam oczami i weszłam do środka zamykając drzwi z lekkim trzaskiem
Podchodząc do biurka ujrzałam stojącą w rogu Konan, która pierwszy raz pogodnie wpatrywała się we mnie. Posłałam jej przyjazny uśmiech i stanęłam przed Painem.
- Jiraya-sensei pokrzyżował nam plany - powiedział wpatrując się w papiery na blacie.
- Niestety - spojrzałam na podłogę, na której walało się jeszcze więcej kartek niż na biurku
- Szczerze mówiąc myślałem, że nas zdradzisz i będziesz próbowała, albo uciec, albo zostać jakimś cudem przyjęta do wioski - jego wzrok powędrował na moją twarz dokładnie ją ilustrując i to wtedy poczułam skrawek przerażającej mocy Rinnegana
- J-Ja.. - cały czas wpatrywałam się w jego straszne oczy nie móc przez to wydusić z siebie żadnego słowa, jednak potrząsnęłam po chwili energicznie głową co przywróciło moje panowanie nad ciałem - jak wspominałam wioska to już nie jest miejsce odpowiednie dla mojej osoby
- Oczywiście - uniósł delikatnie kąciki ust w górę - możesz już iść chyba, że zauważyłaś coś podejrzanego i chcesz zdać raport
- Nie widziałam nic wartego uwagi
- Mam mnóstwo pracy jak widzisz, więc wynoś się stąd
Bez zastanawianie się szybko wyszłam z pomieszczenia przypominając sobie, że miała się spotkać z blondynem. Może i zostało jeszcze dużo czasu, ale postanowiłam już tam pójść. Na miejscu Deidara siedział przy stole zupełnie sam. Odwrócił się, gdy poczuł moją obecność tuż przy nim.
-Usiądź SanSan
Zaczął rozmowę dopiero, gdy usadowiłam się obok.
- Przepraszam za tamto, nie powinienem
- Deidara..
- Daj mi dokończyć. Żałuje i nie tego czynu, byłem jeszcze trochę pod wpływem i gdyby nie to nigdy bym się nie odważył tego zrobić - na jego policzki wlał się delikatny rumieniec - bo wiesz ja...
- Widzę, że już wróciłaś z misji - czyiś głos mu przerwał
W progu stał Itachi oparty o ścianę patrzący się prosto na blondyna.
- Nie widzisz, że rozmawiam z twoją siostrą - dokładnie podkreślił dwa ostatnie słowa patrząc się ze złością w jego kierunku
- Moja siostra nie będzie się z tobą zadawać - tym razem to czarnowłosy ostro podkreślił pierwszy wyraz
- Ona jest już dorosła i nie będziesz jej wybierać towarzystwa, może i nie jesteście prawdziwym rodzeństwem, ale nadal jesteś jej bratem
Zaskoczona spojrzałam na Itachi'ego, i pomimo poważnego wyrazu twarzy było widać w jego oczach złość. Miałam już dosyć ich kłótni i szybko wybiegłam z sali. Udałam się do mojego pokoju po czym usiadłam na łóżku. Od razu po mnie wparował do środka Itachi
- Musimy poważnie porozmawiać SanSan - podszedł do mnie blisko
- Owszem musimy - wstałam i będąc twarzą w twarz z nim - o nas
Spojrzał na bok, lecz po chwili złapał mnie za ramiona patrząc mi prosto w oczy
- Nie ma nas, może i kiedyś było, ale teraz jest inaczej. Zmieniliśmy się nie tylko pod względem wyglądu, ale i charakteru oraz sposobu patrzenia na świat. Zabicie prawie całego klanu pozbawiło mnie już w zupełności uczuć.
- Więc to prawda, to ty ich zabiłeś
- Tak, ja. Nie oczekuj ode mnie jakiejś przemiany. Nawet nie zdajesz sobie sprawy jak bardzo cię kiedyś kochałem. Byłaś dla mnie wszystkim, jednak ja nie potrafię zrobić tego ponownie. Czasami nadal jestem zazdrosny jednak to bardzo szybko znika. Pomogę ci uciec z tego miejsca, by móc na nowo ułożyć sobie życie i mieć kochającą rodzinę.
- Pomimo tego jaką stałeś się osobą ja to w zupełności zaakceptowałam i pragnę byś ponownie stał się częścią mojego życia - łzy zaczęły napływać mi do oczu
- Nie rozumiesz - pokiwał przecząco głową - Deidara ma rację może i nie jestem twoim biologicznym bratem, ale nadal nim w pewnym sensie jestem. Brat i siostra razem to wynaturzenie, nie powinienem doprowadzić do takiej sytuacji. Nie zrozum tego źle, lata spędzone z tobą były naprawdę najlepszymi w moim marnym życiu, ale czas już do zakończyć. Jest jeszcze tyle rzeczy, o których chciałbym ci powiedzieć, a tak mało czasu. Sasuke on... - przerwał na chwilę by wziąć głęboki oddech - zresztą nie ważne
- Itachi... - łzy już powoli spływały po moich policzkach
- Nie płacz, wiem jestem okropnym człowiekiem możliwe, że narobiłem ci nadziei
Nie mogłam tego dłużej słuchać i wyrwałam się z niego uścisku od razu wybiegając w pokoju.
3-RD POV
Po tym jak ciemnowłosa dziewczyna wybiegła z płaczem z pomieszczenia chłopak stał w bezruchu jeszcze przez parę minut dokładnie analizując poprzednią sytuację. W końcu nie wytrzymał i wziął do ręki stojącą obok lampę i rzucił z całej siły o ziemię. Kawałki przedmiotu leżały praktycznie w każdym miejscu pokoju.
- Jestem kretynem! - upadł na kolana i chowając twarz w dłonie
Cały czas starał się nie dopuścić do siebie świadomości, że nadal ją bardzo kocha, ale wie, że gdyby znowu się zeszli zagrożenia z jego życia przeszłyby na nią. Z jednej strony nieuleczalna choroba, z drugiej jego najukochańszy brat, który pragnie jego śmierci. Gdyby została przy nim byłaby ponownie skrzywdzona. Myśl o tym, że miłość jego życia miałaby ponownie przez niego płakać była naprawdę straszna. Całe życie starał się ją chronić, ale nie udało mu się jej ochronić przed nim samym. To jest bardzo wrażliwa dziewczyna pomimo tego, że nie widać tego na pierwszy rzut oka, a taka osoba powinna zasługiwać na kogoś tak wspaniałego jak ona.
Itachi postanowił jednak postawić wszystko na jedną kartę i wszystko jeszcze raz dokładnie wytłumaczyć dziewczynie. Wybiegł z pokoju od razu zamieniając się w wielkiego kruka.
SANSAN POV
Nie po to tyle wycierpiałam, by usłyszeć od niego takie słowa. Skoro wiedział, że tak to się skończy po co mnie wtedy ratował, był on moją jedyną nadzieją na lepsze życie.
I tak to się wszystko zakończy?
Biegłam już od paru minut przed siebie i dopiero teraz zauważyłam, że wybiegłam z bazy. Nogi same mnie niosły do mojego ulubionego miejsca. Nie ma sensu dłużej żyć. Wiem gadam teraz jak jakaś desperatka po utracie miłości.
Ale czy tak nie jest?
Przecież straciłam kogoś, komu mogłam w pełni zaufać. Nić, która nas łączyła była jedną z cenniejszych, jaką mogłam z nim stworzyć. Przeznaczenie ofiarowało mi małą dawkę nadziei, tylko po to, aby utrata kosztowała mnie jeszcze więcej. Dlatego czasami lepiej jej nie mieć. Niegdyś dziewczyna uchodząca za bezuczuciową nagle stała się bardzo wrażliwa na słowa innych. Cóż za ironia.
Na skraju mojego ulubionego, ogromnego wodospadu tworzącego granice kraju opadłam bezczynnie na kolana raniąc je przez znajdujące się tam ostre kamienie. Opuściłam głowę w dół oglądając moje poranione ręce ukazujące jak wiele przeszłam w życiu. Dłoń powędrowała do najwyżej znajdującego się guzika w moim czarnym w czerwone chmury płaszczu odpinając go. Poczyniłam tak z resztą, a na końcu rozchyliłam go, żeby móc sięgnąć do wewnętrznej kieszeni. Wyjmując kunai'a dokładnie go obejrzałam. Jego piękny metaliczny kolor odbijał światło słoneczne rażąc delikatnie moje oczy. Łapiąc dwoma rękoma mocniej idealnie wyprofilowaną rączkę i odwróciłam ostrze w stronę mojego nagiego brzucha.
Na taką karę śmierci zostałam skazana w wiosce, więc teraz się dopełni. Samobójstwo nie jest dobrym rozwiązaniem, ale dla mnie w tej sytuacji jest konieczne. Przegrałam walkę z bólem.
Podobno samobójstwo rozwiąże każdy problem, ale tak pomyśli tylko egoista.
Dla niektórych mogą to być tylko puste słowa, jednak dla mnie jest to więcej niż prawda.
Gdy końcówką dotknęłam mojej skóry, byłam pewna, że trafię w odpowiednie miejsce. Zimna stal sprawiła delikatne i nieprzyjemne dreszcze. Będą w tej samej pozycji odsunęłam go, żeby móc zrobić odpowiednio mocny zamach, który pozbawi mnie w końcu życia. Będąc w pełni gotowa odchyliłam głowę do tyłu patrząc ze łzami w błękitne niebo z paroma obłokami. Z sekundy na sekundę mój płaszcz był coraz bardziej przesiąknięty słonymi łzami spadającymi obficie z moich policzków.
Ból w sercu był nie do wytrzymania i z każdym razem jak wspominałam tamten moment ściskało mnie. Czasem nawet potrafił pozbawić mnie tchu, który i tak był już przerywany przez łzy, którymi się dławiłam. Zacisnęłam mocno powieki oraz zęby mając w myślach cały czas jego imię i bez emocjonalny wyraz twarzy. Byłam pewna, że chce to zrobić, więc bez większego namysłu zaczęłam z całą siłą przekierowywać broń na wyznaczony cel.
W mojej głowie nagle pojawiła się myśl.
Czy aby na pewno robię dobrze?
Czy nie pokazuję w ten sposób jak słaba jestem i tchórzliwa?
Ta chwila niepewności jednak nie wpłynęła na mnie jakoś znacząco. W ostatnim momencie poczułam czyjeś ręce łapiące mocno moje nadgarstki. Obróciłam głowę w stronę osoby otwierając powoli oczy zalane przez łzy. Ujrzałam znane mi czarne tęczówki wpatrujące się we mnie z bólem i smutkiem nie mogące uwierzyć co właśnie chciałam zrobić. Obejrzałam całą jego twarz zatrzymując się ponownie na jego oczach, do których nie wiem dlaczego miałam jakiś magiczny pociąg. Oczarowywały mnie za każdym razem, gdy w nie spoglądałam. Nawet jego zimne ręce, które dotknęły moich dłoni nie przerwały mojej czynności, w której się zatraciłam. Chwycił kunai'a i wyrzucił go za siebie trafiając do pobliskiej wody, a w międzyczasie drugą ręką złapał moje obydwie dłonie łącząc je ze swoimi.
- Dlaczego...? - szepnęłam cicho
Dotknął mojego policzka i odgarnął opadające włosy na oczy zakładając je za ucho. Przejechał kciukiem po spływającej łzie na policzku cały czas wwiercając we mnie swój spokojny wzrok. Zbliżył twarz do mojej dzieląc nasze usta tylko paroma centymetrami.
- Bo nie mógłbym bez ciebie żyć...tak bardzo cię przepraszam... - złączył nasze usta zamykając oczy, z których pociekło mu parę ciepłych łez.
KONIEC
--------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Postanowiłam zakończyć tą książkę w moje 18-naste urodziny.
Tak. Siedzę przed komputerem w urodziny xDDD
Mam nadzieję, że rozdział się podobał. Mam zamiar napisać kiedyś coś jeszcze tylko nie mam pomysłu :(
Pozdrawiam was wszystkich, którzy czytali :))
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top