ROZDZIAŁ 23

Obudziłam się rano z ogromnym bólem głowy. Prawie nic nie pamiętam z poprzedniego wieczora. Mam lekkie prześwity, ale gdy skupiam się, żeby cokolwiek sobie przypomnieć ból nasila się jeszcze bardziej. Usiadłam na łóżku od razu chwytając się za bolącą głowę z towarzyszącym grymasem na twarzy.

- Nigdy więcej - mruknęłam do siebie pod nosem

Spojrzałam na szafkę nocną obok mojego łóżka, na której znajdowała się szklanka z wodą oraz tabletka. Szybko ją wzięłam i popiłam. Moje ciało odmawiało mi posłuszeństwa jednak, gdy wstałam z łóżka wszystko wróciło do normy. Leniwie ruszyłam w stronę drzwi, by w chwili zamknięcia ich ruszyć do kuchni. Na miejscu siedział przy stole Deidara, a raczej połowa jego ciała leżała na nim. Pamiętam, że blond włosy chłopak był uczestnikiem naszego małego toastu.

- Co tam? - zapytałam, gdy usiadłam obok niego

- Hę? - chłopak tylko obrócił powoli głowę w moją stronę, by po chwili znowu zamknąć oczy i pójść spać

- Widzę, że też cierpisz

- Yhm... - pokiwał potakująco głową marszcząc czoło

- Masz - wyciągnęłam dłoń w jego kierunku - pomoże ci

Niechętnie otworzył jedno oko, jednak przez ciekawość zrobił to samo z drugim.

- Co to jest, un? - usiadł nareszcie jak człowiek przy stole

- Tabletka

Niepewnie spoglądał raz na mnie, raz na nią, aż w końcu wziął ją do ust i połknął.

- Dzięki, San - delikatnie uniósł kąciki ust

- Dei, pamiętasz coś z wczoraj?

- Nie bardzo, wiem tylko, że twój brat zabrał mi cię, gdy rozmawialiśmy na bardzo ważne tematy

- Itachi?!

- No tak, nawet nie wiesz jak bardzo był zdenerwowany, gdy cię zobaczył w takim stanie, un

Ucieszyłam się w myślach, że może jest jeszcze szansa na odnowienie naszych uczuć sprzed laty.
Gdy rozmawiałam z blondynem on cały czas patrzył się na moje usta, a na jego twarzy można było zauważyć lekkie rumieńce. Po chwili zbliżył się niebezpiecznie blisko mnie i złączył nasze usta. W momencie, w którym to zrobił usłyszeliśmy głośne odchrząknięcie. Szybko go odepchnęłam i wstałam od stołu patrząc w stronę drzwi, w których stał nie kto inny jak Itachi. Podszedł do mnie i chwycił bardzo mocno za mój nadgarstek ciągnąc w swoją stronę.

- Przepraszam - powiedział smutnym głosem blondyn

- Najpierw pomyśl zanim coś zrobisz - odpowiedziałam

Chciałam coś jeszcze dopowiedzieć, ale brat pociągnął mnie ku wyjściu. Szedł bardzo szybko cały czas kurczowo trzymając mój nadgarstek.

- Ała! Itachi to boli - próbowałam się wyrwać, ale wszystkie starania poszły na marne

- Same z tobą kłopoty - odparł lekko uniesionym głosem

Jednym uderzeniem otworzył drzwi i wszedł razem ze mną do naszego pokoju. Pchnął mnie na łóżko i spojrzał na mój nadgarstek, który zaczęłam rozmasowywać, by przestał mniej boleć. Wzrok Itachi'ego zawisł na moim czerwonym sznureczku jednak, gdy zauważył, że spoglądam na niego szybko się odwrócił i podszedł do pobliskiego biurka. Podparł się rękoma na jego blacie i lekko pochylił do przodu.

- Pain cię wzywa do siebie - odrzekł po chwili ciszy

Wstałam i nie spuszczając z niego wzroku wyszłam z pokoju. Idąc pogrążona w myślach nagle na kogoś wpadłam.

- Tobi-chan nie chciał! Tobi-chan przeprasza SanSan-chan! Tobi to dobry chłopiec! - jego głos był bliski płaczu

- Spokojnie Tobi - uśmiechnęłam się - nic się nie stało, to ja się zamyśliłam i na ciebie wpadłam - włożyłam dłoń do kieszeni - masz i już nie bądź smutny - podałam mu całą garść cukierków

- CUKIERKI!! Tobi-chan dziękuje! - chłopak po chwilowym zamyśleniu dopowiedział - Tobi-chan też ma coś dla SanSan-chan! Tylko SanSan-chan musi zamknąć oczy

Posłusznie zamknęłam oczy i czekałam na jego ruch. Usłyszałam głos jakby coś zdejmował, byłam bardzo ciekawa co robi, ale nie mogę mu tego zrobić. Po chwili poczułam jak coś miękkiego muska moją twarz. Tobi pocałował mnie w policzek.

- Tobi...co ty...

On szybko odsunął się i nasunął maskę z powrotem. Otworzyłam oczy, ale zauważyłam tylko podskakujący cień w oddali. Uśmiechnęłam się mimo woli patrząc cały czas w kierunku gdzie zniknął.

- Ale on jest śmieszny i nieprzewidywalny - powiedziałam cicho do siebie i ruszyłam do lidera

Już na wejściu oberwało mi się za to, że tak długo szłam. Pain nie był dzisiaj w dobrym humorze przez co musiałam uważać na słowa.

- Idziesz na misję - powiedział nie odrywając wzroku od papierów

- Gdzie?

- Do Konohy, będzie to jednoosobowa misja, ponieważ idziesz tam na przeszpiegi - przesunął małą kartką po biurku w moją stronę - tu masz wszystko napisane

Delikatnie wzdrygnęłam się, gdy usłyszałam nazwę wioski. Jednak Wioska Liścia nie ma dla mnie już żadnego wielkiego znaczenia.

- Dobrze

Spojrzał na mnie i lekko zmrużył oczy

- Nic? Żadnych pytań?

- Jakich pytań? - wiedziałam do czego zmierza, ale zachowałam poważny wyraz twarzy

- Dlaczego tam? Czemu ty? hm? - coraz bardziej wwiercał we mnie swój przerażający wzrok

- Nie mam takiej potrzeby, moje życie w tamtej wiosce to już odległa przeszłość...dla mnie istnieje tylko dzisiaj i nie obchodzi mnie co będzie dalej

- Uważasz, że z przeszłością należy się rozstać dlatego, że była zła? O wszystkim trzeba zapomnieć, bo to wszystko przeminęło i nie wróci? - zapytał z ciekawością Pain

- Należy ją zostawić nie dlatego że była zła, lecz dlatego, że jest martwa. Zostałam stworzo­na, żeby cierpieć, więc rzuciłam wszystko i myślałam, że rozpocznę nowe lepsze życie. A tak naprawdę miałam wybór pomiędzy złem, a mniejszym złem

- Masz ciekawy tok myślenia...musimy kiedyś porozmawiać - widać było, że zainteresowałam Pain'a, ponieważ zamiast krzyczeć wszedł ze mną w dość interesującą rozmowę - pamiętaj jednak to dzięki temu co zdarzyło się w przeszłości jesteś tutaj, a ja chcę by ludzie doświadczyli bólu, by myśleli o bólu, zaakceptowali go, poczuli co to prawdziwy ból. Ci, którzy nie zaznali bólu nigdy nie zrozumieją co to prawdziwy pokój. Tego nauczyła mnie przeszłość, o której ty tak bardzo chcesz zapomnieć. Ta organizacja łączy nas nie tylko dlatego, że jesteśmy przestępcami, ale mamy również wspólną okropną przeszłość. Niektórzy tak jak ty chcą zapomnieć inny jak ja pragną zemsty, by móc żyć w lepszym przyszłym świecie

- Zemsta... - westchnęłam - dość często dosięga ludzi, którzy niczym nie zawinili. Zazwyczaj niczego nie wiedzą na temat wy­darze­ń z przeszłości przez co płacą za dokonane czyjeś błędy. Tego chcesz? By doświadczyli bólu tak ja ty kiedyś?

- Nie mają dla mnie żadnego znaczenia, to potomkowie tych co zgotowali nam taki los, nie ma sensu się nad nimi użalać - powrócił wzrokiem do papierów - idź już, później dokończymy

- Dobrze

Odwróciłam się w stronę drzwi, a gdy chwyciłam za klamkę usłyszałam głos lidera

- Uważaj na siebie, pragnę dokończyć tą rozmowę

- Hai Lider-sama - wyszłam z pokoju zamykając drzwi

W drodze do mojego pokoju spojrzałam na kartkę od Pain'a. Muszę oczywiście wejść do wioski niezauważona, potem zobaczyć jak rozwija się Jinchūriki Kyubi'ego. Na pierwszy rzut oka proste zadanie jednak czy sobie poradzę? Myśląc na temat tego wszystkiego nawet nie spostrzegłam, że stoję już pod drzwiami pokoju. Weszłam do środka od razu kierując się do szafy gdzie trzymam broń. Itachi siedział aktualnie na skraju łóżka chowając głowę w dłoniach jednak, gdy zauważył, że wyciągam swoje katany spojrzał na mnie pytającym wzrokiem

- Idę na jednoosobową szpiegowską misję do Konohy - wyjęłam broń z pokrowca i dokładnie się przyjrzałam czy nie ma jakiś uszczerbków - nie zajmie mi to długo, góra trzy dni

- Pain chyba zaczyna ci ufać skoro puszcza cię samą do Liścia - odparł po chwili ciszy

- Nie ma się czego obawiać, nie mam tam do czego wracać, wszystko czego potrzebuje jest tutaj

- Boisz się powrotu, jest ci trudno, widzę to

- Jak już to grzebałeś w mojej głowie swoim sharinganem, a poza tym nie jest mi trudno - schowałam katany do pokrowców i założyłam na plecy - wychodzę - stanęłam gotowa przy framudze drzwi - coś chcesz jeszcze?

Spojrzał na mnie i pokiwał przecząco głową. Wyszłam z pokoju i od razu udałam się ku wyjściu z bazy. Stanęłam na wysokim głazie leżącym w wodzie obok wejścia i spoglądnęłam w kierunku celu.

- Kierunek Konoha...

Poruszałam się szybko już od paru godzin wśród drzew. Moje myśli opanowały słowa Pain'a na temat bólu i zemsty za jego zniszczoną przeszłość. Może i miał w jakimś stopniu rację, jednak jego ideały nie przekonały mnie za bardzo. Nagle usłyszałam jak jakiś świst obok siebie, ale przestałam się niepokoić, gdy zauważyłam, że to mój Shirai. Biegłam w jego towarzystwie przez dłuższy okres czasu, aż dostałam sygnał od organizmu, że czas odpocząć. Nieopodal znajdowała się niewielka grota, do której weszłam, żeby spędzić tam noc.

Wraz z pierwszym brzaskiem słońca ruszyłam w dalszą drogę wraz z moim przyjacielem. Nie minęło dużo czasu, gdy ujrzałam zarys bramy Wioski Liścia.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top