ROZDZIAŁ 12
Przez cały tydzień spotykałam się z Kakashim w różnych miejscach szczególnie w pobliskim parku. Przebywało tam mało ludzi dzięki czemu mieliśmy święty spokój.
Gdy nadszedł czas egzaminu poszłam z większością drużyny do akademii, ponieważ dzisiaj był ostateczny termin zapisów. Po drodze spotkaliśmy wysokiego chłopaka ubranego na czarno z jakąś rzeczą owiniętą bandażem na plecach. Trzymał on w powietrzu małego Konohamaru, który starał się wydostać. Obok stała blond włosa dziewczyna z wielkim wachlarzem na plecach. Po paru sekundach zorientowałam się, że ich znam
-Temari! Kankurou! Jak ja was dawno nie widziałam! - krzyknęłam do dwójki, która się odwróciła
-SanSan-chan! Jak miło cie widzieć! - powiedziała Temari podchodząc do mnie i przytulając mocno
-A gdzie Gaara?
-Tutaj jestem SanSan-kun
Spojrzałam na pobliskie drzewo, z którego zwisał czerwonowłosy chłopak o wspaniałych miętowych oczach z czarnymi obwódkami. Uśmiechnęłam się do niego machając delikatnie ręką.
-Puść Konohamaru, dattebayo! - krzyknął Naruto grożąc
-Naruto!! Zachowuj się! - spojrzałam ze zdenerwowaniem na chłopaka
-On jest z tobą SanSan-chan? - rzekł Kankurou
-Tak...- pomasowałam sobie skroń dwoma palcami przewracając oczami
Lalkarz puścił chłopaka, który od razu uciekł przed siebie, a w międzyczasie Gaara zszedł z drzewa lądując obok nas
-To moi przyjaciele z Ukrytej Wioski Piasku - pokazałam dłonią trójkę - to Gaara - złapałam ramieniem za szyję przytulając go mocno do siebie - to Temari i Kankurou
-Cześć - powiedział z obojętnością Naruto razem z Sasuke
W lekko napiętej atmosferze ruszyliśmy w stronę akademii. Wchodząc na drugie piętro zauważyłam tłum ludzi przed pokojem w tym i Sakure. Trochę się zdziwiłam, gdyż zapisy miały być na trzecim piętrze, a byliśmy o jedno niżej. Przy drzwiach stało dwóch chłopaków, którzy nie pozwalali wejść do pomieszczenia pozostałym. Naruto ruszył przed siebie jednak szybko wyleciał na parę metrów co spowodowało salwę śmiechu dzieci wokół nas. Podeszła do nas inna grupa składająca się z dwóch chłopaków i dziewczyny. Jeden z nich miał czarne na kształt garnka włosy, był ubrany w zielony kostium i miał grube koloru włosów krzaczaste brwi. Drugi chłopak prawdopodobnie pochodzi z klanu Hyuuga tak samo jak Hinata, ponieważ miał te specjalne białe oczy, które trochę mnie przerażały. Dziewczynka była prawdopodobnie najnormalniejsza z nich.
-Jestem Rock Lee, a to Hyuuga Neji oraz TenTen - powiedział grubobrwisty pokazując na swoją grupę
-Jestem SanSan Uchiha to Uzumaki Naruto, a to mój brat Sasuke Uchiha - uśmiechnęłam się miło do nich
-A ja jestem Haruno Sakura - powiedziała różowa landrynka stając obok Sasuke patrząc na mnie z nienawistnym wzrokiem
-Aaa tak zapomniałam, że tu jesteś Srak....Sakuro - wyszczerzyłam zęby w wymuszonym uśmiechu - chodźmy już się zapisać, bo czas się skończy - chwyciłam blondyna i brata za ręce uciekając od wszystkich
Będąc tuż przed salą Lee się pojawił wzywając Sasuke do walki z czego nie byłam za bardzo zadowolona. Ten kretyn oczywiście się zgodził i gdy już mieli atakować wskoczyłam między nimi blokując ich atak. Muszę przyznać, że trochę trudno było mi to zrobić z kopnięciem garnkowłosego.
-Kretynko co ty robisz?! - krzyknął i z mojego uścisku wyrwał się Sasuke
-Jak ty się odzywasz do siostry!! - wrzasnęłam
-Nie jesteś moją prawdziwą siostrą i nigdy nią nie będziesz więc spadaj!! Nienawidzę cię!!
W nagłej chwili mój świat i całe szczęście ulotniło się. Ból, który był spowodowany przez prześladujących mnie ludzi uodporniłam się i nie przejmowałam się już nimi od dłuższego czasu jednak to było coś innego. Usłyszeć takie słowa od osoby, którą się kocha ponad życie, w każdej chwili jest się zdolnym oddać życie za tą osobę to jak stracić część siebie tylko, że ja straciłam wszystko.
Wszyscy stali jak wryci nie dowierzając w słowa jakie wypowiedział Sasuke.
-Idźcie już, bo nie zdążycie - poinformowałam ich mając cały czas spuszczoną głową na dół
-Ale SanSan-chan...
-Spokojnie Naruto, wszystko ok - podniosłam głowę wymuszając uśmiech
Wyszłam z akademii od razu spotykając opartego o bramę Kakashi'ego. Spoglądnął na mnie zza książki uśmiechając się
-Ohayo, kochanie
-Daruj sobie takie ksywki - odburknęłam i poszłam w przeciwną stronę
Podbiegł do mnie łapiąc mnie w talii i przyciągając do siebie mocniej niż zazwyczaj
-Co się stało? Ktoś cię skrzywdził? - odwróciłam się do niego kładąc głowę na jego torsie
Kumulowałam te emocje w środku siebie próbując nie uwolnić ich na zewnątrz jednak nie teraz, nie potrafiłam dłużej tego utrzymać. Rozpłakałam się jak dziecko. Dałam upust swoim emocją z czego nie byłam zadowolona, a nawet zdenerwowałam się, że jestem taka słaba.
Kakashi zaprowadził mnie na pobliską ławkę pozwalając usiąść na jego kolanach okrakiem. Położyłam głowę w zagłębieniu jego szyi na zupełnie mokrej już kamizelce. On nic nie mówił, nie naciskał tylko dał się wypłakać.
-Zaprowadź mnie do domu - powiedziałam cicho dławiąc się łzami przez co, co drugie słowo było trochę nie do zrozumienia
Wstał ze mną i zaczął iść w stronę miasta gdzie znajdowało się jego mieszkanie. Objęłam nogami jego biodra, a ramionami szyję wyglądając jak jakiś leniwiec przyczepiony do drzewa. Nie patrzyłam gdzie i jak idziemy, czy zaprowadza mnie do domu czy też nie.
***Time skip***
Siedziałam na kanapie otulona najcieplejszym kocem jaki miał w domu z kubkiem gorącej herbaty w dłoni. Opierałam się o boczne oparcie z podkurczonymi nogi gapiłam się w martwy punkt na dywanie. Usiadł obok mnie kładąc dłoń na przykrytym kocem moim udzie sprawiając lekkie poruszenie oraz zwrócenie wzroku na niego. Było widać, że bardzo się martwi i pragnie mi pomóc. Odłożyłam kubek na stolik przed kanapą i usiadłam na jego udach, a on zaczął trzymać mnie jak małe dziecko. Założyłam ręce na jego barki łącząc je z głową patrząc się w jego oczy. Objął mnie jedną ręką kładąc ją na moich nogach przechodząc przez brzuch, aż złączyła się z drugą pod moim ciałem podpierającą plecy. Przyłożyłam dłoń do rąbka jego granatowej maski ciągnąc ją w dół, aż ukazała się jego cała twarz.
-Tak lepiej - cicho mruknęłam pod nosem przykładając twarz do jego policzka
Uśmiechnął się delikatnie i ucałował mnie czule w czoło.
-SanSan-kun, chce ci pomóc, powiedz co się stało - uniósł moją głowę tak, by nasze oczy się spotkały
Odpowiedziałam mu wszystko zgodnie z prawdą i każdym szczegółem, a dochodząc do punktu kulminacyjnego musiałam przerwać na chwilę.Gdy skończyłam opowiadać on cicho westchnął przytulając mnie mocniej.
-Dobrze wiesz, że on tak nie myśli
-On zawsze tak myślał, gdyby było inaczej nie mówiłby, że mnie nienawidzi
-Zapewniam cie, że teraz bardzo go to gryzie i chce cie przeprosić jak najszybciej
-Nie gadajmy już o tym, ok?
-Oczywiście
Zrzuciłam z siebie koc na podłogę siadając na nim okrakiem obejmując jego szyję. Wbiłam się w jego usta poruszając szybko i namiętnie wsuwając co chwile język spotykający się z jego. By więcej poczuć razem bardziej rozchyliliśmy wargi mając większy dostęp. Wplotłam palce w jego włosy delikatnie je szarpiąc i bawiąc się nimi. Oparł się o oparcie kanapy nie przerywając naszego pocałunku. Dłonie Kakashi'ego błądziły po moich plecach głaszcząc w międzyczasie kciukami mój brzuch pobudzając skórę. Oderwaliśmy się od siebie z powodu braku powietrza, a nasze języki i usta ponownie łączyła nitka śliny.
-Kocham cie SanSan-chan
- J-Ja ciebie też
Ale czy na pewno?
Czy to była dla mnie prawdziwa miłość?
Zakochałam się w nim to prawda, ale czy kocham go tak jak on mnie?
Przyrzekłam kiedyś Itachi'emu, że będę tylko jego kochać. Niestety sytuacja powoli zaczyna się komplikować.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top