Rozdział 5
Usiadłem pod drzewem i ziewnąłem. Tak cholernie chciało mi się spać. Z drugiej strony, musiałem znaleźć sobie bezpieczną kryjówkę, z dala od Max'a i jego wesołej gromadki. Najgorsze jest to, że byłem strasznie blisko ludzi, a nie miałem żadnego pomysłu na to, jak się przed nimi schować i wrócić do domu. Nawet nie wiem, w którą stronę miałbym iść, będąc szczerym.
,,Chciałbym się przytulić...", pomyślałem nagle i owinąłem kolana ramionami, po czym ułożyłem na nich głowę. Nawet nie zorientowałem się, gdy łzy napłynęły mi do oczu. Chciało mi się pić, byłem głodny i było mi zimno. Zakładam, że to ostatnie spowodowane było jednak strachem niż faktycznym chłodem, gdyż miałem nieodparte wrażenie, że było cieplej, gdy śnieg sięgał mi pasa. Tęskniłem za moim domem i moją rodziną. Szkoda, że już nigdy ich nie zobaczę... Śmieszne, że dopiero w tamtej chwili dotarło do mnie, że nie mam już gdzie wracać. Nie mam pojęcia jak wrócić do domu, a nawet jeśli jakimś cudem odnajdę drogę, do końca życia będę mieszkał sam...
Poczułem, jak burczy mi w brzuchu i uniosłem lekko głowę, po czym wciągnąłem powietrze do płuc. Skrzywiłem nos czując dym i spaliny, lecz gdy się do nich przyzwyczaiłem poczułem coś jeszcze. Zapach, którego nie czułem już dawno. Sierść! A zapach sierści oznacza zwierzynę!
Ruszyłem przykucnięty i z wyostrzonymi zmysłami. Byłem taki głodny...
Wychyliłem się i zobaczyłem zająca. Jak na szybką przekąskę był dość duży. Skoczyłem na niego i w tej samej chwili usłyszałem szczekanie jakiegoś psa. Zając uciekł w krzaki, a ja warknąłem, gdy boleśnie zderzyłem się z ziemią.
- Ty suko. - Warknąłem i wstałem, kręcąc głową na boki, by lekko otrzepać się z ziemi. Musiałem iść znaleźć coś innego...
Tym razem zauważyłem sarnę, która pasła się przy krzewach, w których zatrzymałem się na chwilę, by odpocząć. ,,Już jesteś moja...", pomyślałem i odetchnąłem cicho, oblizując usta. Ta nagle uniosła głowę i rozejrzała się, nadstawiając uszu. Nie mogłem zmarnować okazji. Rzuciłem się na nią i wgryzłem w jej szyję.
Ta w końcu się przewróciła, a ja nagle poczułem, jak coś łapie mnie za kark i odciąga od zwierzęcia.
Zawarczałem na to coś. Odwróciłem się i zobaczyłem psy. Zacząłem się z nimi tarzać po ziemi i walczyć. Nawet nie zauważyłem, gdy zaczęliśmy się nawzajem gryźć. Ja chciałem, żeby dały mi spokój, a one... Nawet nie wiem czego ode mnie chciały. Usłyszałem jakieś krzyki, ale nie przejąłem się nimi, póki ktoś mnie nie złapał.
Zostałem postawiony na ziemi, a potem poczułem siarczyste uderzenie w twarz, przez które aż się przewróciłem. Zawarczałem na niego.
- What were you thinking?! (Coś ty sobie myślał?!) - Ryknął na mnie. - I was so scared! I though something happended to you! (Tak się bałem. Myślałem, że co coś ci się stało!) - Zaczął krzyczeć. Darł się tak, póki jakiś jego znajomy nie złapał go i nie odciągnął. Przekazał Max'a koledze, a sam podszedł do mnie i kucnął obok. Chwilę na mnie patrzył, po czym ostrożnie mnie złapał i wziął na ręce, a potem ruszył gdzieś.
Przez całą drogę głaskał mnie lekko po plecach, a ja czułem łzy, które skapywały mu na ramię. Dobrze, że miał kurtkę, więc ich nie czuł.
Wsiadł do auta i posadził mnie na swoich kolanach, po czym złapał moją twarz i przetarł mi miejsca po obtarciach i ugryzieniach chusteczką zamoczoną w płynie do dezynfekcji, na co zasyczałem.
- Why? (Dlaczego?) - Spytał smutno Max, siadając po drugiej stronie. - Can you answer me? (Możesz mi odpowiedzieć?) - Zapytał cicho i pogłaskał mnie po głowie. Odwróciłem głowę. Nie chciałem na nich patrzeć. Zamknąłem oczy i oparłem się o gościa, który mnie opatrywał. Facet, u którego siedziałem na kolanach złapał koc i opatulił mnie nią, po czym przytulił mnie do siebie.
Zaczęli cicho o czymś rozmawiać. Nie zwracałem już na nich uwagi. Mężczyzna, który mnie tulił miał spokojny oddech, a jego serce biło wolno i mocno. Leżałem wtulony w niego, więc doskonale słyszałem jego puls. I muszę przyznać, uspokoiło mnie to. W dodatku cichy pomruk silnika, przyciszony przez nauszniki był przyjemny dla ucha i przypominał mruczenie kota. Nie potrzebowałem wiele, by zasnąć.
***
Dzisiaj krótszy, bo mam felieton napisać na konkurs i naprawdę niewiele mi brakuje, żeby wreszcie go skończyć i być wolnym XD
Do przeczytania,
- HareHeart
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top