Rozdział 22
Diabełek po chwili poszedł do siebie, a ja rozejrzałem się po pomieszczeniu. Duże, dwuosobowe łóżko, duża szafa i wisienka na torcie: duży, miękki dywan. Poza tym w pokoju było jeszcze dużo innych pierdół, ale czułem, że ten czarny dywanik leżący na środku pomieszczenia zdecydowanie będzie moim ulubionym miejscem do snu. Mój wzrok powędrował w róg pomieszczenia i warknąłem, gdy zauważyłem taką dziwną huśtawkę w kształcie kokonu.
Miałem dość huśtania na całe życie. Moi właściciele skutecznie zadbali o to, bym znienawidził tą czynność.
Nagle zauważyłem coś lepszego niż dywan. Albo równie dobrego jak miękki materiał na podłodze.
Otóż w jednej ze ścian było wielkie okno, a parapet był tak duży, że spokojnie mógłby robić mi za łóżko. Widziałem coś w stylu dużego balkonu, więc nie byłoby szansy, żeby wypadł. Niestety...
---
Nie wiem dlaczego, ale do późnej nocy nikt do mnie nie przyszedł.
Położyłem się na łóżku, gdyż czułem, że ktoś zaraz może wejść do pokoju. Ktoś z kim nie chciałbym rozmawiać.
I zaledwie po paru sekundach usłyszałem ciche pukanie, a potem dźwięk otwierających się drzwi.
Ciche stuknięcie czegoś o szafkę nocną. Pewnie talerz z jakimś jedzeniem. Poczułem zapach czegoś ciepłego i przypomniałem sobie, jak dawno nic nie jadłem.
Wreszcie ten ktoś poszedł sobie, a ja odwróciłem głowę. Na talerzu znajdowały się cztery tosty z szynką i serem.
Słyszałem cichy głosik w głowie, który mówił mi, żebym tego nie jadł, ale byłem tak cholernie głodny, że rzuciłem się na jedzenie jak zwierzę.
---
Jakieś 5 minut po tym, jak skończyłem ostatnią kanapkę poczułem się... Dziwnie.
Niemal zawyłem, gdy kurewsko bolesna błyskawica przeszyła mi brzuch na wysokości żołądka. ,,KURWA!!!", zawyłem w myślach, z ust wypuszczając tylko lekki jęk.
Zacząłem rzucać się po łóżku. Dlaczego to tak bolało?! Czułem się tak, jakby coś rozrywało mi brzuch od środka.
Łzy zebrały się w moich oczach, a potem spłynęły po twarzy i wsiąknęły w miękką kołdrę. Co ja takiego zrobiłem, że cierpiałem takie katusze?!
Nawet nie zarejestrowałem, kiedy spadłem z łóżka, w dalszym ciągu rzucając się i próbując ulżyć sobie w cierpieniu. Jęczałem cicho z bólu ledwo łapiąc oddech w płuca. Łzy ciekły mi po twarzy, tworząc małe kałuże na podłodze.
W pewnej chwili poczułem taki ból, że wgryzłem się we własne przedramię, żeby nie zacząć krzyczeć. Otrzeźwiło mnie dopiero uczucie krwi w ustach. Automatycznie ją przełknąłem i zamknąłem oczy.
Po chwili ból zelżał i to ostatnie, co pamiętam.
---
Nie jestem pewien, ale wydaje mi się, że w pewnym momencie po prostu zemdlałem.
Ocknąłem się na podłodze, cały we łzach i w pocie. Zerknąłem na okno i ze zdziwieniem zauważyłem, że księżyc powoli zbliża się do zachodu.
Ból nadal był dość mocno odczuwalny, lecz nie był już aż tak dotkliwy.
Usłyszałem ciche skrzypnięcie drzwi i zobaczyłem, jak coś wchodzi do pomieszczenia. Po chwili dotarło do mnie, że to pies.
Zwierzak był naprawdę duży. Wyglądał na jakiegoś wilczaka albo mieszankę huskiego.
Ściskałem brzuch ramionami, gdyż wtedy ból nieco przechodził. Ten chyba to zauważył, bo zbliżył się do mnie i delikatnie dotknął nosem mojej głowy.
Złapał mnie za koszulkę, którą miałem na sobie, po czym podniósł i przeciągnął na dywan. Jęczałem cicho z bólu. Co oni kurwa włożyli do tych tostów?! Na miłość Natury, takiego bólu chyba jeszcze nie czułem!
Pies ułożył się obok mnie i pozwolił, żebym się do niego przytulił. Miał takie miękkie, znajome futerko...
Ułożyłem jedną rękę na jego szyi i przerzuciłem nogę przez jego brzuch. Zamknąłem oczy, wtuliłem się w niego i zmęczony płaczem oraz bólem, zasnąłem.
---
Obudził mnie głośny pisk dobiegający z progu "mojego" pokoju.
- MAMO, CHODŹ TU, MUSISZ COŚ ZOBACZYĆ! - Darło się to małe coś. Niby mógłbym się ruszyć, ale było mi tak miękko i przyjemnie... A poza tym, byłem tak zmęczony po nocy, że zaledwie po chwili znowu zacząłem przysypiać. Psu chyba też nie robiło różnicy, czy ktoś patrzy, czy nie, bo oddychał spokojnie, a oczy nadal miał zamknięte.
- Kochanie, nie tak głośno, co się stało? - Spytała kobieta.
- Aruś i Diego polubili się! - Pisnął bachorek. Gdyby chciało mi się ruszyć, to już dawno bym ją zlał. Zamiast tego skupiłem się na tym jak mi ciepło i wygodnie.
- Dobrze, cieszę się, ale idź do siebie, okej? - Poprosiła i wygoniła ją na korytarz.
Po chwili i ona wyszła. Uchyliłem powieki i zerknąłem na psa. Ten nadal spał spokojnie. Lekko poprawiłem moją pozycję i również wróciłem do krainy snów.
---
Poczułem jak ktoś lekko mną porusza.
- Aruś, no! - Zawył diabełek. - Wstawaj, chcę się pobawić! - Dodała, ciągnąc mnie za rękę. W dalszym ciągu leżałem wtulony w miękką sierść.
- Dziecko, proszę cię, idź sobie. - Jęknąłem wyrywając rękę z uścisku i odkładając na ciało psa.
- Oj prooooszę! - Pisnęła znowu. - Chodź ze mną! Chcę ci pokazać calutki dom! - Dlaczego to małe coś jest takie irytujące?
- Jak z tobą pójdę to dasz mi wreszcie spokój? - Spytałem zirytowany.
- Chodź! - Pisnęła znowu.
W chwili, gdy ją poznałem dowiedziałem się bardzo ciekawej rzeczy. Mianowicie tego, że cholernie nienawidzę dzieci. To takie małe, wkurzające gremliny.
W końcu poddałem się i wstałem z miękkiego dywanu. Dziewczynka zapiszczała szczęśliwa, a ja przycisnąłem dłoń do głowy i syknąłem cicho.
- Przestań tak piszczeć, głowa mnie boli od tego. - Syknąłem na nią. Ta zamrugała, zdziwiona, ale potem znowu się wyszczerzyła.
- Okej! - Pisnęła. ,,KURWA.", rzuciłem w myślach. Muszę szybko pozbyć się tej bransoletki i uciec w cholerę. - Chodź już! - Dodała i pociągnęła mnie za rękę.
- Idę... - Mruknąłem niechętnie.
Mała zabrała mnie do jej pokoju. W sumie, nie tego się spodziewałem. Byłem przekonany, że zobaczę jakiś różowy, oczojebny świat, a okazało się, że było całkiem znośnie.
Jasnoszare ściany z jakimiś kolorowymi dekoracjami, brązowe panele na podłodze, jasnoszary, miękki dywan i parę mebli, i zabawek. Zerknąłem na jej łóżko i odruchowo lekko się cofnąłem. Na materacu znajdowała się armia pluszowych potworków. Przełknąłem cicho ślinę. Od razu zapragnąłem wrócić do niby mojego pokoju. Był w ciemnych kolorach. I najważniejsza rzecz: ani jednego pluszaka.
Poczułem, że coś stoi obok mnie i odwróciłem lekko głowę. Tuż za mną stał Diego. Teraz mogłem przyjrzeć mu się dokładniej.
***
Powiem Wam, wpadłam na pomysł, żeby przeczytać ,,Zabawkę". No i zaczęłam...
I...
Podziwiam wszystkich, co to przeczytali.
Tak szczerze, od serca.
Gratuluję i podziwiam, bo ja nie dałam rady xD
***
Co myślicie?
Do przeczytania,
- HareHeart
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top