Pociąg na wczoraj
Stukot torów i pęd wiatru dobiegał zza otwartego okna, pustego przedziału Hogwart Express. Promienie zachodzącego słońca opadały na szesnastoletniego chłopaka o brązowych włosach i perłowo zielonych oczach.
Sebastian Triton, bo tak nazywał się chłopak, siedział przy oknie przedziału zamyślony, a jego oczy badały góry i doliny pomiędzy którymi jechał pociąg.
Stukot w drzwi przedziału zapowiedział wejście średniego wzrostu dziewczyny. Jej burza brązowych włosów była pierwszym co zobaczył chłopak.
- Przepraszam, czy widziałeś może Rona Weasleya? Miał patrolować ta część korytarza ale jak zwykle się wywinął. - Powiedziała zdesperowana dziewczyna.
Sebastian poznał ją praktycznie od razu. Brązowe gęste włosy, mądre oczy oraz schludnie leżąca na jej ciele szata Gryffindoru z przypiętą na piersi odznaką prefekta. Hermiona Granger.
Wyjął z ucha jedna z zaczarowanych słuchawek z których leciały spokojne nuty Engelberta Humperdincka.
- Przykro mi. Nie widziałem go tutaj. - Odparł Triton lustrując dziewczynę spojrzeniem.
Granger westchnęła sfrustrowana po czym spojrzała na czerwony krawat Sebastiana.
- Jesteś Gryfonem? - Spytała, a jej głos wyrażał zaskoczenie. Spojrzała na piegowatą twarz chłopaka próbując odgadnąć dlaczego nie kojarzy jego twarzy. - Nie pamiętam żebym cię widziała.
- Prawdopodobne. - Wygiął usta w typowym dla siebie sarkastycznym uśmieszku. - Uczyłem się w domu. Ojciec jednak postanowił żeby na ostatnie dwa lata dopisać mnie do Hogwartu. Jestem Sebastian Triton, a ty? - Zapytał, chodź dobrze znał odpowiedź.
Kuktularnie podał jej rękę, a Hermiona ją uścisnęła.
- Hermiona Granger, bardzo miło cię poznać Sebastian. Teraz wybacz mi ale muszę znaleźć pewnego leniwego Gryfona.
Drzwi przedziału zamknęły się za dziewczyną pozostawiając Sebastiana z dźwiękami muzyki. Triton wyjął zza czarnej szaty Hogwartu, nieduży złoty łańcuszek który miał na szyi. Na jego końcu znajdował się złoty okrąg z klepsydrą. Ścisnął w dłoni zmieniacz czasu i niemal z czułością odłożył go na miejsce gdzie mógł być pewny że nigdzie go nie zgubi.
1996 rok. Zaledwie rok przed historyczną pierwsza wojną czarodzieji. Rok przed zniszczeniem czarnej różyczki i zaginięciem kamienia wskrzeszenia. Od kiedy Sebastian usłyszał opowieść o insygniach śmierci na drugim roku Hogwartu, przez swojego czysto krwistego kolege z dormitorium, od razu zaczął wyszukiwać jak najwięcej informacji o tych przedmiotach. Nocami potrafił siedzieć w bibliotece, wertując książki aż któryś z patrolujących prefektów znajdzie go pomiędzy regałami. Zainteresowanie latami przeradzało się w opsesje a po miesiącach planowania w końcu udało mu się wykraść zmieniacz czasu, z którego pomocą cofną się do czasów w których jego marzenia mogły stać się rzeczywistością.
Sebastian wstał z siedzenia i rozzsunął drzwi przedziału wychodząc na ciasny korytarz pociągu. Nie czuł się zaniepokojony ani zestresowany. Dreszczyk adrenaliny jaki czuł w trakcie cofania się w czasie wciąż rozbudzał jego zmysły. Nawet po trzech dniach upewniania się że wszystko pójdzie po jego myśli, wysyłaniu listów do Dumbledora z prośbą zapisania do szkoły, szlajania się po uliczkach pokątnej oglądając postery z uciekinierami z Azkabanu i ogólnemu chaosowi wywołanego przez śmierciożerców.
Talking Heads nadawało jego krokom rytmu gdy przemierzał korytarz Hogwart Expressu. Przyglądał się uczniom zza szklanych drzwi przedziału. Wszyscy przebrani już w szaty czterech domów. Nie przydzieleni jeszcze nigdzie pierwszoroczni poznawali się i wymieniali rzeczami które słyszeli o Hogwarcie w czasie gdy starsi uczniowie opowiadali jak im minęły wakacje, czy energicznie rozprawiali o tym co się zmieniło i co może ich czekać w nowym roku szkolnym.
Parę znajomych twarzy przemknęło Sebastianowi przez oczy. Jego jeden z bliższych przyjaciół a zarazem współlokator James Syriusz Potter, o twarzy oraz rozwichrzony kasztanowych włosach, niesamowicie podobnych do swojego ojca Harrego i matki Ginny, których Sebastian zauważył kątem oka zanim minął kolejne przedziały. Draco Malfoy, niesamowicie podobny do swojego syna Scorpiusa Malfoya którego Triton kojarzył tylko dlatego że przyjaźnił się z młodszym bratem Jamesa. Siedzący przed Malfoyem, Blaise Zabini, wyglądający dla chłopaka jak praktyczna kopia ślizgońskiego prefekta 7 roku, Marcusa Zabiniego. Sebastian znał młodego Zabiniego aż za dobrze gdy średnio raz w tygodniu był przez niego prowadzony do Mcgonagall. Gdyby Sebastian miał wymienić jedną osobę która najchętniej by wrzucił pod bijącą wierzbę, na pewno wymieniłby Marcusa w pierwszej trójce.
Gwizd pociągu sygnalizujący zbliżanie się do końca trasy wywarł większy gwar na współpasażerach. Maruderzy którzy jeszcze nie założyli szat szybko zarzucali na siebie ubranie a co pilniejsi stale poganiali się nawzajem. Na zewnątrz było już tak ciemno że drogę oświetlały jedynie światła pociągu, a im bliżej peronu byli, tym gęściej pokazywały się rzucające żółty blask latarnie.
Sebastian ruszył do przedziału by wziąść swój kufer. Nie spakował w nim wiele, wiedząc że nie zamierza zostać w latach dziewięćdziesiątych na dłużej niż będzie to konieczne. Na dworze było ciepło jak na początek września a powietrze pachniało świeżością, drzewami i ostatnimi dniami wakacji które uczniowe właśnie pozostawili za sobą. Był to zapach który pomimo lat nie zmienił się, sprawiając że Sebastian chwilowo poczuł jakby faktycznie przekraczał próg pociągu na swój przedostatni rok w Hogwarcie.
Widok Hagrida, machającego do pierwszorocznych, jak zwykł to robić rok w rok wprawił go w uśmiech. Hagrid wogóle się nie zmienił. Jego ponaglający, głęboki głos gdy wołał pierwszoroczniaków słychać było na drugim końcu peronu. The Clash śpiewało swój popisowy numer w słuchawkach Tritona, gdy ten szedł w kierunku czekających na uczniów testrali. Słyszał jak na testralu parę metrów od niego Hermiona Granger poucza Rona Weasleya a jej teatralnie dramatyczne gesty pokazywały jej zirytowane drugim prefektem. Stojący obok nich słynny Harry Potter został zaciągnięty do rozmowy przez swoją przyszłą żonę, Ginny Weasley. Znanie przyszłości ludzi na których się patrzyło było dla Sebastiana zabawne i satysfakcjonujące a ingerowanie w ich los wyjątkowo kuszące.
Młody Triton nie zdawał sobie sprawy że się gapił dopóki Hermiona nie złapała z nim kontaktu wzrokowego. Uśmiechnęła się do niego, nie patrząc na stającego obok niej, tłumaczącego się rudzielca. Ruchem ręki zaprosiła go by do nich przyszedł co Sebastian po krótkiej chwili namysłu zrobił.
- Witam. - Powiedział podchodząc do grupy, ciągnąć za sobą kufer. Przyciszył muzykę w dousznych słuchawkach by w pełni słyszeć gryfonów jak i by upewnić się że na pewno nie mówi zbyt głośno. Oczy Pottera jak i obu Weasleów odwróciły się do niego.
- To jest Sebastian Triton. Przeniósł się do Hogwartu na szósty rok. - Przedstawiła Gryfona Granger na co Sebastian przytaknął.
- Szósty rok co? Wygląda na to że będziemy trochę razem przebywać. Jestem Ron Weasley. - Ron przedstawił się pierwszy. Jego policzki wciąż były lekko zarumienione od wcześniejszej kłótni z Hermioną.
- Ginny Weasley. Miło poznać. - Uśmiechnęła się Ginny po czym pacnęła łokciem stojącego za nim Harrego który przypatrywał się Draco Malfoyowi na wyjeżdżającym powozie. Jego nos był brudny od krwi.
Z rozbawieniem Sebastian uznał że uśmiech Ginny wygląda identycznie jak jej najstarszego syna.
- Hm? - Harry spojrzał na Ginny zanim jego umysł wrócił do rzeczywistości. - Harry Potter. - Powiedział spoglądając na Sebastiana.
Usta Tritona wygięły się w lekkim uśmiechu.
- Wybraniec? - Spytał sarkastycznie, a grymas przemknął przez twarz Pottera sprawiając że uśmieszek Sebastiana się jedynie powiększył. - Luzuj, żartuje. - Dodał chłopak zdając sobie sprawę że lepiej nie robić sobie wroga z posiadacza peleryny niewidki którą planował w najbliższym czasie ukraść.
Grupa Gryfonów weszła do powozu który chwilę potem ruszył. Niedługo potem przed oczami Sebastiana ukazały się majestatyczne wierzę zamku. Iskra adrenaliny ponownie się w nim zapaliła gdy zbliżali że do Hogwartu.
Album Offspring z 1994 roku towarzyszył Sebastianowi gdy przekroczył próg Hogwartu. Szkoła nie zmieniła się zbytnio na przestrzeni lat. Wciąż te same murowane ściany oświetlane pochodniami nie posiadające jednak na sobie jeszcze znaków wojny.
Wielka sala była już zapełniona uczniami gdy Sebastian wszedł do pomieszczenia za Harrym. Zajął miejsce pomiędzy Ginny a brązowłosym chłopakiem który przedstawił się jako Nevil Longbottom. Niedługo po ich przybyciu drzwi do wielkiej sali ponownie się otworzyły ukazując profesor Mcgonagall prowadząca rządek pierwszorocznych.
- Jak myślicie ilu w tym roku trafi do Gryffindoru? - spytała podekscytowana Hermiona oglądając się za zestresowanymi 11 latkami.
Dwanaście. Pomyślał Sebastian. Zanim cofną się w czasie przejrzał kroniki z czasów 1991-1998 poniekąd zapamiętując szczegóły jak ten.
- Napewno mniej niż w tamtym roku. No wiesz, sama-wiesz-kto mógł się nimi zająć. - Odparł Ron również patrząc na drepczące dzieci, za co dostał kuksańca w bok.
Dyrektor szkoły, Albus Dumbledor stanął na piedestale. Sebastian wyciszył muzykę zdejmując jedną słuchawkę i skupiając się na dyrektorze.
Sebastian był typowym nerdem historycznym. Nie posiadał dobrych ocen w szkole, wszczególnie z eliksirów i transmutacji, ale historycznie mógłby śmiało stwierdzić że jest najlepszy na roku. Gdy wszyscy uczniowie przysypiają na lekcjach profesora Cuthberta Binnsa, Sebastian zawsze wpatrywał się w nauczyciela z zafascynowaniem. Toteż zobaczenia na własne oczy samego Albusa Dumbledora była dla niego jak wczesna gwiazdka.
- Najlepszego wieczoru, wam wszystkim. - W całej sali rozległ sie donośny głos Dumbledora.
Wszystkie oczy w sali zwróciły się na dyrektora.
- Witam wszystkich nowych uczniów a starych witam ponownie... - Dumbledore wygłaszał swoją zwykłą mowę rozpoczynającą.
Większość uczniów zwróciła uwagę na osmoloną rękę dyrektora jednak Sebastian kątem oka wpatrywał się w szate Dumbledora by złapać wzrokiem czarna różyczkę. Według ksiąg biograficznych Albusa Dumbledora których dobre tuzin przeczytał Triton, powinien on być w posiadaniu czarnej różyczki i wysoce prawdopodobne że również kamienia wskrzeszenia.
Gdy Dumbledore wrócił na miejsce na stołach pojawiło się różnorakie jedzenie. Od pasztecików po budynie. Uczta zdecydowanie była ulubiona częścią powitania głodnych i zmęczonych podróżą uczniów.
Sebastian podgłośnił muzykę w słuchawkach gdy Ron dobrał się do swoich ukochanych nóżek z kurczaka, mlaszcząc niemiłosiernie. Pomimo Triton że nie słyszał dźwieku i tak wzdrygną się nieznacznie.
Podczas jednego pojedynku na trzecim roku w Hogwarcie, Sebastian został trafiony klątwą która sprawiła, że niektóre dźwięki stały się dla niego niemal bolesne. To był moment gdzie wszędzie zaczął nosić ze sobą mały odtwarzać mp3 który po tygodniach ślęczenia nad książkami udało mu się zakląć by działał również w Hogwarcie.
Ginny podała Sebastianowi miskę z gulaszem którego nalał sobie niewiele i podał dalej do Nevilla.
- Więc Sebastian. Skąd jesteś? - Spytała Ginny próbując nawiązać rozmowę.
- Cambridge. Moja matka jest mugolką więc mieszkamy w mugolskiej dzielnicy. - Odparł Sebastian i wziął pasztecik dyniowy.
Było to teoretycznie prawdą. Jego matka była mugolką lecz ojciec również nie był czarodziejem. Zanim Sebastian przeniósł się w czasie dokładnie zaplanował swoją historię tak by wszystko pasowało do siebie, spójnie. W rzeczywistości był mugolakiem. Jednym czarodziejem spokrewnionym z nim był jego pradziadek, którego nigdy nie poznał.
- Więc jesteś półkrwi? - Spytał Ron znad swojego kurczaka. - Nie żebym przykładał do tego coś. Nie jestem Ślizgonem.- dodał żartobliwie.
- Dokładnie.
Sebastian rozkojarzył się nieco widząc wyglądającego zza Rona, Zabiniego. Chłopak siedział przy stole Slitherinu obok Draco Mafloya i Pansy Parkinson. Triton zmarszczyl brwi kiedy mulat odwrócił wzrok gdy ich oczy się spotkały.
Po niespełna 40 minutach jedzenie ze stołów zniknęło a prefekci zostali poproszeni o zabranie pierwszorocznych do dormitoriów.
Sebastian wyszedł jako jeden z pierwszych. Dopiero po chwili zorientował się że według wymyślonej przez siebie historii nie powinien wiedzieć gdzie znajduje się pokój wspólny Gryfonów. Przeczekał chwilę przy schodach aż usłyszał nawołujący go ostry głos który Sebastian znał aż za dobrze.
- Panie Triton. - Podeszła do Sebastiana Minerwa Mcgonagall, dyrektorka szkoły, no przynajmniej w 2023 roku. Tutaj zwyczajnie uczy transmutacji.
- Dzień dobry, pani profesor. - Sebastian posłał jej niezręczny uśmiech.
Od kiedy Sebastian doszedł do Hogwartu Mcgonagall odjęła mu więcej punktów niż kiedykolwiek udało mu się zdobyć. Na liście wrzucenia pod bijącą wierzbę była zaraz za Marcusem Zabinim.
Mcgonagall skinęła mu tylko głową w odpowiedzi.
- Przydzielono pana to pierwszego dormitorium w przedziale szóstych klas, tam będzie czekał na pana kufer. - Nauczycielka wyjaśniła podając Tritonowi zwitek pergaminu z planem lekcji.
- Dziękuję. - Odpowiedział kulturalnie Sebastian.
- W razie wszelkich pytań, jestem opiekunką Gryffindoru, więc wszelkie pytania do mnie. - Dodała profesor dając Sebastianowi do zrozumienia że to już koniec rozmowy.
Gryfon ulotnił się prędko biegnąc korytarzami szkoły zanim dołączył się do gwarnego rządku pierwszoroczniaków oglądających z fascynacją zamek. Don MacLean wyśpiewywał swój singiel, prowadząc Sebastiana przez długie schody Hogwartu i doprowadzając do obrazu grubej damy.
- Róg jednorożca. - Powiedziała hasło Hermiona, a Gruba Dama otworzyła przed nią wejście to pokoju wspólnego Gryffindoru.
- Dziewczęta mają pokój po prawej a chłopcy po lewej, schodami nad pokojem wspólnym znajdują się dormitoria. Czekają tam na was wasze kufry i inne osobiste rzeczy. - Tłumaczyła Hermiona małemu tłumowi.
Niecała połowa pierwszaków patrzyła się z uwagą na Granger, jednak znacznie większa część powoli rozpraszała się po pokoju wspólnym. Hermiona westchnęła kiedy pierwszoroczni w końcu znaleźli się poza jej zakresem obowiązków i sama wróciła do dormitorium. Sebastian przyglądał się bijącemu energią pomieszczeniu zanim sam wszedł to dormitorium które wcześniej wskazała mu profesor Mcgonagall.
Gdy Triton wszedł do pomieszczenia w środku byli już Nevill, Ron oraz dwóch chłopaków którzy przedstawili się jako Dean i Seamus. Sebastian usiadł na łóżku.
Pokój był nieduży ale przytulny. Wyglądał on praktycznie tak samo jak ten należący do Sebastiana w czasach gdy chodzi do szkoły. Gryfon opadł na łóżko ciesząc się komfortowa pościelą pod plecami.
- Ciekawe jaki będzie ten nowy nauczyciel eliksirów. - Zamyślił się Dean rozpakowujący swoje rzeczy z kufra.
- Tak długo jak to nie będzie Umbridge, będę świętować. - Sarknął Weasley siadając na łóżku.
- Albo Lockhart. - Wtrącił się Seamus. Na wspomnienie starego nauczyciela Nevill zaśmiał się cicho.
Longbottom układał na oknie różnej maści magiczne rośliny których Sebastian nie był pewien czy aby na pewno są w pełni niegroźne.
Sebastian rozglądał się po pokoju zdając sobie sprawę że nigdzie nie ma Harrego. Kufer Pottera wciąż stał nie otwarty przy nogach łóżka. Tej nocy ciężko będzie zdobyć pelerynę niewidkę. Chociaż jakby nie patrzeć miał czas. Wszystko jak narazie szło zgodnie z planem.
--------------------
Dzień dobry!! Mam nadzieję że spodobał się pierwszy rozdział. Nie mam pojęcia jak często rozdziału będą wrzucane. Zapraszam do komentowania.
Oto obiecana playlista Sebastiana:
- Engelbert Humperdincks "Man without love"
- Engelbert Humperdincks "Cant take my eyes off you"
- Talking Heads "Psycho Killer"
- Offspring "Self Esteen"
- Offspring "Gotta get away"
- Don MacLean "American Pie"
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top