(Chyba) Znajomy eliksir
- On coś knuje, zobaczycie. Nie ma bata że przyszedł nagle i zachowuje się jakby nigdy nic. - Harry niemal warczał. - Złapie go na gorącym uczynku i udowodnie Dumbledorowi że coś jest z nim nie tak!
Sebastian siedział w wielkiej sali, słuchając tyrady Harrego o Draco Malfoyu. Popijał powoli kawę próbując rozbudzić się na tyle by nie zasnąć na eliksirach. Według planu który dała mu McGonagall, mają dziś dwa pierwsze eliksiry, a następnie transmutację i zielarstwo. Jak można się było spodziewać nikt nie pałał z tego powodu entuzjazmem.
Przy stole Gryffindoru panował względny ład. Uczniowe wciąż zmęczeni po połowicznie przespanych nocach, rozmawiali ze sobą zasypanymi i zrezygnowanymi głosami. Siedzący obok Sebastiana uczniowie narzekali na nowe plany, z kim mają lekcje lub dyskutowali o nowym nauczycielu eliksirów.
- Co takiego zrobił ten cały Malfoy? - Sebastian wziął łyka kawy. Jego głos wciąż był zaspany w przeciwieństwie do rozemocjowanego Harrego.
- Na bank jest śmierciożercą. - zaoponował Harry przyciszonym głosem wiedząc że wysuwanie takich oskarżeń na wiatr nie spotkałoby się że zbyt dobrym odbiorem ze strony znajdujących się dookoła uczniów.
Sebastian uśmiechną się w duchu widząc starania Pottera, by udowodnić prawdziwe oblicze Dracona. Na drugim roku przeczytał spis śmierciożercą walczącym w drugiej wojnie czarodzieji. Młody Malfoy znajdował się na liście.
W tym momencie coś nasunęło się Sebastianowi na myśli. Co gdyby Malfoy nagle zapragną peleryny niewidki? Z jakiegoś powodu dowiedział się że Potter ją ma? Jeżeli Sebastian dobrze by wszytko rozegrał, mógłby z łatwością zwalić wszystko na Dracona.
- Jeżeli faktycznie ma nie ten teges zamiary to prędzej czy później wyjdzie. Jakiś dowód zawsze się pojawi. - stwierdził w odpowiedzi Triton, wzruszając ramionami. - Wystarczy poczekać.
Zajęcia eliksirów nigdy nie były ulubionym przedmiotem Sebastiana. Znajdowały się w hierarchii zaraz obok zaklęć których szczerze nienawidził. Miał problem z uczeniem się nowych zaklęć jeżeli nie dostał wcześniej wypunktowanej instrukcji. Za to eliksiry choć teoretycznie były łatwiejsze, potrzebowały tony skupienia, której Sebastian zdecydowanie nie mógł, lub zwyczajnie nie chciał, dać.
Znajdująca się w lochach, klasa eliksirów była jeszcze zimniejsza niż Triton ją zapamiętał. Ciemne, puste ściany wprawiały ucznia w klaustrofobię. W słuchawkach leciał kawałek System of Down, jeden z najlepszych wytworów muzycznych według Tritona, co nadawało pomieszczeniu dodatkowego klimatu. Sebastian wszedł do pomieszczenia rozprawiając z Hermioną o wróżbiarstwie, które jak chłopak się dowiedział, zdecydowanie nie było w guście Gryfonki.
Klasa była w większości już zapełniona, więc chcąc nie chcąc Sebastian musiał zasiąść w przedniej części klasy. Usadowił się z Hermioną na prawie pustym miejscu wyjmując podręcznik. Przez nieco zmienioną po wojnie podstawę programową, Triton musiał po cofnięciu się w czasie iść na Pokątną by zakupić nowe (albo raczej stare) książki.
- Tak, tak, dzień dobry wszystkim.
Przyjazny głos Slughorna rozległ się w pomieszczeniu a chwilę później przy biurku nauczyciela staną przysadzisty mężczyzna w średnim wieku. Miał sumiaste wąsy.
- Dobrze. - Powiedział mężczyzna widząc wzrok wszystkich uczniów skierowany na niego. - Wyjmijcie kociołki, wagi i podręczniki do eliksirów.
Slughorn przechadzał się po sali, podchodząc do stojącego na piedestalu biurka. Na stole leżały cztery dymiące kociołki z eliksirami. Sebastian nachylił się nieco by przypatrzeć się zawartości.
- Czy wie ktoś może co znajduje się w kociołku? - Zadał pytanie Slughorn stając przed pierwszym kociołkiem.
Sebastian spojrzał na rękę Hermiony która przed zakończeniem pytania profesora, wystrzeliła w górę. Sam nie miał pojęcia co się w nim znajduje. Gdyby ktoś go spytał powiedziałby że woda albo eliksir niewidzialności. Nie żeby wiedział jak takowy wygląda.
- Verita serum. - Odpowiedziała poprawnie Granger za co Slughorn pochwalił ją.
- Dobrze, bardzo dobrze. A ten? - Profesor wskazał na kolejny kociołek.
Spośród czterech eliksirów tylko ten Triton poprawnie potrafił rozpoznać. Eliksir wieloosobowy, bo to właśnie ten znajdował się w kotle, próbował zrobić parę miesięcy przed skokiem w czasie. Jednakże coś musiało pójść źle, a uczeń na którym go wypróbował siedział w skrzydle szpitalnym przez cały kolejny tydzień.
- To eliksir wielosokowy, panie profesorze. - Zgłosiła się jeszcze raz Hermiona.
Profesor podszedł do ostatniego kociołka. Sebastian pochylił się nieco bliżej czując przyjemną woń dochodzącą z kociołka. Był to silny zapach lasu, wymieszany z meksykańskim żarciem i czymś czego Triton nie był w stanie zidentyfikować.
- Amortencja - Zgłosiła się poraz trzeci Hermiona. - Najsilniejszy eliksir miłości.
Hermiona poprawnie odpowiedziała na wszystkie trzy pytania zadane przez Slughorna, a jej ręka wyskakująca w górę przy każdej zagadce zdawała się dla Sebastiana prawie komiczna.
Najpotężniejszy eliksir miłości. Pomyślał Triton przypominając sobie że mieli o nim na lekcji. Rzekomo na tyle silny że ludzie od niego szaleją.
Profesor Slughorn zadał Hermionie parę pytań, a potem, ku uciesze Gryfonów, przyznał Granger 20 punktów.
- Proszę pana, a co jest jeszcze w ostatnim? - Spytała chłopak z krawatem Hufflepuffu którego Sebastian imienia nie znał. Wskazał na leżący na biurku, wciąż bulgoczący kociołek.
Eliksir miał złoty odcień a Sebastian nie miał pojęcia co mogło się w nim znajdować.
- Ach tak. - Odpowiedział Slughorn wracając do trzeciego, i zarazem najmniejszego kociołka. - to jest Felix Felicis. Płynne szczęście.
Zrobił dramatyczna ciszę.
- Właśnie ten eliksir dostanie jedno z was za dobrze wykonaną pracę. - Slughorn, wyją małą buteleczki z kieszeni szaty i pokazał klasie.
Wzrok Sebastiana spoczął na buteleczce w dłoni profesora. Skłamałby gdyby stwierdził że nie chce jej zdobyć. Przygotowanie eliksiru jak Felix Felicis było wyjątkowo trudne nawet dla ludzi posiadających wiedzę z dziedziny eliksirów.
- Planujesz go zdobyć? - Spytał cwany głos zza Sebastiana.
Dosiadł się do niego dość wysoki, dobrze zbudowany mulat o spostrzegawczym spojrzeniu i szacie Slitherinu. Miał lekko zmierzwione kruczoczarne włosy.
- Znam cię? - Spytał Gryfon podnosząc brew chociaż dobrze wiedział że rozmawia z Blaisem Zabinim. A już myślał że przynajmniej w latach dziewięćdziesiątych będzie miał spokój od jego irytującej twarzy.
- Zabini. - Odparł Blaise otwierając podręcznik z eliksirów.
Sebastian popatrzył się na siedzących w drugiej części sali Ślizgonów którzy chichotali cicho. Nie umknęło wzrokowi Gryfona że Zabini mrugnął do nich jednym okiem.
Okej. Co się do chuja dzieje? - To była jedyna myśl która pozostała w głowie Tritona zanim profesor Slughorn kontynuował lekcje.
- Weźcie z szafki potrzebne produkty i pamiętajcie żeby trzymać się instrukcji w podręczniku. - Przypomniał profesor ale dźwięk otwieranych drzwi lochu przerwał jego wypowiedź.
Do klasy prędko weszli Harry i Ron, dysząc lekko. Najwyraźniej musieli biec. Podeszli do nauczyciela który machnięciem ręki pokazał by reszta uczniów zaczęła pracę.
Sebastian odczekał chwilę aż tłum przy szawce ze składnikami do eliksirów się zmniejszy i sam wstał z miejsca.
Przeszukiwał szafkę wyjmując, według podręcznika, potrzebne rzeczy, gdy ponownie Zabini się odezwał.
- Nie odpowiedziałeś na moje pytanie, Triton.
Sebastian początkowo rozważał zignorowanie chłopaka jednak widząc wciąż wpatrującego się w niego Ślizgona, odpowiedział.
- Miło by było. - Powiedział zdawkowo wciąż szukając w szafce korzenia asfodelusa, którego według instrukcji miał potem sproszkować.
Blaise rzucił Tritonowi korzeń.
- Dzięki. - Mruknął Gryfon wracając na miejsce.
Zabini uśmiechną się cynicznie, zrównując się z Sebastianem. Sebastian wyją mp3 zmieniając muzykę na mało znany kawałek offspringu.
- Chodzą plotki że jesteś szpiegiem śmierciożerców. - Zagadnął ponownie Zabini, przypatrując się niezdarnym ruchom Tritona, próbującego dojść do wniosku co powinien wrzucić do kociołka najpierw.
- Yhym. - Gryfon skina głową, wyraźnie nie słuchając.
Następnie wziął piołun i wlał go do kociołka patrząc na to co robi siedząca przed nim Hermiona, po czym zgłośnił muzykę.
Zabini wyjął jedna ze słuchawek z ucha Sebastiana, czym zwrócił na siebie uwagę bruneta. Sebastian spojrzał na Zabiniego i patrzyli na siebie w ciszy jakby grali w dziecinną grę, "kto pierwszy mrugnie".
- Nie, nie jestem śmierciożercą. - Sebastian westchnął, gdy Zabini wciąż zdawał się oczekiwać odpowiedzi.
Patrząc w oczy Blaisa, aż kusiło Gryfona by powiedzieć aby pomyślał o aborcji zanim będzie za późno.
Widząc że Slughorn zaczął chodzić po sali, Sebastian wziął korzeń asfodelusa z zamiarem wrzucenia go do gotującego się piołunu.
- Najpierw go sproszkuj. - Poprawił go Zabini, który najwyraźniej wciąż spoglądał na chłopaka kątem oka w czasie gdy robił swój własny eliksir.
- Bardzo dobrze, Zabini mój chłopcze. 10 punktów dla Slitherinu. - Entuzjastyczny głos Slughorna rozbrzmiał na sali odrywając uwagę Tritona od kociołka.
Po stronie Slitherinu rozległy się rozbawione szepty.
- Mówiłem że to będzie następny Snape. - Sarknął cicho do Harrego Ron.
- Panie.. - Slughorn tym razem zwrócił się do Sebastiana.
- Triton.
- Ach, panie Triton. - Slughorn zamysł się na chwilę. - Uczyłem może twojego ojca? Skądś kojarzę twoje nazwisko, chłopcze.
- Wątpię. - Odparł Sebastian, spoglądając na profesora. - Nie jestem pewien czy uczył się w Hogwarcie.
- Panie profesorze! - Zawołała Slughorna, czarnowłosa krukonka z drugiego końca sali, tym samym kończąc rozmyślenia profesora.
Pierwsza część lekcji dobiegała końca a eliksir Tritona przybierał jasno czerwony odcień. Chłopak patrzył w kociołek zastanawiając się co zwalił podczas przygotowania. Kociołek siedzącego niedaleko Rona miał ciemno zieloną barwę, eliksir Hermiony przybrał różowawy odcień podobny do tego opisanego w podręczniku. Za to eliksir Harrego oraz siedzącego przy Sebastianie Zabiniego były idealnego jasno różowego koloru.
- Jak? - Spytał zaskoczony ale i również zrezygnowany Triton, wiedząc że nie ma już szans na wygranie Felix Felicis.
- Praktyka. - Odparł mulat z pewnym siebie uśmiechem który jak nic przypomniał Gryfonowi o Marcusie. To było aż niepokojące być obok kogoś tak strasznie podobnego do osoby która znało się nacodzień.
- Jesteś jednym z tych psycholi robiących wywary śmierci dla zabawy? - Sebastian zapytał sarkastycznie.
- Oczywiście. Co myślałeś że my Ślizgoni robimy w wolnym czasie? - Zabini sarknął.
Sebastian uśmiechną się nieco gdy Blaise zdecydował się na kontynuowanie przekomarzanie się.
- Strzelałbym w zaklęcia niewybaczalne ale tak też można.
Zabini złapał się teatralnie za serce.
- Tylko w piątki. Możesz się przyłączyć. - Zabini mrugnął do Sebastiana na co Gryfon się speszył.
- Sprawdzę czy mam wolne w kalendarzu pomiędzy ratowaniem świata a wygrywaniu meczy quidditcha. - Sebastian zaśmiał się nieznacznie.
Rozmawianie z Zabinim było niespodziewanie miłe. Spodziewał się że chłopak będzie zachowywał się jak jego syn. Chociaż z Marcusem, Triton nie miał zbyt wielu interakcji. Ich rozmowy zazwyczaj kończyły się na typowym dogryzaniu sobie lub popędzaniu, gdy Marcusowi akurat kazano pilnować go na szlabanie. Chodź w ciągu sześciu lat edukacji w Hogwarcie, nie poznał Ślizgońskiego prefekta zbyt dobrze i tak wszem i wobec rozgłaszał jakim rzekomym idiotą był.
Zabini parsknął śmiechem.
- Grasz w drużynie? - Spytał zaciekawiony, o czym Sebastian nie pomyślał.
W swoich czasach Sebastian jest obrońcą w drużynie Gryfonów i swoim skromnym zdaniem stwierdziłby że wali na głowę wszystkich obrońców innych domów.
- Nie. - Odparł Gryfon. - Ale słyszałem że drużyna jest całkiem dobra. A ty?
- Tak, ścigający. - Odpowiedział Zabini po chwili, zaczynając ponownie mieszać eliksir.
Kolejna godzina minęła na wybuchu kociołka Seamusa, rozlaniu się eliksiru jakiegoś Puchona (Wywołało to salwę śmiechu Ślizgonów) oraz na krótkich rozmowach Sebastiana z Blaisem.
Eliksiry nie były aż tak złe. Pomyślał Sebastian zbierając się ze swojego miejsca. Co prawda, jego eliksir prawie rozsadził kociołek, przed czym uratował go Zabini dodając jakiś składnik którego Triton stwierdził że nie ma potrzeby zapamiętać.
Większość uczniów wyszła już z klasy a Slughorn był zajęty rozmawianiem z Hermioną. Po uśmiechu na twarzy dziewczyny można było stwierdzić że ją chwalił. Sebastian podszedł do czterech, znajdujących się na biurku profesora kotłów, wyjmując z torby fiolki. Rozejrzał się czy aby na pewno nikt nie patrzy i szybkim ruchem nalał Amortencje do jednej z fiolek. Zakorkował ją i wyją kolejną by zdobyć toroche płynnego szczęścia które z jakiegoś powodu zdobył Harry Potter, który perfekcyjnie przygotował eliksir. Zabini bardzo był z tego powodu zdenerwowany, stwierdzając że zrobił praktycznie to samo co Potter.
W momencie gdy Sebastian sięgną ręką by zanurzyć fiolkę w złotym eliksirze, Blaise złapał go za przedramię.
- Kuźwa. - Mruknął sam do siebie Triton, nie zważając że powiedział to na głos.
- Co robisz? - Zabini zmarszczył brwi.
- Biorę eliksir, nie wiedać? Odsun się zanim Slughorn zobaczy.
Sebastian poczuł stres odsuwając się trochę od biurka, widząc kątem oka że Slughorn kończy rozmawiać z Hermioną. Wyrwał rękę z uścisku mulata patrząc na niego spod byka.
- Co tu się dzieje chłopcy? - Slughorn spytał podejrzliwym głosem.
Zanim Sebastian zdążył się odezwać, Zabini otworzył usta.
- Nic, panie profesorze. Chcieliśmy tylko spojrzeć na eliksiry.
Sebastian zamrugał parę razy zaskoczony po czym wziąć się w garść.
- Tak. Już wychodzimy. Do widzenia. - Sebastian uśmiechną się uprzejmie i pociągną Zabiniego za sobą z klasy, jednocześnie chowając fiolkę z jednym eliksirem który udało mu się ukraść.
- Wielkie dzięki? Prawie miałem Felix Felicis. - warkną z rezygnacją Gryfon.
- Nie ma za co. - Odpowiedział Zabini patrząc na niższego chłopaka jak na idiotę. - Prawie cię złapał. Znowu chcesz mieć szlaban? - dodał z sarkazmem.
Sebastian już miał przygotowana sarkastyczną odpowiedź ale zatrzymał się. - Znowu? - Spytał czując lekki niepokój.
A co jeżeli to jednak jest Marcus? Przecież to niemożliwe by ojciec i syn byli aż tak podobni. A może było? Może ma już po prostu paranoję. Powinien wrócić do insygni i jak najszybciej się stąd wynosić.
- Wyglądasz jak ktoś kto raczej posiedzi. - Odpowiedział Zabini jak gdyby nigdy nic, chodź czujnym oczom Tritona nie umknęła że ramiona Ślizgona się nieco napieły.
Zabini spojrzał po Ślizgonach z szóstego roku zmierzających po schodach do góry.
- Nie daj się złapać Mcgonagall. - Powiedział z widocznym sarkazmem chłopak i poszedł do reszty uczniów ze swojego domu.
Sebastian stał chwilę skonfundowany. W głowie miał kompletny mętlik. Odetchną głęboko. Co jak co ale to nie może być ta sama osoba. Blaise Zabini a Marcus Zabini to dwie różne kreatury. Może i podobne ale nie. Marcus nie miał powodu by się przenieść za nim. To tylko paranoja.
---------------------
Oto drugi rozdział, zapraszam do komentowania :>
Kolejny rozdział, kolejna mini playlista:
- Bloodhound gang "Shut up"
- System of Down "Lonely day"
- Offspring "(Can't get my) head around you"
- The turtles "Happy Together"
- The Buggles "Video killed the radio star"
- Queen "Killer Queen"
Dobranoc
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top