47.

• Theo •

Wstaję rano i uśmiecham się jak głupi. W końcu jestem w domu z moją rodziną. Lubię Amerykę, jednak najlepiej czuję się w rodzinnym domu w Anglii.

Biorę prysznic i ubieram szary dres i luźną, białą koszulkę. Słyszę śmiechy dobiegające z pokoju Shailene, więc tam idę.

Zastaję Shailene bawiącą się z Lilian i Bradem. Wyglądają tak słodko, że wyciągam telefon i robię im zdjęcie.

- A co to za paparazzi? - Śmieje się Shai, a Lilian wstaje szybko i rzuca się na mnie.

- Wujek Theo!

- Cześć, księżniczko - przytulam ją mocno. - Co u ciebie słychać?

- Nie mam dwóch ząbków - szczerzy się, a ja muszę powstrzymać się, żeby nie parsknąć śmiechem. Wygląda doprawdy uroczo. - A dzisiaj idę do mojej przyjaciółki na urodziny!

- A ja też jestem zaproszony? - Żartuję.

- Niestety nie - robi smutną minkę, więc całuję ją w czoło.

- Cześć, Brad - podnoszę go i lekko łaskoczę, żeby się uśmiechnął. Jest niezwykle nieśmiały, więc dziwi mnie to, że nie krępuje go obecność Shailene.

- Cześć wujku - odpowiada i spuszcza wzrok.

- Ty też idziesz na imprezę i mnie zostawiasz?

- Tak...

- No dobra - przerywa nam Jessica. - Czas na śniadanie! Kto ostatni ten zmywa!

Dzieciaki od razu rzucają się do wyjścia. Shailene uśmiecha się i wstaje z podłogi. Jest ubrana w legginsy i luźną koszulkę Nirvany. Najbardziej podoba mi się właśnie w takim naturalnym wydaniu.

- Głodna? - Pytam.

- I to jeszcze jak - odpowiada i wychodzimy z pokoju.

***

Typowe śniadanie angielskie jest bardzo tłuste i kaloryczne. Obserwuję z szerokim uśmiechem jak Shailene, która jada lekkie śniadania, wmusza w siebie jajka sadzone, bekon, fasolkę i wieprzowe parówki.

- Shailene, weź sobie jeszcze tosty, jesteś za chuda - mówi moja mama.

- Nie trzeba, dziękuję - odzywa się pospiesznie Shai. - To co mam na talerzu w zupełności mi wystarczy.

Przy stole siedzę ja, Shai, moi rodzice, Jessica i jej dzieci. Reszta mojego rodzeństwa tutaj nie mieszka, tak jak Jessica, ale na czas stażu Rhydiana, przeniosła się tutaj. Jutro odbędzie się uroczysta kolacja, na którą przyjdzie cała moja rodzina.

- Ale się cieszę na ten dzień w spa - wzdycha Jessica.

- Taaa, wreszcie coś zrobią z twoją twarzą - żartuję, za co dostaję plastrem bekonu w twarz. Ściągam go z policzka i zjadam ze złośliwym uśmiechem.

Z Jessicą mam najlepszy kontakt spośród mojego całego rodzeństwa. Może dlatego, że jest ode mnie tylko rok starsza i oboje jesteśmy najmłodsi.

- Może powinieneś pojechać z nami, żeby i tobie pomogli? - Proponuje złośliwie Jessica.

- Nie muszą, jestem aż za seksowny - poruszam brwiami.

- I za skromny - wtrąca mama.

Sprawdzam telefon i zauważam, że mam wiadomość od Ruth.

Cześć, kochanie, powinnam być u ciebie o trzynastej. Kocham cię i nie mogę się doczekać, aż cię zobaczę. Będziesz mógł zrobić ze mną wszystko, co tylko chcesz.

Robi mi się gorąco i trochę niedobrze. Zaczynam się stresować tą sytuacją.

- O której wyjeżdżacie? - Pytam.

- Za jakieś dwie godziny - odpowiada mama. - Po drodze zawieziemy dzieci na urodziny.

Kiwam powoli głową, nieco uspokojony.

- Muszę już iść do pracy - wzdycha tata i wstaje. - Życzę wszystkim miłego dnia.

***

Siedzę jak na szpilkach, oczekując wizyty Ruth. W domu nie ma nikogo, więc to chyba nawet i lepiej. Zaczynają mi się pocić dłonie, więc wycieram je w dres.

Nagle rozlega się dzwonek do drzwi. Podchodzę do nich z duszą na ramieniu.

- Cześć, kochanie! - Woła Ruth, rzucając mi się na szyję. Wpija się mocno w moje usta, więc odwzajemniam pocałunek.

Wchodzimy do środka, biorę do ręki jej walizkę i wnoszę do salonu.

- Jesteśmy zupełnie sami? - Pyta Ruth, uśmiechając się niewinnie.

- Tak - odpowiadam. - Chciałbym z tobą o czymś porozmawiać...

- Ciiii - ucisza mnie, przykładając do moich ust palec wskazujący. - Mam inne plany niż rozmowa - i mówiąc to, wkłada swoją rękę do moich bokserek. Oddycham ciężej, nie mogę się skupić, gdy swoją zwinną ręką masuje moją męskość, która robi się coraz twardsza.

Po chwili odsuwa się i patrzy mi wyzywająco w oczy. Podnoszę ją bez słowa i kieruję się do swojej sypialni, całując ją mocno i gwałtownie.

Gdy jesteśmy już w sypialni, rzucam ją na łóżko i ściągam z siebie koszulkę i dres. Ruth też pozbywa się krótkiej sukienki i zostaje w czerwonej, koronkowej bieliźnie. Wzdycham i zanurzam się w jej dużych piersiach. Nie chcę, żeby ograniczał mnie materiał, więc odpinam stanik i rzucam go za siebie.

Ruth jęczy przy każdym kontakcie moich ust i języka z jej ciałem. Ponownie wkłada rękę do moich bokserek i uwalnia moją naprężoną męskość. Mój oddech robi się coraz płytszy. Zębami ściągam jej skąpe majtki.

- Theo, wejdź we mnie. Mocno - jęczy Ruth, więc spełniam jej prośbę. Poruszam się bardzo szybko, czuję jak łóżko jeździ po podłodze razem z nami. W tej chwili mój mózg zupełnie się wyłącza, liczy się tylko przyjemność, którą czerpię w tej chwili.

Po jakimś czasie dochodzimy prawie w tej samej chwili. Dawno już nie mieliśmy aż tak ostrego seksu.

- To było niesamowite - wzdycha Ruth, kładąc głowę na mojej wilgotnej od potu klatce piersiowej. Trudno mi się z nią nie zgodzić.

CDN.

KOCHANI, ŻYCZĘ WAM SAMYCH SUKCESÓW W NOWYM ROKU SZKOLNYM 🌚🌚🌚

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top