6
Ashley
Ile to może trwać?
Stoję oparta o swoją szafę i obserwuję wysportowaną sylwetkę wyciągniętą na moim łóżku. Chłopak przegląda swój telefon i za każdym razem gdy on wibruje, uśmiecha się zadziornie.
Albo SMS-uje z jakąś laską, która wysyła mu swoje gołe foty, albo z którymś kumplem i śmieje się w nich ze mnie.
Zbieram w sobie siłę, ściskam szczękę i podchodzę do niego. Nie mogę wiecznie się na niego patrzeć, bo zaraz zwariuje.
– Wiesz, mógłbyś zanieść moje bagaże na dół.
Przerywam ciszę i wciągam powietrze. Max unosi swoje spojrzenie na mnie, a jego błękitne oczy zatrzymują się na moich piersiach. Świetnie, nie dosyć że idiota, to jeszcze zboczeniec.
– Wiesz co zazwyczaj robię w sobotę w południe? – pyta blokując telefon.
– Niech zgadnę. Bzykasz jakąś głupią laskę, albo nie... bzykasz się z całą grupą cheerleaderek. Kurde chyba nadal się mylę. One jednak nie są pewnie dla ciebie zbyt głupie, więc zostaję przy pierwszym.
– Właściwie ostatnio była to jakaś laska z bractwa – uśmiecha się i oblizuje wargi swoim językiem, na którym błyszczy kolczyk. – Ale jeśli interesuje cię moje życie seksualne, chętnie mogę ci przedstawić kilka szczegółów.
– Nie interesuje mnie twoje życie!
– Innym razem – mówi lekceważąc moje zdanie.
Patrzę na jego twarz, którą pokrywa kilkudniowy zarost. Pomimo kpiącego wyrazu twarzy widzę tam również zmęczenie. No tak pewnie to robią w piątkowy wieczór, chlają do utraty przytomności.
– W sobotę zazwyczaj śpię. – Jego głos wydaję się równie zmęczony co wyraz twarzy. – I nie mam tutaj na myśli piątkowych imprez.
Podnosi się z mojego łóżka i bez pytania łapie bagaże, które są ustawione obok drzwi. Wychodzi przez nie ale w ostatniej chwili odwraca się do mnie.
– W zasadzie, dla twojej informacji skarbie... Nie prowadzę takiego ciekawego życia łóżkowego jak twój bart.
I wychodzi.
– Max! – wrzeszczę za nim i zbiegam po schodach tak, że wpadam na jego plecy. Chłopa szybko łapie mnie w talii i popycha moją sylwetkę na ścianę. Przykłada swoje usta do moich włos.
– Co tam Ashley?
Po moim ciele przechodzi prąd, tak silny, że kolana się pode mną uginają. Trudno mi złapać równowagę więc łapię się ściany. Dziękuję Bogu, za to że nie stoję twarzą do niego.
– Już się za mną stęskniłaś?
Ociera się borą o moją szyję.
– Ja...
O matko zaraz umrę. Nie potrafię się nawet wysłowić. Jego zapach, dotyk i głos robią ze mnie papkę. Miękką papkę. Poddaję się temu co ze mną robi, przyciska mocniej swoje biodra do mojej pupy i mruczy zadowolony. Przełknęłam głośno ślinę. Nie wiem, co nas do siebie przyciąga, ale nie potrafię go odepchnąć.
– Nie chcę wam przeszkadzać, ale to co mówiłaś przez telefon brzmiało poważnie. – W samą porę przerywa nam głos Kate.
Brunet odsuwa się ode mnie wkurzony i pod nosem puszcza wiązankę przekleństw. Znów łapie bagaże i zbiega po schodach. Zostawia mnie samą przy ścianie, gdy się do mnie odwraca puszcza mi oczko.
Świetnie.
– W samą porę – Ciągnę blondynkę za rękę i razem wchodzimy do kuchni. Nalewam sobie szklankę wody i wypijam ją jednym duszkiem. Rękawem bluzki obcieram kropelki wody z kącików ust. – Ten debil się do mnie przystawia.
– Bardzo przystojny ten, twój debil – mówi zadowolona dziewczyna.
– To go nie usprawiedliwia, Kate. – Dlaczego ona musi taka być? – I tak zawsze pozostanie debilem.
Obieram się o biały blat mebli i obserwuje Maxa, który wkracza do kuchni pewnym krokiem. Omiata tyłek Kate szybkim spojrzeniem, a we mnie gotuje się krew. Nienawidzę, tak powierzchownych facetów.
– Max jestem – Posyła uśmiech mojej przyjaciółce i zajmuje miejsce przy niej, na kolejnym stołku.
– Kate.
– Miło mi cię...
– Miło! – wrzeszczę, na co blondynka podskakuje na swoim siedzeniu. – Miło to będzie, jeśli dasz nam trochę prywatności Black.
Na miłość Boską, równie dobrze mogę powiedzieć to do ściany. Black nie reaguje na moje słowa, tylko patrzy na cycki dziewczyny. Zdążyłam tam spojrzeć kilkanaście razy przez to czterdzieści sekund.
– Max, mówię do ciebie. – Podnosi na mnie swoje leniwe spojrzenie i strzela białym uśmiechem.
– Wiem.
Wstaje ze stołka i przemierza kuchnie. Kiedy go tak obserwuję czuję się jak totalna ofiara losu. Faceci są źli nie dobrzy, wykorzystują kobiety. A on jest tego idealnym przykładem.
Nie wiem skąd wzięło się takie zauroczenie Bradem. Nawet Kate tego nie rozumiała. No bo serio? Dlaczego miałam taką obsesję na punkcie tego faceta? Jednak miłość do Brada była czymś złym dla mnie. On jest totalnym palantem. Nie godnym uwagi, żadnej dziewczyny.
– Pośpiesz się, skarbie – Przechodzi obok mnie, a jego wspaniały męski zapach owiewa moją twarz. – Powinienem być już w drodze.
I w sekundzie go nie ma. Diabeł we własnej osobie wychodzi z domu. Słychać tylko zatrzaskujące się drzwi.
– Powiedzieć ci coś w zaufaniu?
Kate pochyla się przez drewniany blat, zbliżając twarz do mnie. Wytężam słuch.
– Oświeć mnie.
– Nie wiem jakim jesteś typem dziewczyny, ale ja na twoim miejscu pilnowałabym majtek. – Wiem to, aż za dobrze. – Serio, ten chłopak to nic dobrego dla twojego złamanego serca. To czysty seks, stąpający sobie bezczelnie po ziemi.
Kiedy otwieram usta, żeby powiedzieć, że ten chłopak nigdy nie znajdzie się nawet w okolicy mili od moich gaci w powietrzu rozbrzmiewa zdenerwowany dźwięk klakson. Tak, wiem, że nie można nadawać dźwiękom takich określeń... ale ten hałas naprawdę tak brzmi.
– Idź już i bądź grzeczna.
Kiwam głową i zabieram kluczę i telefon z drewnianego mebla.
– Odwiedź mnie – mówię do przyjaciółki, przytulając ją na pożegnanie.
– Nie ma sprawy, zrobię to z przyjemności... Wiesz zrobię wszystko żeby zobaczyć Ian'a.
Posyłam jej uśmiech i razem wychodzimy z domu. Przekręcam drzwi i zostawiam kluczyk w palmie rosnącej w białej doniczce.
***
Przez całą drogę obserwuję Maxa. Jedzie w dużym skupieniu ze zmarszczonymi brwiami. Kciukiem kreśli kółeczka na skrzyni biegów i przez kilka chwil nuci piosenkę, która leci w samochodzie.
Głowa chłopaka w końcu się odwraca w moją stronę i zaszczyca mnie spojrzeniem. W domu był rozmowy... teraz niekoniecznie. Coś go chyba ugryzło, ma minę jakby zmarł mu kot.
Nasze spojrzenia się krzyżują, a on mruży oczy.
– Dlaczego się na mnie gapisz?
Tłumię jęk gdy jego oczy przesuwają się na mój dekolt.
– Nie gapię się, tylko spoglądam. To ty się gapisz na moje cycki.
Max unosi brwi.
– Nie, tylko zerknąłem.
– Nie, ty się na nie gapisz. Tak samo jak na tyłek mojej przyjaciółki.
Chłopak chichocze.
– Jesteś zazdrosna?
– Nie, gdzie... skąd.
Śmieje się teraz znacznie głośniej, a ja czerwienieje ze złości.
– Niezłe z ciebie ziółko Ashley. Słyszałem, że ojciec zabiera cię do siebie ponieważ ostatnio mocno imprezujesz.
– Skończyłam szkołę średnią, wypiłam ze znajomymi – mówię lekko. – Nie sądziłam, że jedna impreza to zbrodnia, ale mój ojciec uważa inaczej.
– Ja słyszałem o wielu imprezach, które kończą się na podłodze w łazience.
Nie wydaję mi się, żeby mój ojciec z nim rozmawiał.. więc to wszystko powiedział mu Ian.
– Nie sądziłam, że z mojego brata taka plotkara – mówię wkurzona.
– A ja nie sądziłem, ze jesteś duszą imprezową... pamiętam coś innego...
– Cóż nie znasz mnie – przerywam mu. – Nie powinno cię obchodzić, że baluję co noc.
Max drapie się po brodzie, co tylko uwydatnia jego duży biceps. Koszulka podwija mu się do góry, ukazując tatuaż czaszki, obrośniętej cierniem. Wzór jest czarny i bardzo piękny. Nie potrafię oderwać od niego wzroku.
Dostaję wiadomość i szybko odwracam od niego wzrok. Wyciągam telefon.
Brad: To prawda sypiasz z kimś poza Nate'em?
Przełykam gorycz.
Brad: Przecież nie spotykam się z tą dziewczyną na poważnie. Zawsze mogę ją rzucić. Ty jesteś dla mnie wszystkim.
Moje serce ląduje na dnie żołądka. Smutek i żal wykręcają mój mózg, a po policzku zaczyna spływać samotna łza.
Brad: Kocham cię.
Brad: Rozumiem mogłaś się pogubić w tym wszystkim. Ashley wróć do mnie i się nie wygłupiaj.
– Czy to znowu twój kochaś?
Marszczę się na to twierdzenie.
– Nie.
– Więc kto?
Zastanawiam się chwilę nad tym co powinnam mu powiedzieć. Zauważam że stoimy już pod domem mojego ojca i łapię za klamkę.
– Największe nieporozumienie w moim życiu.
Wychodzę zostawiając go tam samego. Wspinam się po schodach do drzwi wejściowych w których wita mnie tata.
To będą długie wakacje.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top