5
Ashley
– Max... – powtarzam teraz znacznie ciszej.
Jestem w tym momencie pacyfistką. Nie uznaję rozwiązywania problemów, poprzez pięści. Brzydzę się bokserami, to jest dla mnie jak barbarzyństwo, a sama idea wojny powoduje u mnie odruch wymiotny.
A mimo wszystko, jestem o włos od uderzenia Max'a Blacka, mojego sąsiada z Brooklynu, lub Iana Montgomery'ego, zasranego brata.
– To nie możliwe... – mówię stanowczo, ale w moim głosie słychać nutkę irytacji.
Max przeczesuje swoje czarne włosy, męską i mocną dłonią, która w połowie jest pokryta atramentem. Jego ramiona, dekolt i szyję, również są naznaczone przez różne rysunki, co mnie odrobinę intryguję. Zastanawiam się, gdzie jeszcze ma tatuaże.
– We własnej osobie. – Zaraz mu zedrę ten uśmieszek z tej przystojnej gęby! – Wydaję mi się, że Ian jednak tu się nie znamy, więc możemy wdrążyć w życie jeden z tych twoich zbereźnych planów.
– Oj zamknij się! – Nie mam zamiaru się z nim kłócić, ale już zdążyłam zauważyć, że tylko wygląd zmienił ten idiota, niestety zachowanie najlepszego dupka wszech czasów pozostało do dzisiaj.
Dokładnie wiem, co on odwala. Chce mnie wyprowadzić z mojego pokojowego nastawienia do świata.
Znam go nie od dziś. Zły na cały świat, palant o imieniu Max. Który wszystko załatwia agresją i to w każdym tego słowa znaczeniu. Znęca się nad dziećmi, dziewczynami i również nauczycielami, tylko dlatego, że jego ojciec to zasrany ćpun i zostawia Maxa w wieku dziesięciu lat samego z matką. Wbija sobie igłę w żyłę na jego oczach. Drastyczny moment umierającego ojca, pewnie nieźle mu miesza w głowie. Jego matka chyba długo dużej nie wytrzymuje. Słyszałam, że gdy Max ukończył siedemnaście lat, zmarła. Bita i poniżana, przez swojego męża, zmęczona życiem osieraca Max'a i Nine.
I teraz on, stoi tutaj przede mną w wersji pięknego i cholernie seksownego bad boy'a. Nie wiem, jak to możliwe, że takiego grubasa wyrasta definicja słowa sex.
– Tak w ogóle, to co tutaj robisz? – pytam po chwili ciszy.
Max nadal skanuje moje prawie nagie ciało, okryte tylko tym jebanym ręcznikiem. Zaciskam mocniej ręce pod piersiami, przez co one optycznie się powiększają. Ten zadufany dupek, tylko powiększa swoje oczy.
– Ian, najebał się jak szpadel. Nie był w stanie po ciebie jechać, więc poprosił mnie o to – Zerka na moje nogi. – Miał rację, miła niespodzianka dla oka.
Ty Judaszu! Pawię krzyczę, ale szybko gryzę się w język. Jak on mógł mnie zostawić na pastwę tego pojebańca?
– Nie gap się tak na mnie – mówię wkurzona. – Chcę się przebrać.
Jego oczy rozjaśniają.
– Myślę, że powinieneś wyjść – dodaję szybko, kiedy widzę jego minę.
Choć facet jest arogancki jak jasna dupa, to mam nadzieję, że chociaż nie jest głupi.
– Dobra – zgadza się. – Ale na moich warunkach. Posiedzę tutaj a ty idź do łazienki, w zamian nie będę się na ciebie patrzył, jak Żyd na Tanach.
Przewracam oczami i mocniej ściskam swoje rzeczy, które nadal trzymam w rękach. Przechodzę obok niego i wychodzę z pokoju.
Palant. Miał się na mnie nie gapić, a czuję jak wypala dziurę w moich pośladkach.
Głośne westchnięcie rozbrzmiewa za moimi plecami. Obracam się i patrzę jak ten niewyżyty seksualnie idiota, przygryza swój kolczyk w wardze. Bardzo pełnej i kuszącej wardze. oblizuje je po chwili i z środka jego ust migoczę jakaś błyskotka.
Jasna dupa. On ma kolczyk na języku. Próbuję powstrzymać falę pożądania, która gromadzi się w moim brzuchu, ściśnięciem ud. Ale to kurwa na nic.
Nic już nie mówię. Kieruję się do łazienki, w której szybko zamykam za sobą drzwi. Z drżącymi nogami siadam na skraju wanny i wyciągam telefon z kieszeni Jeansów. Odblokowuje ekran, swoim chudym palcem i wchodzę w kontakty. Wybieram numer Kate.
Zaskakujące bo odpiera już po drugim sygnale.
– Co się stało młoda? – pyta z pełnymi ustami. Szybko spoglądam na wyświetlacz i orientuję się, że mamy godzinę pierwszą, co oznacza że dziewczyna jest na lynchu.
– Przeszkadzam?
Słyszę jak coś pije. Pewnie któryś z tych swoich obleśnie wyglądających, warzywnych napoi. Przyzwyczaiłam się już, do jej eksperymentów kulinarnych.
Kate jest fanką zdrowego jedzenia. Codziennie przygotowuje sobie koktajl, z owoców lub warzyw. A jej dieta składa się tylko i wyłącznie z białego mięsa. Uważa, byki, konie, świnie i różne inne zwierzęta, z ciemniejszym mięsem, są nie zdrowe.
Pewnie dużo kucharzy, by się z nią sprzeczało. Ale by nie wygrali. Kate, to najlepsza osoba pod słońcem, jeśli chodzi o negocjowanie czegokolwiek. Zawsze wygra.
– Nie, tylko jem – mówi, kiedy ja ściągam z siebie już mokry ręcznik i zakładam bieliznę. Zakładam jeansy i zwiewną czarną bluzkę, na ramiączkach.
– Więc słuchaj... – Zaczynam, wiążąc sobie włosy w kucyk. Są jeszcze mokre, ale nie mam zamiaru marnować swojego czasu na suszenie moich długich kołtunów. – Sprawa się skomplikowała. Niestety nie przyjechał po mnie Ian – opowiadam jej całą historię, na co dziewczyna wzdycha rozczarowana:
– Szkoda.
O matko, to będzie trudniejsze niż sądziłam. Wywracam oczami i nakładam na swoją twarz podkład, bez bazy. Zawsze o niej zapominam, moim zdaniem jest totalnie nie potrzebna.
– To znaczy?
– Lubię Iana – mówi uradowana.
Wiem, że go lubi. A raczej poprawka, ślini się na jego widok. Widziała go zaledwie raz, by już zaplanować datę swojego ślubu z moim ciemnym blondaskiem. Znając mojego brata, nie byłby tym zachwycony, lubi życie singla.
– Boże, laska – wzdycham – widzieliście się raz.
– To wystarczy. Nawet sobie nie wyobrażasz jak piękne byłyby nasze dzieci.
Boże powstrzymaj ją, bo zaraz padnę.
– Chodzi o to, że przyjechał po mnie znajomy z dzieciństwa. Nie pałamy do siebie sympatią, wręcz przeciwnie mam ochotę go zabić – Wychodzę z łazienki i staję przy drzwiach do mojego pokoju. – Siedzi na moim łóżku i przegląda moją bieliznę. – Bezwstydny.
– Co w tym złego? – pyta.
Oczywiście kolor włosów zobowiązuje, do zachowywania się jak totalny bezmózgowiec.
– Ładny chociaż?
Nawet kurwa nie wiesz jak.
– Ujdzie – odpowiadam, patrząc na bruneta.
– No to zajebiście.
– Nie jest tak, musisz przyjechać i pomóc mi.
– W czym? – krztusi się.
– Kurwa, żebym się na niego nie rzuciła!
Po drugiej stronie słyszę durny śmiech mojej przyjaciółki.
– Daj mi piętnaście minut.
Rozłączam się i wchodzę do pokoju. To będzie najdłuższe piętnaście minut mojego życia.
Rozglądam się po pomieszczeniu, szukając jakiegoś miejsca, na którym mogę usiąść. Patrzę na toaletkę, przy której jest krzesełko zawalone ubraniami, patrzę na podłogę, ona również jest w złym stanie, spoglądam w końcu na łóżko, na którym siedzi ten cholerny mięśniak.
– Na co czekamy?
– Na Kate.
– Ona też jedzie?
Patrzę na niego spode łba.
– Nie, chce się ze mną pożegnać.
– Też jest taka gorąca, jak ty?
Uderzę go, serio. Moja samokontrola wisi na włosku.
– Na pewno, bardziej od ciebie.
– Chcesz mi powiedzieć, że jesteś les?
Robi smutną minę.
– Pewnie. Czekaj, podejdę do okna i sprawdzę, czy świnie zaczęły latać.
Jego głęboki i chrapliwy śmiech wypełnia pokój i moje ciało. Aż drży mi żołądek od tego przyjemnego tonu. Uhh, mamy kłopoty.
Nic nie mówi, ja również odchodzę do okna, z którego zgarniam swoją kosmetyczkę i pakuję tam wszystkie pierdółki z toaletki. Idę w kierunku korytarza gdy zatrzymuje mnie cichy dźwięk nadchodzącej wiadomości.
Sięgam po telefon, który położyłam na komodzie i spoglądam na wyświetlacz.
Brad: Chciałbym, z tobą pogadać.
Och, do kurwy nędzy! Myślałam, że wczoraj zakończyliśmy temat.
Wzdychając głośno, odpisuję mu:
Ja: Nie mam zamiaru z tobą rozmawiać. Chyba powiedzieliśmy sobie wszystko.
Brad: Nie sądzę, by to można było nazwać rozmową.
– Cholera – Nie sądziłam, że mówię to głośno, dopóki nie odzywa się męski głos, o którym już zdążyłam zapomnieć.
– Coś się stało?
Nie wiem, czy jest przejęty, czy to jego naturalny ton. Ale zerkam na niego rozdrażniona.
– Nie.
– Przecież widzę.
– Max, to źle widzisz.
Kolejna wiadomość pojawia się szybciej, niż potrafię to sobie wyobrazić. Nawet nie zdążyłam odpisać na wcześniejszą. Co najlepsze, dźwięk mojego telefonu aż kipi irytacją, dając mi do zrozumienia, że to SMS od mojego byłego.
Brad: Gdybyśmy się spotkali, wyszło by inaczej. Wkurwiłem się. Ale to już nie ważne. Wybaczam Ci.
Ja: W ogóle nie oczekuję tego od ciebie. W zasadzie, wolałabym, żebyś tego nie robił.
Brad: Co masz na myśli?
Ja: Absolutnie nic.
Brad: Mysza...
Jęczę głośno.
– To jakiś chłopak?
– A co cię to obchodzi Max? – Patrzę na niego pytająco, nadal trzymając telefon.
– Dużo, na przykład to, ze jeśli się narzuca, mogę mu inteligentnie wytłumaczyć to, żeby się podjebał.
Błyska swoimi rębami i iskrą w oczach. Świetnie, jeszcze nabuzowanego hormonami idioty mi tutaj potrzeba.
– Nie dzięki, poradzę sobie.
Ja: Nie ma takiej opcji, ze się spotkamy.
Brad: Co powiesz na jutrzejszy wieczór? Podjadę po ciebie.
Ja: Nie.
Brad: Dlaczego?
Ja: Jutro jestem zajęta.
Brad: Po jutrze?
To jest beznadziejne, nie jestem w stanie nawet mu odpisywać.
Ja: Też. Wyprzedzając twoje pytanie, w każdy kolejny dzień również.
Brad: Nie możesz, mnie ta traktować.
Mam już zamiar to zakończyć, gdy Max wydziera mi telefon z ręki. Uśmiecha się pod nosem, czytając kolejną wiadomość Brada. Posyła mi seksowne spojrzenie. Pisze coś zamaszyście, wybierając odpowiednie litery swoimi dużymi palcami i dumny z siebie oddaje mi telefon.
Patrzę na wyświetlacz cofając się do wcześniejszych wiadomości, których nie zdążyłam odczytać.
Brad: To, że z nim spałaś nic dla mnie nie znaczy.
Brad: Dobrze wiem, że kochasz tylko mnie.
Brad: Nate się nie liczy. Naprawdę wybaczam ci to.
Ja: Ze mną też spała gościu, przestań się mazać, MAX.
Moje oczy robią się ogromne. Czytam wiadomość jeszcze raz. Zerkam na chłopaka i z niedowierzaniem pytam:
– Dlaczego to napisałeś?
– Bo to cipa, nie facet.
– Max... Ale...
Nie potrafię scalić zdania, ponieważ telefon dzwoni, a na wyświetlaczu ukazuje się uśmiechnięte zdjęcie Brada. Max zerka na nie i śmieje się pod nosem.
– Serio, to ten laluś?
Nie odpowiadam. Wciskam czerwoną słuchawkę i chowam telefon do kieszeni. Wychodzę z pokoju, kierując się do łazienki.
Brad mnie zabije.
Kochani,
Nie wiem, jak będzie z kolejnymi rozdziałami, ponieważ zbliża się sesja, a raczej jestem w środku sesji :)
Wiem na pewno, że postaram się jakoś uzupełniać rozdziały
Niektórzy są zdziwieni, że komentarze są z 2017, a nawet '16 roku. Otóż jak wspomniałam w prologu pod koniec, poprawiam pracę.
Ogromnie się cieszę! Cieszę się, że jest tylu nowych czytelników. WOW! Naprawdę wielkie WOW. Dziękuję wszystkim czytelnikom tym starym i nowym. Dzięki Wam mamy tyle wyświetleń i dzięki Wam chce mi się to pisać.
Także mam nadzieję, że po sesji wrócę ze zdwojoną siłą.
Jeżeli czujecie niedosyt i mało Wam moich rozdziałów ( gdybym się długo nie pojawiała), zapraszam na THE BETTER FUTURE. Może tajemnicza tematyka Was zainteresuję. TBF, to połączenie romansu i zbrodni. Porusza również dość trudne tematy. Gorąco zapraszam :))
Trzymajcie się ciepło,
Mary Elmas
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top