18
Ashley
– Nie wydaje ci się, ze Max jest ostatnio strasznie spięty? – pyta Nina, gdy wchodzimy na imprezę. Wszędzie jest pełno ludzi, a muzyka dudni mi nawet w żołądku. Ta impreza zapowiada się bardzo ekscytująco.
– Nie wiem – odpowiadam jej.
Stoję z siostrą Maxa nieopodal dj'a. Z tej perspektywy, widzimy prawie wszystkich. Max wraz z moim bratem okupują barek. Miga mi się również duża postać chłopaka z salonu tatuażu, który uwiesza rękę na szyi, drobnej blondynki.
– Widzisz kogoś ciekawego?
Nina staje na palcach, by lepiej zobaczyć. Obraca głowę, jak jakiś ptak. Powraca do mnie ze smutną miną.
– Nie widziałaś Log'a? – Ciągnie piwo przez słomkę i delikatnie się kwasi.
– Huh – Jestem zaskoczona. – Ty i Log?
Jej brwi strzelają w górę i kręci głową gorączkowo.
– Nie mów tego głośno. – Znów zaczyna się rozglądać, teraz bardziej gorączkowo. – Nic między nami nie ma, ale Max mógłby dostać szału, gdybyś zestawiła w jednym zdaniu mnie i Logana.
– Dlaczego?
– Nie zauważyłaś? – pyta. – Z L, jest niezłe ciacho. Jest z niego również ogromny dupek, jeszcze większy od twojego barat, a uwierz to już wyczyn.
– Co masz na myśli?
– Mam na myśli to, że Logan nie liczy się z dziewczynami. Dla niego mają one tylko fajne cipki, nic poza tym.
– Dlaczego mówisz o mnie takie złe rzeczy, ślicznotko? – podchodzi do nas Logan i zwinnie owija ramie dookoła talli mojej towarzyszki. Ta szybko się rumieni i strzepuje jego rękę. O jednak ma to w nosie, ponieważ aby jeszcze bardziej ją wkurzyć, pochyla się nad nią i całuje jej szyje. – Pachniesz jak zawsze diabolicznie.
Wiem, ze to może głupie, ale od samego patrzenia na tego faceta i słuchania go można dostać zawału.
– Max może patrzeć – gania go dziewczyna.
Ten zanosi się gromkim śmiechem i poprawia daszek swojej czapki. Przenosi go na tył głowy i teraz jego twarz jest widoczna. Uśmiecha się chytrze.
– Już jest zajęty – Znów ją cmoka. – Summer przyszła.
Nina wciąga powietrze, a mnie ściska w sercu. Nie wiem dlaczego, nie mam prawa być zazdrosna, nie mam również powodu. Ale jednak, coś mnie tak dźga, moja głupia podświadomość wrzuca Max'a do jednego kosza z Bradem i resztą tych idiotów.
– Kim jest Summer? – pytam obojętnie. Nie chce wyglądać na dociekliwą laskę.
– Byłą dziewczyną twojego brata – odpowiada Log i upija piwo Niny. – A teraz chyba chce być teraźniejszą Maxa, szczerze nie rozumiem jej, co ona tu robi uganiając się za tymi przygłupami. Ma zajebiste cycki, godne uwagi, dostawałaby dzięki nim sporą kasę.
Nina uderza go w bok. Chyba jednak coś jest między ta dwójką. A jeśli nie ma nic, to powinno, wyglądają razem naprawdę słodko.
– Masz jeszcze dla nas jakieś ploteczki, Log? – pyta zanosząc się śmiechem dziewczyna.
– Tylko taką, że Ian postanowił zostać abstynentem dzisiaj.
– Naprawdę? – wtrącam zaskoczona.
– Tak, Max przywraca go do życia...
Logan mówi jeszcze wiele rzeczy, ale ja go nie słucham. Patrzę na ognisko, które rozpala Max z moim bratem. Na ramieniu czarnowłosego jest uwieszona cudowna blondynka. Co chwila zanosi się śmiechem, a mi robi się naprawdę niedobrze. Nie wiem, czy to przez to, ze Max również się śmieje, czy może przez to, że ma figurę pieprzonej bogini.
Zarzuca swoje włosy na gołe plecy, ponieważ jej bluzka je odsłania. Natomiast szorty są tak krótkie, że równie dobrze mogłyby robić za część bielizny.
Jakżeby miało być inaczej, Max w pewnym momencie klepie ją w pokaźne pośladki. Wypijam piwo jednym duszkiem i szybko zgarniam drugie. Max nagle jakby wyczuł moją obecność, odwraca się do mnie i na chwile zamiera. Skanuje mnie i w końcu na jego usta powraca ten figlarny uśmieszek.
– Wiedziałam, coś masz do mojego brata – Zauważa Nina.
– Co? – mruczę defensywnie. – Po prostu szukałam wzrokiem kogoś kogo znam.
Nina śmieje się głośno.
– Więc dlatego, patrzyłaś na niego, jakbyś chciała go zabić? – pyta między salwami śmiechu. – Boże A, ogarnij temat. Jesteś zazdrosna.
– Sama jesteś – odpowiadam dziecinnie.
Stoimy jeszcze w tym miejscu jeszcze przez chwile, aż postanawiamy podejść do wielkiego ogniska. Woda oceanu, uderza o brzeg plaży, robiąc duży hałas. Lekka bryza muska moją skórę i podrywa moją biała sukienkę do góry. Chcę ja okiełznać, kiedy przerywa mi ręka, która nagle ląduje na moim kręgosłupie.
– Dobry wieczór, piękna – szepcze mi do ucha męski głos, głos który tak bardzo mnie irytuje.
– Cześć Sam – odpowiadam.
Nie umyka mojej uwadze to, że Nina na dźwięk jego imienia delikatnie się spina. Teraz pije swoje piwo z większym zapałem i nie zaszczyca naszego gościa ani jednym spojrzeniem, czy słowem.
– Black – zaczepia ją chłopak. – Kopę lat.
– Yhym – muczy pod nosem, odwracając się w zupełnie inną stronę.
– Co u ciebie?
– Ashley, nie obrazisz się jeśli pójdę poszukać mojej koleżanki? – Całkowicie go ignoruje i mam dziwne przeczucie, że robi to celowo. – Miałam ją z tobą poznać.
Kłamie, mogę to zauważyć po sposobie w jaki układa dłonie. Nawet nie czeka na moją odpowiedź, tylko pędzi na drugi koniec ogrodzenia.
– Odnoszę wrażenie, że Nina nie pała do ciebie sympatią – Nawiązuje do zachowania, koleżanki. Chłopak nadal nie ściąga swojej dłoni z moich pleców. Jakby tego było mało, przysuwa mnie ciaśniej do siebie. Wlewam w siebie resztki piwa.
– Nina, to Nina – odpowiada. – Jest tak samo dziwna jak jej brat.
– Nie zgodzę się z tobą.
– Nie musisz – śmieje się. – Wyrażam tylko swoje zdanie.
– To dobrze, ponieważ lubię Ninę.
Kiwa głową i razem podchodzimy do ogniska. Stoi tu, pokaźny tłum ludzi. Jest mój brat, który ma nową zdobycz, zauważam mięśniaka i Logana. Jest również kilka dziewczyn, które pierwszy raz widzę na oczy, jak również Max.
Czuje napięcie kumulujące się w dole kręgosłupa, gdy widzę jak chłopak obejmuje Summer. Chłopak wygląda rewelacyjne, ma na sobie jeansowe spodenki, granatową koszulkę polo, granatową czapkę z daszkiem i czarne okulary. Z bliska mogę zauważyć również, że znów przywdział wszystkie swoje kolczyki. Trzyma papierosa w buzi i wyciąga go by strącić popiół.
Biorąc pod uwagę, mój zdradziecki organizm, człowiek pomyślałby, że oni teraz się pieprzą a nie przytulają.
Wiercę się niespokojnie, ale rzucam nerwowo:
– Hej.
Parę osób kiwa mi głową, inni podnoszę dłoń, jeszcze inni podchodzą no nas i przybijają piątkę z Samem.
– Edwards – krzyczy jakiś hipis. – Znów z nową zdobyczą?
Chłopak śmieje się i mocniej mnie przytula.
– To moja partnerka, na bal charytatywny.
Max sztywnieje i w końcu poświęca nam trochę uwagi. Odlepia swój wzrok z cycków dziewczyny. Już się nie uśmiecha. Zaciska mocno szczękę.
– Idziecie razem, na bal?
– A co głuchy jesteś , Black?
Zgrzytam zębami, a moje policzki zapadają się, gdy widzę, ze dziewczyna mocniej wlepia się w czarnowłosego.
– Nie – mówi nonszalancko. – Jestem tylko zaskoczony.
– A czym? – Sam znów zanosi się śmiechem. – Nasze rodziny tworzą wyżyny na rynku, to chyba normalne, że idziemy razem, nie wiem dlaczego szybciej nie poznałem Ashley.
Rzucam w parę przed nami gromkie spojrzenie, tak jakbym zgadzała się z Samem. Ale nie zgadzam się. Nie chciałabym iść z nim na ten bal, lecz nie mam wyborów. Ojciec ostatnio naprawdę potrzebuje wsparcia w firmie.
Ścieram swoje zęby z zazdrości gdy widzę jak Max znów się zaśmiał z czegoś co wyszeptała mu blondynka. Ona jeszcze mocniej go przytula, jakby to było naprawdę możliwe. Później moje serce znów się zaciska, gdy chłopak się pochyla i całuje dziewczynę w czoło.
Pocałował ją w czoło.
Kurwa, w czoło?
– Też nie wiem, dlaczego wcześniej jej nie poznałeś Edwards – Max odpowiada twardo i posyła mi przydymione spojrzenie, od którego robi mi się gorąco, bardzo gorąco. Oblizuje wargę zahaczając o kolczyk, nadal wywiercając we mnie dziurę. – Miło cię widzieć, Ashley. –Max zwraca się teraz do mnie, bardzo głębokim głosem.
– Ciebie również – odpowiadam na odczepnego.
– Myślałem, że przyjdziesz z Niną.
– Tak przyszłyśmy razem, ale nagle wyparowała.
Chłopak kiwa głową, a jego niebieskie oczy powiększają się.
– Nie masz już piwa?
Kręcę przecząco głową, a on uradowany posyła mi jeden z tych uśmiechów, od którego zlatują majtki.
– Pozwól, że będę dzisiaj twoim barmanem, nie mało tutaj idiotów, którym w głowie roi się od głupich pomysłów. – Na chwilę jego uśmiech, zastępuje ogromne wkurzenie, ale po chwili jest już przy mnie. – Edwards, chyba nie masz nic przeciwko?
Chłopak trochę marudzi pod nosem, ale ostatecznie się zgadza.
– Dlaczego idziesz z nim na bal? – Max od razu wypala, gdy tylko oddalamy się od nich na odległość kilku stup.
– A co cię to obchodzi? – wypalam nadal naburmuszona i trochę zazdrosna.
Max wodzi wzrokiem po plaży, żeby w końcu odciągnąć mnie na bok i przycisnąć do drzewa. Pisk wyrywa się z moich ust, ale on od razu zatyka je dłonią. Tą samą, którą przytulał blondynę.
– Ash – mówi kojąco. Ale nie potrafię się uspokoić, ponieważ przyciska swoje kolano do moich ud. – O co chodzi?
– O tej tam – Zamknij się Ashley. – Bogini piękna. – Zamknij się. – Wyglądacie jak na randce.
Max zanosi się śmiechem, by po chwili obniżyć twarz do mojej. Jest tak blisko, że gdybym wystawiła język, polizałabym jego brodę.
– Mylisz się – znów się śmieje. – To moja przyjaciółka.
– Oczywiście.
Na pewno, przyjaźni się z połową Brooklyna. Żadna dziewczyna na tej planecie, nie chciałaby przepuścić przyjaźni z Maxem Blackiem. Ponieważ Max jest cholernie przystojny i seksowny. Nie można go nienawidzić.
– Jesteś zazdrosna? – Pociera nosem moją szyję. Tłumię jęk w sobie, by nie dać mu satysfakcji.
– Nie – kłamię.
– Bardzo zazdrosna. – Jest zachwycony. – Podobam się tobie?
– Nie. – Kolejne kłamstwo.
– Myślałem, że stać cię na więcej – szepcze w moje włosy. – Myślałem, że się do tego przyznasz. Bo jeśli chodzi o mnie, to cholernie mi się podobasz, Ash.
Znów ten mój organizm. Postanawia sobie urządzić imprezę w moich organach.
– Tak i niby, co bym ci wtedy powiedziała?
– Na przykład, Max, jesteś bardzo seksowny, pocałuj mnie.
Moja buzia otwiera się, by odpowiedzieć mu jakąś ciętą riposta, jednak nie jest mi to dane. Max nawet nie czeka na moje pozwolenie, czy aprobatę. Po prostu ładuje swoje usta na moje. Dotyk jego zimnym warg mnie zaskakuje, lecz zimny metal powoduje, że z równie mocnym zapałem oddaje mu pocałunek. Przyciskam się do niego mocniej. Obejmuje jego szuję i przygryzam kolczyk, który tak bardzo mnie fascynuję.
Jęk, wydobywa się z warg Maxa i mocniej na mnie napiera.
– Jesteś idealna – mówi pomiędzy pocałunkami, schodząc nimi znacznie niżej, na moją szyje i dekolt.
– Max... – szepczę w obawie, że ktoś nas może zobaczyć.
– Gdy widzę Sam'a przy tobie, dostaję szału – kontynuuje.
– Max. – Powtarzam znacznie głośniej. – Przestań.
Odrywa się ode mnie, a jego oczy mnie lustrują. Pomimo tego, że zawsze jego tęczówki są w kolorze lazurowego nieba, teraz ciemnieją, są jak noc. Chowa ręce do kieszeni, a ja odczuwam chłód. Nie mam pojęcia, co my tak naprawdę robimy, nawet się nie lubimy, a po chwili rzucamy się na siebie.
– Co jest? – pyta w końcu zdyszany. Zakłada na głowę czapkę z daszkiem, która spadła mu podczas pocałunku.
– Musimy przystopować – informuję ciemnowłosego.
– Dlaczego? – Jest szczerze zaskoczony.
– Ponieważ ktoś nas może zobaczyć – mówię. – Ian tu jest, spierze cię na kwaśne jabłko.
Prycha niezadowolony i wychodzi zza drzew na piaszczystą drogę.
– W takim razie chodź się napić.
Kiwam głową i podążam za nim. Skanuję jego plecy, które są bardzo umięśnione, a moją uwagę przyciągają pięści chłopaka, ma je ciasno ściśnięte.
– Max.
Obraca się pełen frustracji.
– Co znowu, Ash?
Uśmiecham się pod nosem i łapię jego biceps, przejeżdżam po nim paznokciem, by po chwili schować dłonie za siebie.
– Podobało mi się.
Na chwilę łagodnieje, po czym przyciąga mnie do siebie i sprzedaje mi soczystego buziaka. Jeszcze szybciej go kończy i już jest przy zakręcie. Muszę za nim prawie biec, by go dogonić.
Gdy tylko dochodzimy do baru, Max kupuje mi piwo. Sączę zimny napój przez słomkę i patrzę na wielką, drewnianą tamę. Dużo par po niej chodzi, trzymając się za ręce. Patrzę teraz na Maxa, który ma niewyraźny wyraz twarzy. Z zapałem trzyma telefon w ręce i szybko odpisuje na wiadomość.
– Muszę szybciej wyjść, mam pewien problem – chowa telefon i zapina skórzaną kurtkę pod samą szyję. – Jedziesz ze mną?
Patrzę na imprezę, na wszystkich ludzi, spoglądam na swoje niedokończone piwo i znów na Maxa.
– Okej – zgadzam się.
Zadowolony łapie moją dłoń i przyciąga mnie do siebie, by po chwili zaprowadzić mnie na parking. Stajemy przy niesamowitym motocyklu. Max ściąga z rączki kask i wręcza mi go. Sadowie się za nim i mocno ściskam go w tułowiu. Chłopak chichocze, a już po chwili znikamy z imprezy.
Cieszę się, że w końcu mamy chwilę dla siebie.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top