62.


Siedzimy w aucie Theo, który zawozi nas do domu swoich rodziców. Jessica wyglada zupełnie inaczej, niż wczoraj. Była załamana, a teraz jakby wstąpiło w nią nowe życie. Wszystko przez moją ciążę?

Obciągam bardziej luźny sweter, który dobrze ukrywa mój niewielki brzuszek. Nie chcę, żeby Theo cokolwiek zauważył... Wczoraj w pokoju było na tyle ciemno, że mógł nie zauważyć... Rano szybko się ubrałam, zanim zdążył mi się dobrze przyjrzeć.

Nadal nie jestem zdecydowana. Nie wiem, czy mam mu powiedzieć, czy po prostu tuszować brzuszek przez następne kilka tygodni, po czym zniknąć z jego życia...

- Dlaczego jesteś taka radosna? - Pyta w końcu Theo, patrząc dziwnie na Jessicę.

- To przez Shailene. Okropnie się cieszę, że moja siostrzyczka do mnie przyjechała - odpowiada Jess i ściska mnie mocno, kładąc rękę na moim brzuchu. Natychmiast ją strącam i kręcę głową. Ta małpa zaraz mnie wyda!

Podjeżdżamy pod dom i wysiadamy. Gdy wchodzimy do środka, ściągamy kurtki i buty. Jane przychodzi zobaczyć, kto przyszedł i gdy tylko mnie widzi, uśmiecha się szeroko i mocno mnie przytula.

- Nasza kochana Shailene! Jak się cieszę, że nas odwiedziłaś, kochanie!

- Miło cię widzieć, Jane - odwzajemniam uśmiech.

- Musimy pogadać - mówi znacząco Jessica i prowadzi nas do kuchni. Na nieszczęście, Theo idzie za nami. - A ty dokąd? Wypad! Mamy zamiar urządzić sobie babską rozmowę, więc nie jesteś nam tu do niczego potrzebny. Żegnam! - Jessica wypycha Theo, który robi sceptyczną minę.

- Wielkie dzięki - mówi Theo, gdy jego siostra zatrzaskuje mu drzwi przed nosem.

Jane patrzy nas pytająco, a Jessica wskazuje na mnie ruchem głowy i dotyka swojego brzucha.

- Nie! - Twarz Jane rozjaśnia szeroki uśmiech. Podchodzi do mnie bliżej i podsuwa do góry mój sweter. Gdy widzi mój ciążowy brzuszek, jej oczy wypełniają się łzami. - Nie do wiary. Będę babcią.

Zwykle jak ktoś zaczyna płakać, to automatycznie też mi się chce. Ciążowe hormony wcale nie polepszają sytuacji.

- W którym jesteś tygodniu? - Pyta Jane, przykładając delikatnie rękę do mojego brzucha.

- Nie wiem, nie byłam jeszcze u lekarza - odpowiadam.

Jane zamyśla się na chwilę, po czym patrzy w skupieniu na mój brzuch.

- Myślę, że to jakiś ósmy tydzień albo dalej - mówi w końcu. Po chwili patrzy na mnie i Jessicę spod uniesionych brwi. - Theo jeszcze nie wie?

- Muszę się przygotować do tej rozmowy - tłumaczę. Chyba, że stchórzę i zniknę z jego życia...

- Mogę powiedzieć Philipowi? - Pyta entuzjastycznie Jane. - Padnie ze szczęścia, gdy dowie się, że zostanie dziadkiem!

No pięknie. Zaraz cała rodzina Taptiklis się dowie... A wtedy ciężko będzie ukryć to przed Theo...

CDN.

🌚🌚

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top