58.

Jessica mruczy coś pod nosem, po czym jej głowa opada na poduszki i zasypia. Cudownie... Sam na sam z Theo...

Jest taki przystojny... Nawet nie zdawałam sobie sprawy, jak bardzo się za nim stęskniłam. Nic nie poradzę na to, że z każdym dniem kocham go coraz bardziej... Choćby nie wiem jak bardzo mnie skrzywdził... Jestem głupia i naiwna...

- Co ty tu robisz? - Pyta, podchodząc bliżej.

Patrzę na jego usta, przypominając sobie ich smak i to co nimi robił... Marzę o tym, żeby mnie pocałował, ale jednocześnie wiem, że to byłby błąd. Nie chcę dawać mu złudnej nadziei.

- Jessica zadzwoniła do mnie i prosiła, żebym przyjechała - odpowiadam, wzruszając ramionami.

Theo siada obok mnie, przez co czuję się jeszcze bardziej niekomfortowo. Nie wiem, czy jestem na tyle silna, żeby się w razie czego kontrolować...

- Czyli już wiesz?

- Że Ruth idzie po trupach do celu i po kolei rozwala wszystkim życie? - Unoszę brwi. - Tak.

Jessica znowu mówi przez sen coś niezrozumiałego. Theo patrzy na nią, po czym wstaje i bierze ją na ręce.

- Zaniosę ją do jej sypialni i będziemy mogli spokojnie porozmawiać - rzuca i wychodzi ze swoją siostrą z salonu.

Zaczynam się rozglądać gorączkowo po pomieszczeniu, zastanawiając się, jak mam stąd uciec. Ale zanim wymyślę jakiś dobry i skuteczny plan, Theo zjawia się przy mnie.

Siedzimy w ciszy, przyglądając się sobie nawzajem.

Było nam razem tak dobrze. Dlaczego Theo musiał to wszystko zepsuć? Czy jedna noc z Ruth była tego warta? Może dla niego tak.

- Jak ci minęły święta? - Pytam w końcu, bo nie mogę znieść tej ciszy.

- Kiepsko. Połowa rodziny się do mnie nie odzywa, więc nie było za ciekawie.

- Dlaczego się do ciebie nie odzywają? - Marszczę brwi.

- Bo bardzo cię lubią i uważają mnie za kompletnego dupka.

No cóż... Chyba słusznie.

Znów zapada cisza, a ja coraz bardziej chcę się wtulić w Theo, powiedzieć mu o tym, że jestem w ciąży i będzie tatą. Ale nie mogę... Coś mnie powstrzymuje.

- Shai, kocham cię - odzywa się nagle Theo, a po jego policzku spływa łza. - Oddałbym wszystko, żebyś do mnie wróciła.

- Ja ciebie też, Theo, ale to niczego nie zmienia - odpowiadam.

- Błagam cię, wróć do mnie - mówi, przybliżając się do mnie na niebezpieczną odległość.

- Theo, ja nie... - nie daje mi dokończyć,  całując mnie mocno w usta.

CDN.

🌚

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top