56.
• Shailene •
Odkąd dowiedziałam się o ciąży, jestem jeszcze bardziej zdołowana. Już w ogóle nie wychodzę z pokoju, nawet nie chce mi się jeść. Czuję się fatalnie, stałam się strasznie wrażliwa na zapachy. Wcześniej też było mi niedobrze, gdy tylko wyczułam zapach kawy, choćby najbardziej delikatny. I to ciągłe chodzenie do łazienki, myślałam, że mam chory pęcherz... Jak mogłam nie zdawać sobieb sprawy, że jestem w ciąży? Najbardziej prawdopodobną datą zapłodnienia wydaje mi się ta, kiedy byliśmy na imprezie, jeszcze w Atlancie. Nie wiem, może zapomniałam kilka razy wziąć tabletkę... Tyle się działo, a nasze życie seksualne było bardzo intensywne...
Nie byłam jeszcze u lekarza. Sama nie wiem dlaczego... Z jednej strony nie chcę nic mówić Theo o ciąży, ale z drugiej chciałabym, żebyśmy poszli razem na wizytę, żeby trzymał mnie za rękę, kiedy pierwszy raz zobaczymy nasze dziecko... Dotykam brzucha, który zrobił się twardszy, delikatnie się zmienił, ale chyba widać to tylko dlatego, że jestem szczupła.
- Wiem, że to wszystko na razie nie wygląda najlepiej, ale obiecuję ci, że postaram się być najlepszą mamą dla ciebie, kochanie - mówię, delikatnie masując brzuch.
Nagle zaczyna dzwonić mój telefon. Sięgam do szafki nocnej i widzę na ekranie, że to Jessica. Marszczę brwi, ale odbieram.
- Halo?
- Shai? - Słyszę roztrzęsiony głos Jessici.
Natychmiast zaczynam się denerwować. Jessica bardzo rzadko płacze. Może coś się stało z Theo?
- Jess? Co jest?! - Mówię niespokojnie.
- Możesz przyjechać?
Co takiego?! Nie chcę lecieć do Anglii, tam jest Theo! Poza tym muszę być za tydzień na planie, tym razem w Chicago... Ale po głosie Jessici słyszę, że chyba coś poważnego się stało. Jest dla mnie jak siostra, muszę jej pomóc.
- Kiedy mam być? - Pytam.
- Jak najszybciej, proszę cię!
Biorę laptopa i wchodzę na stronę lini lotniczych. Sprawdzam dostępne bilety i widzę, że najbliższy lot jest dziś za sześć godzin. Zdążę? Jeśli się pospieszę, powinnam dać radę. Są jeszcze dwa wolne miejsca...
- Będę jutro wieczorem - odpowiadam, jednocześnie kupując bilet.
- Dziękuję ci, jesteś kochana - Jessica nie przestaje płakać.
- Co się stało?
- Powiem ci jutro, dobrze? To dla mnie trudne...
- Ale z Theo wszystko w porządku? - Pytam, bo zaczynam się martwić.
- Niestety tak. Do zobaczenia, Shai, przyjadę po ciebie na lotnisko.
Rozłącza się, a ja wciąż pozostaję zmartwiona. Mam nadzieję, że to nie jest jakaś sztuczka, żeby spróbować pogodzić mnie z Theo.
***
- Jesteś w ciąży, to niezbyt dobry pomysł - komentuje Tanner, gdy pojawiam się w salonie z walizką i informuję rodzinę, że wyjeżdżam do Anglii.
- Jessica mnie potrzebuje - odpowiadam. - Zawieziesz mnie na lotnisko?
- Zawiozę, ale i tak uważam, że popełniasz błąd. Nie jesteś nic winna tej rodzinie.
Przewracam oczami i przytulam się do mamy.
- Uważaj na siebie - mówi mi do ucha. - I powiedz Theo o dziecku. To ciężka decyzja, ale będzie ci lżej.
Kiwam głową. Nie mam pojęcia, co zrobię. Bardzo chciałabym, żeby Theo mnie wspierał. Mimo wszystko się boję... Chcę być dobrą mamą dla tego maluszka, który rośnie w moim brzuchu... Ale nie wiem, czy podołam. Przeraża mnie to.
- Jeszcze się nad tym zastanowię - odpowiadam i chcę wziąć walizkę, ale ubiega mnie Tanner.
- Nie możesz dźwigać - poucza mnie i wychodzi z domu, kierując się do auta. Mama patrzy na mnie przez chwilę.
- Wiem, że Theo okropnie cię zranił. Ale wszyscy jesteśmy ludźmi i popełniamy błędy. Najtrudniejsze w życiu jest wybaczanie... Ale warto. Jeśli naprawdę go kochasz, to warto - ściska mnie jeszcze raz, a ja czuję łzy pod powiekami. Cholerne hormony, tak łatwo ulegam emocjom...
- Do zobaczenia, mamo - żegnam się i wychodzę.
CDN.
LEWY MISTRZEM POLSKI! ❤
️🇵🇱🇵🇱🇵🇱
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top