46.
• Theo •
Jesteśmy na Santorini już ponad tydzień. Cieszymy się naszymi wakacjami, a ja wciąż muszę udawać, że wszystko jest w porządku, choć jest mi coraz ciężej. Poczucie winy wżera się we mnie i nie daje mi spokoju. Potrafię obudzić się w środku nocy i już nie mogę z powrotem zasnąć, myśląc jak mam powiedzieć Shailene prawdę. Chcę być z nią szczery, ona zasługuje na to, żeby dowiedzieć się jakim jestem beznadziejnym chłopakiem.
Zabiorę dzisiaj Shailene na wyspę Ios. Pożyczę motorówkę od kuzyna, powinien się zgodzić.
***
- A jak wypadniemy za burtę? - Mówi przerażona Shailene, a na przewracam oczami.
- Założę ci pięć kapoków, jeśli aż tak mi nie ufasz.
- Ufam ci, ale los bywa przekorny! A ja nie chcę utonąć!
- Nie utoniesz! Myślisz, że bym na to pozwolił? - Patrzę na nią spod zmarszczonych brwi.
- A długo tam będziecie? - Pyta babcia. - Bo nie wiem, czy przygotować kolację.
Codziennie jadamy na zewnątrz, z pięknym widokiem na domki w Oia i morze. Uwielbiam tutaj przyjeżdzać, pomaga mi się to wyciszyć i przemyśleć wszystkie sprawy.
- Chyba zjemy coś tam, więc dzisiaj podziękujemy - odpowiadam, a babcia kiwa głową.
***
Schodzimy po schodach na dół z Kostosem. Shailene kategorycznie odmawia podróży na ośle odkąd z niego zleciała, co było okropnie śmieszne. Zazwyczaj turyści spadają z osła podczas pierwszej podróży, co nas, ludzi z Grecji, strasznie bawi.
- Kostos, czy myślisz, że dopłyniemy tam bezpiecznie? - Pyta Shailene, patrząc z obawą na motorówkę. Chwytam kapok i zaczynam go na nią zakładać. Nie pozwoliłabym, żeby coś jej się stało, poza tym nie robię tego pierwszy raz.
- Spokojnie, dacie radę - odpowiada Kostos. Widzę, że wciąż jest nieco skrępowany obecnością Shailene.
Pomagam wsiąść swojej dziewczynie do motorówki, po czym sam do niej wchodzę. Odpalam silnik i macham Kostosowi na pożegnanie.
Odpływamy kawałek, a Shailene w końcu ma odwagę, żeby wstać i zobaczyć pomieszczenie w środku. Mam idealny pomysł, więc zatrzymuję motorówkę i wchodzę za Shailene. Odwraca się zaskoczona, gdy obejmuję ją od tyłu. Kapok nieco mnie ogranicza, więc odwracam swoją dziewczynę i ściągam go z niej.
- Co ty robisz? - Pyta zaskoczona, gdy zaczynam całować ją po szyi.
- Uprawiałaś kiedyś seks na motorówce na środku morza? - Odpowiadam, przysysając się do jej delikatnej skóry. Zostawiam malinkę, a Shailene przymyka oczy, wzdychając. Cieszę się, że tak na nią działam.
Shailene ściąga ze mnie ubranie, prawie wyrywając guzik moich spodni. Lubię, gdy jest na mnie tak napalona, to podniecające.
Rzucam ją na łóżko i wchodzę między jej nogi. Rozszerzam je i pospiesznie ściągam jej skąpe majtki. Zbliżam twarz do jej kobiecości i zanurzam w niej język. Shailene jęczy i wplątuje palce w moje włosy, przyciągając mnie bliżej.
- Theo! - Krzyczy.
- Podoba ci się? - Pytam, kontynuując. Dobrze, że Shai ściągnęła moje bokserki, bo chyba by pękły w szwach.
***
Chodzimy z Shailene po wyspie. Pokazuję jej różne ciekawe miejsca, jemy obiad, po czym kontynuujemy spacer. Ściskam rękę Shai, nie mogę już dusić w sobie tej tajemnicy. Muszę jej powiedzieć, bo wyrzuty sumienia nie dają mi żyć. Ale jak mam zacząć? Boję się.
- Shai, musimy porozmawiać - zatrzymuję się i patrzę jej głęboko w oczy. Serce gwałtownie mi przyspiesza, zaraz wyskoczy z piersi.
- Coś się stało? - Pyta z zaniepokojoną miną.
- Tak... - nie wiem co się ze mną dzieje, ale moje oczy są pełne łez. Naprawdę rzadko płaczę, ale odkąd jestem z Shailene, jest inaczej. Po prostu za bardzo mi na niej zależy. - Nie wiem, jak mam ci to powiedzieć...
- Theo, przerażasz mnie - mówi Shailene. - Po prostu to zrób. Pamiętaj, że cię kocham.
- Ja ciebie też, Shai, najbardziej na świecie - przytulam ją, żołądek mam ściśnięty z nerwów.
- Theo?
Przełykam głośno ślinę. Nadal ściskam mocno dłonie Shailene.
- Jak byłem ostatnio w Dublinie... Ja... Spałem z Ruth...
CDN.
I już 😏
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top