45.
• Shailene •
W końcu wyjeżdżamy do Grecji! Od samego rana chodzę w idealnym nastroju, uśmiechając się jak kretynka. Nic i nikt nie jest w stanie popsuć mi humoru!
***
Jedziemy na lotnisko i słyszę w radiu swoją ulubioną ostatnio piosenkę Boney M Daddy Cool. Natychmiast biorę głośniej.
- She's crazy like a fool - zaczyna Theo.
- What about it, Daddy Cool? - Wtóruję mu.
- I'm crazy like a fool!
- What about it, Daddy Cool?!
- Daddy, Daddy Cool, Daddy, Daddy Cool, Daddy, Daddy Cool, Daddy, Daddy Cool! - Śpiewamy razem, zaśmiewając się do łez.
- Jesteś szalona - stwierdza Theo.
- W takim razie ty też - odpowiadam.
- Ty mnie zarażasz swoją pozytywną energią.
- To chyba dobrze? - Patrzę na niego znacząco.
- Oczywiście.
***
Lot mija nam dosyć szybko, jesteśmy zajęci rozmową. Theo zawsze rozbawia mnie w swój specjalny, głupkowaty sposób. Lądujemy w Atenach i jedziemy do portu, żeby złapać prom na Santorini. Jest osiemnaście stopni, zupełnie inaczej niż w Anglii, gdzie nosiłam kurtkę zimową. Tutaj rozbieram się na krótki rękawek i cieszę z promieni słonecznych.
Po kilku godzinach widzimy z daleka wyspę Santorini. Theo obejmuje mnie i całuje delikatnie w usta.
- Chciałabym wziąć tutaj kiedyś ślub - wyznaję, oczarowana pięknem przyrody.
- Ja też. Zawsze marzyłem o tym, żeby pobrać się na Santorini - odpowiada i uśmiecha się.
- To się dobrze składa - ponownie łączę nasze usta.
Wkrótce potem Theo bierze nasze walizki i wychodzimy z promu. Jesteśmy w Oia, które było jednym z moich wymarzonych miejsc, wartych odwiedzenia.
Theo macha do jakiegoś młodego chłopaka, który chyba na nas czeka.
- Cześć Kostos! - Wita się z nim, a chłopak patrzy na mnie z szeroko otwartymi oczami.
- Przecież to Shailene Woodley!
- Tak, moja dziewczyna - Theo śmieje się z jego miny. - Shai, poznaj Kostosa, to mój kuzyn. Kostos, to jest Shai.
- Miło cię poznać, Kostos - mówię i ściskam jego rękę.
- Moi dziadkowie mieszkają dosyć wysoko, więc Kostos przyprowadził dla nas osły.
- Mamy na nie wsiąść? - Pytam, zszokowana. Nie chcę męczyć tych biednych zwierzaków!
- Jesteś na Santorini, musisz zaliczyć osły! - Upiera się Theo.
- Zaliczyć osły? Dziwnie to zabrzmiało - poruszam brwiami, a Theo parska śmiechem.
- Żartowałem, zaliczać możesz tylko mnie - mruczy do mnie, a Kostos patrzy na nas dziwnie. No tak, dla kogoś, kto nie przebywa z nami na tyle długo, nasze żarty z podtekstem seksualnym wydają się dziwne.
Wsiadamy na te nieszczęsne osły, które idą do góry po licznych schodach. Chyba źle usiadłam i czuję jak coraz bardziej się zsuwam. Poprawiam się, ale niewiele to daje, więc trzymam się i modlę, żebym dotarła na górę cała.
W końcu osły zatrzymują się gwałtownie, czego nie przewidziałam i ześlizguję się z osła na schody. Theo i Kostos wybuchają śmiechem, mój chłopak pomaga mi wstać.
- Spadłam z osła. Kolejne cenne doświadczenie, które zdobyłam - otrzepuję ubranie i kopię wciąż trzęsącego się ze śmiechu Theo.
- Theodore! - Rozlega się damski głos. Przed furtkę wychodzi jego babcia, a za nią dziadek. Wyglądają na bardzo miłych ludzi, zupełnie jak rodzice Theo.
- Babciu, to jest moja dziewczyna, Shailene - przedstawia mnie, a jego babcia chwyta mnie w objęcia i całuje w oba policzki.
- Jesteś śliczniejsza niż w telewizji! - Mówi i przygląda mi się z uśmiechem. - Nie mogłam się doczekać, żeby cię poznać!
- Miło mi, pani Taptiklis - odpowiadam.
- Mów mi Sofija! A to jest mój mąż, Sokratis. Niestety nie zna angielskiego.
Pan Sokratis mówi coś po grecku, a Theo parska śmiechem.
- Dziadek mówi, że wyglądasz jak grecka bogini Afrodyta - tłumaczy mi Theo, a ja zaczynam się rumienić.
***
Babcia Theo pokazuje nam pokój, po czym zostawia nas samych. W środku wszystko jest białe, mamy balkon z widokiem na morze i inne wyspy, dodatkowo mamy swoje jacuzzi. Czuję się tutaj naprawdę dobrze.
- I jak ci się podoba? - Pyta Theo, zamykając drzwi na klucz, co nie uchodzi mojej uwadze. Podchodzi do mnie bliżej i obejmuje mnie w pasie.
- Jest pięknie. Dziękuję, że mnie tu zabrałeś - uśmiecham się i całuję go w usta. Theo natychmiast pogłębia pocałunek i delikatnie kładzie mnie na łóżku.
- Theo, twoi dziadkowie - protestuję, ale Theo przewraca oczami. - Nie będziemy hałasować, a babcia kazała nam odpocząć przed kolacją. Myślę, że seks nas odpręży - puszcza mi oczko, a jego ręce wślizgują się pod moją koszulkę. Poddaję mu się z jękiem.
CDN.
💚💚💚
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top