39.
• Theo •
Gdy budzę się rano, uśmiech nie może zejść z mojej twarzy, gdy przypomnę sobie wczorajszą noc. Shailene podobał się mój pokaz, więc może powinienem robić go dla niej częściej? Za miesiąc to ja mam urodziny, więc mogłaby przygotować dla mnie taką samą niespodziankę.
Patrzę na zegarek, który wskazuje godzinę ósmą. Muszę się ogarnąć i jechać na lotnisko.
Wstaję ostrożnie, żeby nie zbudzić Shailene i idę wziąć szybki prysznic. Później ubieram cieplejsze ubrania, bo pogoda za oknem jest niezbyt dobra.
Schodzę do kuchni i podgrzewam jedzenie, które wczoraj zapakowała nam mama, wiedząc, że na razie nasza lodówka świeci pustkami.
- Cześć - do pomieszczenia wchodzi Shai, mając na sobie tylko moją koszulkę. Jej włosy są lekko rozczochrane, a ona sama jeszcze zaspana, ale uwielbiam ją taką naturalną. Podchodzę do niej bliżej i całuję ją na dzień dobry.
- Cześć, kochanie - odpowiadam i sadzam ją na krześle przy stole. - Głodna?
- Troszkę.
Stawiam nasze śniadanie na stole i zabieram się za przygotowanie herbaty.
- O której jutro będziesz? Moglibyśmy wybrać się na jakieś zakupy...
- Koło południa, 12? Może 13.
- Okej, super.
Zaczynamy jeść śniadanie, trochę przyspieszam, bo muszę zdążyć na lotnisko.
- Co będziesz dziś robić? - Pytam, dopijając resztę herbaty.
- Posprzątam tutaj - wzrusza ramionami. - Jessica obiecała mi pomóc.
Kiwam głową i wstaję. Wkładam naczynia do zmywarki, ale Shai mi przerywa, mówiąc że sama to zrobi, a ja mam iść, bo się spóźnię.
Biorę małą walizkę, którą wczoraj spakowałem w domu rodzinnym i schodzę na dół. Obejmuję Shailene i składam na jej ustach krótki, ale namiętny pocałunek.
- Bądź grzeczny - mówi żartobliwie Shai.
- Jak zawsze - puszczam jej oczko.
***
Droga na lotnisko na szczęście mija mi bez większych komplikacji. Zamierzam załatwić szybko tę sprawę i zacząć przygotowywać naszą podróż do Grecji. Jesteśmy w Anglii już dwa tygodnie, więc za kilka dni moglibyśmy tam polecieć. Nie będzie już upałów jak latem, ale myślę, że Shai zadowoli się wyższą temperaturą.
Moi dziadkowie już nie mogą się doczekać spotkania z moją dziewczyną. Za Ruth nie przepadali... Shailene ma taki sposób bycia, że od razu zjednuje do siebie ludzi, wszyscy czują do niej sympatię.
***
W Dublinie pogoda nie jest lepsza niż w Anglii. Jedno szczęście, że nie pada i nie muszę paradować z parasolką jak pajac.
Podjeżdżam do hotelu, w którym mam zarezerwowany pokój. Przebieram się w nieco stosowniejsze ubrania i wychodzę na umówione spotkanie.
- Cześć Will - witam się z menadżerem.
- Cześć Theo. Przepraszam, że ściągnąłem cię aż tutaj, ale nie mam czasu, żeby lecieć do Anglii. No i za to, że przełożyłem termin spotkania. Ale jestem taki strasznie zabiegany, że nie miałem czasu tydzień temu.
- Spoko - wzruszam ramionami.
Zamawiamy obiad, po czym w trakcie czekania, Will pokazuje mi scenariusz nowego filmu. Zapowiada się ciekawie, lubię filmy akcji i chętnie wezmę w nim udział.
- Prawie całość będzie kręcona w Londynie, tylko kilka scen jest do nagrania w Dublinie - mówi Will.
Idealnie się składa, bo mogę być blisko swojej rodziny i wracać do domu na noc, a nie mieszkać w hotelu.
- Ile zajmą nagrania?
- Pewnie jakieś dwa miesiące. Wiesz, że nieraz terminy mogą się obsunąć. To co, jesteś zdecydowany?
Przejrzałem scenariusz i spodobała mi się moja rola.
- Tak.
***
Wieczorem spaceruję ulicami Dublina, myśląc o tym, że chciałbym tutaj być z Shailene. Rozmawiałem z nią wcześniej przez telefon i mówiła, że razem z Jessicą posprzątały wszystko i teraz oglądają jakieś romansidło. Cieszę się, że Jessica i Shailene tak dobrze się ze sobą dogadują. Są dla siebie jak siostry.
- Theo? - Słyszę znajomy głos.
Odwracam się i mam ochotę jęknąć.
- Cześć Ruth - witam się z nią.
- Ale spotkanie! Co ty tu robisz? - Pyta i całuje mnie w policzek. Marszczę czoło.
- Miałem spotkanie dotyczące nowego filmu.
- Może opowiesz mi o tym w jakimś ustronniejszym miejscu? - Proponuje.
Nie mogę. Obiecałem Shailene, że się z nią nie spotkam. To był przypadek, ale nie powinienem z nią rozmawiać, a tym bardziej iść gdziekolwiek.
- Nie sądzę, żeby to był dobry pomysł - odpowiadam.
- Oj daj spokój, Theo! - Ruth uśmiecha się do mnie. - Byliśmy razem sześć lat! Chyba możemy pójść do mojego mieszkania i spokojnie sobie porozmawiać?
- Chyba tak - mówię niepewnie.
- No to chodźmy - odpowiada i kierujemy się do jej mieszkania, które znajduje się niedaleko.
CDN.
Miłego dnia 💚
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top