38.

• Shailene •

Zbliża się północ, kiedy wracamy do naszego nowego domu. Jedziemy moim nowym samochodem, który mam okazję prowadzić. Na początku miałam trochę problemów z przystosowaniem się do tego, że prowadzę po prawej stronie, ale myślę, że powoli się do tego przyzwyczaję. W przeciwieństwie do auta, które mam w Simi Valley, to ma manualną skrzynię biegów, którą na szczęście dałam radę ogarnąć. Theo siedzi sztywno na siedzeniu pasażera, jakby miałabyć to ostatnia podróż w jego życiu.

- Uspokój się, przecież nas nie zabiję. Nie mam prawa jazdy od wczoraj - odzywam się, rozbawiona.

- Jestem spokojny - odpowiada, choć jego mina wyraża zupełnie co innego.

- O której jutro lecisz do Irlandii? - Pytam.

Theo ma spotkanie ze swoim menagerem w sprawie nowego filmu. Zaproponował, żebym jechała z nim, ale nie będzie go tylko ponad jeden dzień, więc wytrzymamy tą krótką chwilę bez siebie. W tym czasie mogę pomysleć o małych zmianach w naszym nowym domu. Jestem strasznie podekscytowana.

- O 11 mam samolot do Dublina - odpowiada.

- Hmm... - zaczynam niepewnie, a Theo patrzy się na mnie pytająco. - Tam mieszka Ruth, prawda?

- Tak - odpowiada ostrożnie Theo.

- Zamierzasz się z nią spotkać?

- A dlaczego miałbym to zrobić? Między nią a mną już jest wszystko skończone.

- Obiecujesz, że się z nią nie spotkasz?

- Obiecuję. Kocham tylko ciebie - uśmiecha się.

***

- Usiądź i poczekaj na mnie - mówi Theo, uśmiechając się znacząco. - Aha i ściągnij sukienkę!

- Ale o co chodzi? - Pytam, siadając na krześle.

- Mam dla ciebie niespodziankę - odpowiada i zmienia lekko natężenie światła. Wokół palą się świeczki, owiewa mnie delikatny zapach róż.

Theo znika, a ja czekam na niego cierpliwie. Nagle słyszę muzykę, a do pokoju wchodzi mój chłopak, który zdążył się przebrać. Zaczyna kołysać zmysłowo biodrami w rytm muzyki. Zakrywam usta dłonią. Czy on zamierza zrobić striptiz?

Podchodzi do mnie powoli, ściągając z siebie koszulkę, którą macha, po czym gdzieś ją odrzuca. Rozszerza moje nogi, stając między nimi na krześle, mam przed swoją twarzą jego męskość ukrytą za materiałem spodni. Ponownie kręci biodrami, a ja dotykam twardych mięśni jego brzucha. Nie daje mi się sobą długo nacieszyć, bo zeskakuje i siada na mnie okrakiem, ocierając się o mnie sugestywnie. Robi mi się gorąco i zaczynam szybciej oddychać. Theo schodzi ze mnie, opiera się rękami o podłogę, i ponownie się o mnie ociera. Mam przed sobą jego cholernie idealny tyłek, którego nie omieszkam dotknąć.

Nagle kładzie mnie razem z krzesłem na podłodze i wślizguje się na mnie, znów mam przed twarzą jego krocze. Wciąż kołysząc biodrami, wstaje razem ze mną, chwytając mnie za nogi. Teraz on ma przed sobą mój tyłek, zębami zsuwa moje majtki niżej. Stawia mnie na ziemi i obejmuje od tyłu, poruszając się zmysłowo. Moje majtki spadają do kostek, więc wychodzę z nich i kopię w niewiadomym kierunku.

- Theo - zaczynam, ale mnie ucisza. Ponownie kładzie mnie na podłogę, tym razem bez krzesła. Zaczyna się nade mną poruszać, imitując uprawianie seksu. Jestem coraz bardziej podniecona, mam na niego straszną ochotę. Przejeżdża dłonią przez całe moje ciało, zatrzymując się na chwilę między moimi udami. Wsuwa we mnie palec i uśmiecha się znacząco.

- Jesteś taka wilgotna - komentuje i wstaje, zostawiając mnie na podłodze. Zaczyna kręcić nade mną tyłkiem, w końcu jednym ruchem pozbywa się spodni, zostając w czarnych stringach. Jednocześnie mam ochotę wybuchnąć śmiechem, ale też strasznie kręci mnie ten widok. Daję mu klapsa w tyłek, a on zniża się i niemalże siada na mojej twarzy. Z przodu ma słonika z trąbą, która stoi na baczność, skrywając jego penisa.

Nie mogę już wytrzymać. Jeśli zaraz we mnie nie wejdzie, chyba zwariuję.

- Theo, błagam - jęczę, a on podnosi mnie za pośladki i ociera się naprężoną trąbą o moją kobiecość. Doprowadza mnie tym do szaleństwa.

Nie mogąc się już doczekać, sięgam ręką do jego stringów i zsuwam je z niego, uwalniając jego męskość.

Theo odpina mój stanik i gdzieś go odrzuca. Kładzie mnie na łóżku, na kolanach, więc opieram się na rękach. Wchodzi we mnie gwałtownie, bez żadnego ostrzeżenia. Krzyczę głośno jego imię, czuję go naprawdę głęboko.

- Nie przestawaj! Błagam, nie przestawaj! - Wołam, gdy porusza się szybko i zdecydowanie.

- Podobało ci się? - Pyta i wychodzi ze mnie na chwilę, żeby położyć mnie na plecach. Wchodzi ponownie, z takim samym zaangażowaniem i patrzy mi intensywnie w oczy.

- Jesteś lepszy niż ci z Magic Mike - odpowiadam z trudem łapiąc powietrze.

Theo uśmiecha się z zadowoleniem, a ja przygryzam wargę, wbijając paznokcie w jego plecy.

Po dłuższej chwili, oboje dochodzimy. Jestem wykończona, między nogami czuję lekki ból.

- Mógłbyś częściej nosić stringi, strasznie mnie to kręci - mówię po chwili, a Theo przewraca oczami.

- Dobranoc, kochanie. Jeszcze raz wszystkiego najlepszego.

- Dziękuję. To były moje najlepsze urodziny - uśmiecham się i zamykam oczy, wtulając się w niego.

CDN.

😏😏😏

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top