37.
• Theo •
Wracamy z Shailene do domu dopiero wieczorem. Za godzinę ma przyjść reszta mojej rodziny na jej urodziny. Cieszę się, że tak bardzo lubią moją dziewczynę, że jest dla nich jak członek rodziny, bo to dla mnie bardzo ważne. Shai nawet zgodziła się zamieszkać tutaj, w Oxfordzie, choć jej mama i brat mieszkają w Stanach. Wiem, że bardzo spodobało jej się moje rodzinne miasto i nie ma się co dziwić - faktycznie jest cudowne.
- Nie pomogliśmy twojej mamie - jęczy Shailene, marszcząc czoło. - Ona przygotowuje kolację na moje urodziny, a ja byłam taka samolubna!
- Przestań! Sama kazała mi tam z tobą zostać - odpowiadam.
Zadzwoniłem do mamy wcześniej i poinformowałem ją, że kupuję ten dom, więc powiedziała, że mamy tu zostać aż do kolacji i zrobić dla niej wnuka. Moja mama jest bardzo bezpośrednia...
***
Bierzemy wspólny prysznic, podczas którego nie omieszkamy „poprzytulać się" nieco bardziej. To już czwarty raz dzisiaj, a liczę na coś jeszcze zanim pójdziemy spać. Przygotowałem dla niej niespodziankę, po której na pewno nabierze ochoty na seks.
Przebieram się w czarne spodnie, tshirt i na to koszula. Shai zakłada prostą, niebieską sukienkę, w której wygląda ślicznie. Jestem szczęściarzem, że mam taką piękną, mądrą i cudowną dziewczynę, która na wielkie serce.
Gdy schodzimy na dół, jest tam już cała moja rodzina. Od razu zaczynają śpiewać „sto lat" dla solenizantki, która uśmiecha się nieśmiało. Wiem, że to dla niej nowość, bo wychowała się w małej rodzinie, z mamą i bratem. Zamierzam podtrzymać tradycję mojej rodziny i mieć co najmniej czwórkę dzieci.
- Mamy dla ciebie prezent, jest od nas wszystkich - moja mama jest bardzo podekscytowana, kiedy przytula Shailene i wręcza jej czarne pudełeczko.
Wiem, co jest w środku i uśmiecham się do swojej dziewczyny, która patrzy na mnie pytająco.
- Musimy wyjść na zewnątrz, żeby go zobaczyć - wtrąca mój tata.
Ubieramy pospiesznie kurtki i wychodzimy z domu. Oczy Shailene rozszerzają się, gdy widzi na podjeździe białe Audi Q7. Otwiera pudełeczko, w którym znajdują się kluczyki.
- O Boże - mówi tylko, zakrywając usta dłonią.
- Skoro masz tu zamieszkać to musisz mieć swoje auto - śmieje się James.
- Nie wiem co powiedzieć - oczy Shailene wypełniają się łzami. - To taki kosztowny prezent!
- Jesteś dla nas jak rodzina i chcemy, żebyś czuła się tu dobrze - moja mama uśmiecha się do przyszłej synowej. - Wszystkiego najlepszego, kochanie.
Shailene przytula każdego z osobna i wciąż wszystkim dziękuje.
- Zobacz jaki jest w środku, a my dokończymy wykładać jedzenie na stół - mówi Jessica, więc zostajemy z Shailene sami.
Wchodzimy do środka auta, które pachnie nowością.
- Będę się musiała przyzwyczaić do prowadzenia po prawej stronie - uśmiecha się i całuje mnie gorąco w usta. - Wiedziałeś?
- Oczywiście. Wszyscy braliśmy udział w przygotowaniach, chociaż ja trochę mniej, żeby zająć się tobą. Nie mogłaś nic podejrzewać.
- Dziękuję.
***
Wracamy do środka i siadamy przy stole. Dzieci wręczają Shailene własnoręcznie zrobiony prezent, czyli bransoletkę z różnymi koralikami. Shai obdarza ich wszystkich mocnym uściskiem i buziakiem w policzek. Lubię obserwować ją w otoczeniu dzieci. Już niedługo może będziemy mieli własne. Bardzo chciałbym być tatą, to jedno z moich najwiekszych marzeń.
Jessica i Maria wnoszą duży tort i kładą go przed Shailene. Palą się na nim równo dwadzieścia cztery świeczki.
- Pomyśl życzenie - mówi Jessica.
- Nie muszę. Mam już wszystko, o czym marzyłam, więc to byłby grzech żądać czegoś więcej - uśmiecha się do nas. - Dziękuję wam wszystkim - i zdmuchuje świeczki, w czym pomaga jej Brad, który akurat siedzi na jej kolanach.
Ma rację. Jesteśmy szczęśliwi.
CDN.
💕💕💕
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top