27.
• Shailene •
Jestem już bardzo pijana, wydaje mi się, że cała sala wiruje, ciągle chce mi się śmiać i robię się coraz bardziej napalona na Theo.
Tańczymy już dłuższy czas, cała nasza ekipa jest na parkiecie. Ocieram się o Theo sugestywnie, pragnę go. Brunet ciągnie mnie za rękę do loży, siadam na jego udach i wpijam się w jego usta, rozchylając je swoim językiem. Zaczynam masować jego podniebienie, po czym przejeżdzam językiem po jego długiej szyi.
- Shaiii - mruczy cicho, masując moje uda.
- Chcę się kochać - szepczę mu na ucho.
Jednak w tej chwili przerywają nam głośne okrzyki i śmiechy. Marszczę czoło i z daleka zauważam co się dzieje.
- Dawaj! Dawaj! - Skanduje tłum, a Miles ściąga z siebie ubrania. Nie zdążyłam zakryć oczu, gdy ściągnął bokserki i chyba będę miała traumę do końca życia. Ktoś zakłada na jego penisa kubek, ale to nie zmienia faktu, że Miles lata po klubie z gołą dupą.
Zoë i Ansel zbierają jego ubrania i zaczynają go gonić, żeby założył je z powrotem, ale on spierdziela im po całym pomieszczeniu.
- Szukam dziewczyny! Która chętna?! Żaden nie ma takiego sprzętu jak ja!
Zaczynam się śmiać, a Theo patrzy na mnie w wyczekiwaniem. Marszczę czoło, bo nie wiem o co mu chodzi, jednak po chwili się orientuję.
- Twój George jest największy i najlepszy w swojej dziedzinie - puszczam mu oczko.
- Chcesz sprawdzić jak bardzo jest sprawny i duży? - Proponuje Theo z cwanym uśmiechem.
- Ale gdzie? - Pytam rozkojarzona.
Wstajemy i Theo ciągnie mnie za rękę do łazienki. Jestem tak wstawiona, że cały czas tylko się śmieję.
***
Budzę się rano z potwornym bólem głowy, a moje uda płoną. Chyba mieliśmy z Theo upojną noc, ale kompletnie nic nie pamiętam. Ostatnie co, to wiem, że poszłam do łazienki z Theo i że wszedł ostrzej niż zwykle. Reszta to jedna wielka plama w moim umyśle.
- Wody - mruczy Theo, nie otwierając oczu.
Mimo fatalnego stanu, wstaję z łóżka. Szukam na podłodze koszuli Theo i ją zakładam, po czym idę do kuchni. Z lodówki wyciągam dwie butelki zimnej wody, paracetamol i wracam do sypialni. Siadam obok Theo i głaszczę jego policzek.
- Masz - mówię i podaję mu butelkę wraz z tabletkami.
Otwiera oczy, bierze je, po czym przysysa się do wody, opróżniając połowę.
- Dziękuję, kochanie - mówi, patrząc na mnie z wdzięcznością. - Mam największego kaca w całym moim życiu. Ostatnie co pamiętam to powrót z łazienki i nagi Miles biegający z tym kubkiem.
Parskam śmiechem, gdy sobie to przypominam. Nagle nasze telefony odzywają się w tym samym czasie, pewnie dostaliśmy esemesy od reżysera. Chwytam swoją komórkę i odczytuję głośno wiadomość.
Za 15 minut wszyscy w sali konferencyjnej! Obecność obowiązkowa!
Theo jęczy i zakrywa głowę poduszką.
- Nigdzie nie idę! - Mówi z rozpaczą w głosie.
- Musisz. Weź szybki prysznic, to ci pomoże. Ja idę do siebie. Zaraz się spotkamy, kochanie - cmokam go szybko w policzek i przebieram się we wczorajszą sukienkę, która leży na podłodze.
Wracam do pokoju i biorę ultraszybki i zimny prysznic na otrzeźwienie. Związuję włosy w małą kitkę i ubieram zwykłą białą koszulkę i dżinsowe szorty.
Na korytarzu spotykam Theo, który ma nieszczęśliwą minę.
- No już, rozchmurz się - uśmiecham się do niego, więc odwzajemnia gest.
- Jesteś promykiem rozświetlającym każdy mój dzień - mówi Theo, całując mnie w rękę.
- Oj, przestań, bo się zarumienię.
- Kocham cię - odpowiada.
- Ja ciebie też.
Przed salą konferencyjną puszczamy swoje ręce. Wchodzimy i widzimy, że Zoë, Ansel i Miles już tam są. Jest także Robert, który ma twarz wykrzywioną w gniewie. Witamy się i siadamy obok przyjaciół.
- Skoro już tutaj jesteście w komplecie - cedzi przez zaciśnięte usta Robert. - To może wyjaśnicie mi to?! - i rzuca nam pod nos najnowszą gazetę.
CDN.
Jadę do Krakowa i mam trochę czasu na pisanie 😏🌚👌🏿👈🏿❤️
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top