26.

• Theo •

Przed imprezą idziemy jeszcze razem pod prysznic. Gdy widzę nagą Shailene, nie mogę się powstrzymać i zaczynam masować jej piersi, całując delikatną skórę jej szyi.

- Theo, nie mamy czasu - protestuje ze śmiechem Shailene, próbując odepchnąć moje ręce, ale nie daję za wygraną.

- Zrobię to szybciej niż w minutę - puszczam jej oczko i odwracam ją tak, że opiera się brzuchem o kafelki. Mój penis ociera się leniwie o jej pośladki, rosnąc po każdym zetknięciu z jej ciałem. Shailene zaczyna oddychać szybciej, a ja wkładam w nią dwa palce. Czuję, że jest wilgotna i gotowa na moje wejście.

- Theo - dyszy Shailene.

- Dobrze ci? - Pytam, wwiercając się coraz głębiej, a dziewczyna zaczyna pojękiwać.

- Aaaaach!

Wyciągam z niej palce i oblizuję je ostentacyjnie.

- Dobrze smakujesz - szepczę jej do ucha. - Mniej niż minuta, skarbie - obiecuję i wchodzę w nią mocno, od razu poruszając się bardzo szybko. Shailene wydaje z siebie okrzyki rozkoszy, nawet ja wydaję z siebie głośne odgłosy. Uwielbiam się z nią kochać, słyszeć ją i widzieć jej twarz, kiedy doznaje spełnienia. Ściskam mocno jej zgrabny tyłeczek i czuję jak zaczyna mnie wypełniać euforia.

- Shai - przyspieszam jeszcze bardziej, a ona zaczyna zacieśniać się wokół mojego członka. Nie mija chwila, a oboje dochodzimy.

Opieram czoło o jej kark i jeszcze przez chwilę w niej pozostaję.

- Faktycznie mniej niż minuta - uśmiecha się Shailene, wyciągając mnie z siebie. Odwraca się i składa na moich ustach bardzo namiętny pocałunek. Obejmuję ją i oddaję go z pełną mocą. Czuję, że to jeszcze nie koniec... Noc jest jeszcze długa.

***

Jedziemy taksówką do klubu, w którym znajduje się nasza ekipa. Z racji tego, że się spóźniliśmy, reszta pojechała wcześniej bez nas. Shailene ma na sobie czarną sukienkę, sięgającą do połowy ud, co akurat jest bardzo korzystne, bo znacznie ułatwia sprawę, jeśli chce się trochę pobrykać. Ja mam na sobie czarne dżinsy i koszulę w kratę, gdzie Shailene odpięła więcej guzików niż powinna.

- Tak wyglądasz seksowniej - uśmiecha się do mnie niewinnie. Kręcę głową, a ona się zamyśla. - Niedługo mamy przerwę między pierwszą a drugą częścią Wiernej. Co robimy?

- Trzy miesiące tak? - Upewniam się, a ona potwierdza skinieniem głowy. - Pojedziemy do Anglii, do twojej rodziny... I bardzo chciałbym cię zabrać do dziadków na Santorini.

- Santorini w Grecji?! - Woła Shailene.

- Nie, w Egipcie - parskam śmiechem, za co uderza mnie żartobliwie po głowie.

- Bardzo śmieszne - wytyka mi język. - Uwielbiam Grecję.

- Może dlatego, że to ja stamtąd pochodzę? - Poruszam brwiami.

- Nie, to raczej nie to - stwierdza, a ja wiem, że żartuje. - Nie mogę się doczekać! Może najpierw pojedźmy tam?!

- Najpierw Anglia, obiecałem mamie - odpowiadam. - Później Grecja, a później Simi Valley. Co ty na to?

- Super - całuję mnie w  usta, a ja korzystając z chwili jej nieuwagi, od razu wsuwam język między jej wargi. Kiedy moja ręka wślizguje się pod jej sukienkę i zahaczam o materiał majtek, zaczyna zaprotestować.

- Nie teraz, Theo - szepcze, a więc niechętnie wyciągam rękę.

- A kiedy?

- Później.

- Obiecujesz?

- Tak, obiecuję - przewraca oczami.

***

W klubie jest bardzo głośno. Nasza ekipa siedzi w wynajętej loży, pijąc w najlepsze. Gdy podchodzimy, Ansel właśnie kończy coś opowiadać.

- Siema, siadacie! - Woła Miles, więc razem z Shailene siadamy obok Zoë. - Ansel mówił właśnie, że ktoś przykleił go do klamki w jego pokoju!

- Serio? - Marszczę czoło. - Radzę ci zamykać drzwi na zamek, wszędzie roi się od kawalarzy.

Shailene zamawia mocnego drinka, a ja zaczynam pić z chłopakami wódkę. Moja dłoń ciągle krąży po udzie mojej dziewczyny. Nie mogę nic poradzić na to, że ciągle mam na nią ochotę. I wiem, że ona czuje to samo.

CDN.

Pozdrawiam z Wrocławia! 💙😘

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top